Terapeutka zabrała głos ws. Kamilka z Częstochowy. "Wszyscy dorośli wokół dziecka zawiedli"
Polską wstrząsnęła śmierć 8-latka z Częstochowy. Malec został skatowany przez swojego ojczyma. O tym czy ta tragedia zmieni oblicze polskiej opieki społecznej oraz wymiaru sprawiedliwości, a przede wszystkim naszą mentalność, mówiła w rozmowie z Interią terapeutka i autorka szkoleń z zakresu ochrony dzieci Joanna Zmarzlik.
Polacy są poruszeni skatowaniem 8-letniego Kamilka
Ostatnie tygodnie w Polsce były naznaczone tragedią 8-letniego Kamila, który zmarł 8 maja po skatowaniu przez swojego ojczyma, Dawida B. Prokurator generalny, Zbigniew Ziobro, zapowiedział zmianę kwalifikacji czynu na zabójstwo , co może skutkować surowszym wymiarem kary dla sprawcy.
Skatowanie chłopca nie było jednorazowym wydarzeniem, a sytuacja w rodzinie była niepokojąca od dawna. W 2021 roku sąd nie zgodził się na wniosek Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej o zabezpieczenie dzieci Magdaleny B., w tym Kamila. Chłopiec, mimo złamanej ręki, kontynuował naukę w szkole, a placówka nie podejrzewała znęcającego się nad nim ojczyma o przemoc. Wiadomo jednak, że to on bił malca, łamał mu kończyny i przypalał go papierosami. W internecie pojawiły się pytania o to, gdzie byli urzędnicy MOPS-u czy przedstawiciele szkoły w czasie, gdy Kamilkowi działało się krzywda.
Wszyscy wokół chłopca zawiedli
Przyczyną śmierci Kamila były rozległe oparzenia ciała, w wyniku których doszło do wstrząsu pooparzeniowego i infekcji ogólnoustrojowej, a ostatecznie do niewydolności wielonarządowej. Ustalono, że 29 marca Dawid B. siłą zabrał dziecko pod prysznic, rozebrał i polewał je wrzącą wodą. Mężczyzna rzucał też chłopcem na podłogę, uderzał prysznicem, a następnie zabrał do kuchni, gdzie rzucił nim o rozgrzany piec węglowy. Powodem tego bestialskiego zachowania było zrzucenie przez dziecko telefonu sprawcy ze stołu na podłogę. Przez pięć dni nikt nie udzielił 8-latkowi pomocy.
Jedną z osób, które zabrały głos na temat okoliczności tych tragicznych wydarzeń oraz (braku) reakcji ze strony odpowiednich instytucji, jest terapeutka Joanna Zmarzlik, z którą rozmawiała dziennikarka Interii. - To, z jakiego bezpośrednio powodu Kamilek został skatowany, jest nieważne. W takich przypadkach wystarczy byle pretekst - bo dziecko chce pić albo jeść, bo nieodpowiednio stanie i zasłoni ekran telewizora. Nie ma się co nad tym w ogóle pochylać. Przypuszczam, że Dawid B. był tak naładowany agresją, że wystarczył mu jakikolwiek pretekst, żeby zmaltretować pasierba - mówiła Zmarzlik.
Jak przekonywała, takim tragediom zwykle daje się zapobiegać. Uznała, że mają one różne oblicza i czasami rzeczywiście dzieje się coś nieprzewidywalnego, wszystko sypie się w kilka dni. Takich przypadków ma być jednak bardzo mało. - Kamilek niestety jest przykładem tego, jak wszyscy dorośli wokół dziecka zawiedli i zlekceważyli, przeoczyli czy umniejszyli wszelkim czynnikom zagrożenia - mówiła.
"To mity i stereotypy, że zaostrzanie kar w takich przypadkach pomaga"
Jak zauważyła dziennikarka, Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę proponuje już od lat wprowadzenie systemu monitoringu przypadków krzywdzenia dzieci. Joanna Zmarzlik uważa, że taki system ma pomóc w zbudowaniu systemu zabezpieczania dziecka. - Oczywiście, że mamy kodeks karny, kodeks rodzinno-opiekuńczy, są tzw. asystenci rodziny, jest Niebieska Karta... Jest bardzo dużo elementów, które jednak nie układają się w sensowną, dobrze działającą całość. Chodzi właśnie o to, żeby dzięki analizie przypadków krzywdzenia dzieci wyłapać, co dokładnie nie działa - przekonywała.
Terapeutka przyznała, że ciągle jest pytana, kto zawinił ws. Kamilka. - Podkreślam, że poszukiwania tego, kto zawinił, sprawiają, że buksujemy w tym samym miejscu. Ponieważ instytucje, miejsca czy osoby, w których prowadzi się śledztwo, mają zupełnie naturalną tendencję do szukania usprawiedliwień, przerzucania odpowiedzialności, udowadniania, że zadziałało się mimo wszystko dobrze. A to nie pomaga w rzetelnej analizie i poszukiwaniu tego miejsca, w którym coś zawiodło i okazało się słabym punktem i co można by zmienić - tłumaczyła.
Co ważne, uznała, że to mity i stereotypy, że zaostrzanie kar w takich przypadkach pomaga. - Badania naukowe już w latach 50. ubiegłego wieku wykazały, że zaostrzanie kar nie powoduje, że ludzie przestaną popełniać przestępstwa.
Źródło: Interia