Bogaci mieszkańcy płonącego Los Angeles oburzyli świat. Wstrząsające, co oferują strażakom
Ponad 100 tysięcy ewakuowanych mieszkańców i 25 ofiar śmiertelnych w wyniku pożarów w Los Angeles – podaje LA Times. Sytuacja wciąż jest niestabilna, toteż bogaci przedstawiciele elit, zamieszkujący m.in. luksusową dzielnicę Pacific Palisades, postanowili zadbać o lepszą ochronę swoich domów. To, co zrobili, wywołało jednak falę krytyki – jeden z bogaczy pod naciskiem przykrych komentarzy usunął nawet swoje konto w mediach społecznościowych.
Pożary w Los Angeles. Ponad 100 tysięcy osób musiało uciekać przed ogniem
Część ekspertów uważa, że pożary w LA będą nazwane największą klęską żywiołową ostatnich lat. Choć wybuchy ognia zelżały, nadal trwa nierówna walka, w której biorą udział już nie tylko strażacy, ale i służby specjalne Stanów Zjednoczonych – niemal od samego początku w działania na rzecz utrzymania bezpieczeństwa włączyła się agencja Secret Service.
W znacznej mierze skutki pożaru dotknęły mieszkańców luksusowej dzielnicy Pacific Palisades – aktorów, piosenkarzy i przedsiębiorców. Niektórzy stanęli przed wizją utraty posiadłości wartych dziesiątki milionów dolarów. Biorąc pod uwagę, że oddziałów straży pożarnej jest stanowczo za mało, bogaci mieszkańcy musieli wziąć sprawy w swoje ręce. I wzięli, tyle że nie bez konsekwencji.
10 tysięcy dolarów za dzień. Telefony się urywają: "Milionerzy obiecują każdą kwotę"
Dziennik “The New York Times” relacjonuje, że idąc tylko jedną ulicą Los Angeles można po obu stronach zobaczyć skrajnie różne obrazy – część domów spłonęła doszczętnie, część stoi nienaruszona . Okazuje się, że bogaci mieszkańcy luksusowych dzielnic zapłacili strażakom za prywatną ochronę.
Chodzi o usługę, którą świadczą niepaństwowe spółki – za cenę zaczynającą się od 3 tysięcy dolarów za dzień można wynająć ekipę strażacką, która przyjeżdża cysterną z własną wodą i własnym sprzętem gaśniczym. Krytycy przekonują jednak, że to odciąga władze państwa od problemu niedoboru strażaków w publicznej służbie . Uważają ponadto za wątpliwe, czy prywatni strażacy faktycznie posiadają własną wodę, czy też czerpią z hydrantów, w których powoli tej wody zaczyna brakować.
Czy ktoś ma dostęp do prywatnych strażaków, którzy zabezpieczą nasz dom? Tu trzeba działać szybko. Domy wszystkich sąsiadów płoną. Zapłacę każdą kwotę – napisał kilka dni temu na platformie X Keith Wasserman, współzałożyciel firmy inwestycyjnej Gelt Venture Partners. Jego wpis oburzył internautów – Wasserman usunął swoje konto.
Wynajęcie prywatnych ekip strażackich kosztuje zwykle od 3 tysięcy dolarów do nawet 10 tysięcy dolarów za dzień – w najwyższym pakiecie można spodziewać się przyjazdu czterech wozów z łącznie 20 strażakami.
Nie tylko bogaci mieszkańcy dzwonią po prywatną straż pożarną
Według Deborah Miley, dyrektor wykonawczej National Wildfire Suppression Association, cytowanej przez “The New York Times”, 45 proc. wszystkich strażaków w USA pracuje dla prywatnych firm. Z tego powodu z ich usług korzysta nieraz również rząd Stanów Zjednoczonych.
Chris Dunn, właściciel prywatnej firmy strażackiej, w rozmowie z Daily Mail powiedział, że od pierwszego dnia wybuchu pożarów jego telefon nie przestaje dzwonić. Bogaci mieszkańcy Los Angeles faktycznie oferują każdą kwotę, byleby tylko móc spać spokojnie.
Przedsiębiorca zdradził jednak, że sporą część jego klientów stanowią firmy ubezpieczeniowe . Taniej jest dla nich zapobiec pożarowi, niż rekompensować jego skutki.
Sprawdź koniecznie : Nagłe oświadczenie Donalda Tuska