USA. Morderstwo 40-letniej Polki i jej synów. Sąsiedzi kobiety przerwali milczenie
Tragiczne doniesienia ze Stanów Zjednoczonych. Znana jest tożsamość ofiar brutalnej zbrodni, do której doszło w poniedziałek 28 sierpnia na nowojorskim Manhattanie. To 41-letni mężczyzna, jego pochodząca z Polski 40-letnia żona i dwójka maleńkich dzieci pary. Śledczy podejrzewają, że mężczyzna najpierw zabił swoich bliskich, a później targnął się na własne życie. Sąsiedzi małżeństwa nie mogą wyjść z szoku.
Polka ofiarą brutalnego morderstwa w Nowym Jorku
We wtorek 29 sierpnia portal Goniec.pl informował o dramatycznych doniesieniach mediów zza oceanu, we wstrząsających relacjach opisujących zbrodnię, do której doszło dzień wcześniej w jednej z części Manhattanu, zwanej Upper West Side.
Jak wówczas podawaliśmy, ciała czteroosobowej rodziny: 41-letniego mężczyzny, jego o rok młodszej żony oraz dwójki małych dzieci znaleziono z obrażeniami wskazującym na to, że padli oni ofiarą krwawego morderstwa. Już wtedy policja podejrzewała, że za zabójstwem stoi 41-latek, który ostatecznie sam targnął się na swoje życie.
Ofiarami tragedii są: obywatelka Polski i jej dwaj synowie (3-letni oraz roczny). Tydzień po tych wydarzeniach, śledczy są coraz bardziej pewni, że wstępne założenia nie były błędne. Aleksandra, Calvin i Lucian mieli zginąć z rąk 41-latka. Edison - według ustaleń śledczych - miał najpierw zadać dzieciom rany kłute, a później podciąć gardła żonie i samemu sobie.
Okoliczni mieszkańcy są zszokowani
Cała okolica jest wstrząśnięta tym rodzinnym dramatem , bo, jak twierdzą sąsiedzi Edisona i Aleksandry, nic nie wskazywało na to, by w ich domu działo się cokolwiek złego . Polka była nauczycielką w jednej ze szkół, a po pracy wychowywała synów. Ich zdjęciami często chwaliła się w mediach społecznościowych.
Jej mąż natomiast uchodził za miłego człowieka. 41-latek nieraz zabierał swoje pociechy do pobliskiego Central Parku i chętnie spędzał z nimi czas.
- Był bardzo uprzejmym człowiekiem, bardzo miłym facetem. Nie wyglądał, jakby miał jakiś problem. Jestem zszokowana, zwłaszcza, że kiedy urodziło mu się ostatnie dziecko, był bardzo, bardzo, szczęśliwy - zdradziła mediom jedna z sąsiadek pary.
41-letni Edison mierzył się z problemami?
Czy tragedii dało się uniknąć? To pytanie zadaje dziś sobie wiele osób, w tym zwłaszcza bliscy Aleksandry, którzy dokonali makabrycznego odkrycia, a przyjaciele Edisona wskazują, że ostatnio bywał bardzo wzburzony z powodu pracy . Co więcej, jeden z mieszkańców Upper West Side przyznał dziennikarzom, że w zeszłym tygodniu widział 41-latka zdenerwowanego, a wręcz szalonego.
Źródła policyjne poinformowały tymczasem “New York Post”, że ciało jednego z chłopców było tak bardzo pobite, że mundurowi myśleli początkowo, że to dziewczynka.
Bliscy 40-letniej Oli założyli w sieci zbiórkę pieniędzy, aby pomóc bratu i matce kobiety w zorganizowaniu pogrzebu i pokryciu innych kosztów.
Źródło: Fakt, New York Post, Daily Mirror