Zmarła Małgorzata Winiarczyk-Kossakowska, była posłanka i eurodeputowana, a także była wiceminister z ramienia Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Odeszła w wieku 63 lat, wiadomo, że zmagała się z ciężką chorobą. Koledzy z sejmowych ław żegnają polityczkę w mediach społecznościowych.
Nie żyje senator Zbyszko Piwoński, jedna z istotnych postaci parlamentarnych w kontekście m.in. harcerstwa. Działacz Unii Pracy startował z list SLD. O jego śmierci poinformował Senat. Polityk miał 93 lata. Zbyszko Piwoński był niezwykle zaangażowany w kwestie edukacji, harcerstwa i osób z niepełnosprawnościami. Był również wielokrotnie odznaczany za swoje zasługi.
Po długim i bolesnym procesie jednoczenia, Nowa Lewica ruszyła z kampanią programową. Politycy Wiosny i SLD wyjechali w teren, by omówić z członkami obydwu partii tworzących nowe ugrupowanie zarys programu. Niestety przedstawiony program rozczarowuje. Nie tylko dlatego, że jest bardzo krótki, ale przede wszystkim dlatego, że pomija wiele ważnych obszarów życia społecznego, jest w nim niewiele konkretów, a część postulatów może budzić poważne wątpliwości.Z programu wynika też, że kwestie rynku pracy, polityki społecznej i gospodarki póki co nie są dla Nowej Lewicy priorytetem, a wręcz znajdują się na marginesie jej zainteresowań. Cały program dotyczący rynku pracy w dokumencie omawianym obecnie na spotkaniach struktur terytorialnych SLD i Wiosny zmieścił się na czternastu krótkich linijkach. Rozdział ten brzmi następująco: „Praca powinna być dobrze płatna, stabilna i dawać poczucie satysfakcji. Potrzeba w niej więcej współdziałania między pracownikami i między pracownikami i pracodawcami. Musimy też przeciwdziałać patologiom i wspierać nowatorskie rozwiązania zwiększające kreatywność i satysfakcję pracowników. Dlatego: ograniczymy umowy śmieciowe, wprowadzimy dodatkowy tydzień płatnego urlopu, wzmocnimy Państwową Inspekcję Pracy, żeby ograniczyć patologie rynku pracy i chronić pracowników, wzmocnimy dialog między pracownikami i zatrudniającymi, ułatwimy zrzeszanie się przedsiębiorców, wspomagać będziemy zrzeszanie się pracowników, rozwiniemy możliwość pracy zdalnej i wprowadzimy odpowiednią jej ochronę”. I to tyle. Jak ten „program” ocenić? Bardzo trudno, bo właściwie nic w nim nie ma. Żadna partia nie zaprzeczy, że praca powinna być dobrze płatna, stabilna i satysfakcjonująca. Różnice między ugrupowaniami dotyczą natomiast instrumentów realizacji tego celu. Nikt też nie zaprzeczy, że warto, by pracownicy współpracowali między sobą, natomiast aż się prosi w tym kontekście, by coś powiedzieć o związkach zawodowych czy radach pracowników. Niestety nic takiego w dokumencie Nowej Lewicy się nie pojawiło. Pojęcie „przeciwdziałania patologiom” kompletnie nic nie oznacza, gdyż nawet nie wiemy, co autorzy dokumentu uważają za patologię. Dotyczy to też „zwiększania kreatywności i satysfakcji pracowników”. Na czym ma polegać ustawowe zwiększenie kreatywności pracowników? Nie jest jasne, ale w kolejnym zdaniu pojawia się coś, co chyba ma być zbiorem konkretów więc warto się im przyjrzeć. Czytamy o „ograniczeniu umów śmieciowych”. Co to znaczy? Warto przypomnieć, że już sześć lat temu o tym samym mówiła Beata Szydło, w czasie kampanii prezydenckiej Rafał Trzaskowski, a niedawno Jarosław Kaczyński. Żadne z nich, podobnie jak Nowa Lewica, nie przedstawiło jakichkolwiek konkretów. Czy chodzi o likwidację umów zleceń? Wyższe kary dla nieuczciwych pracodawców? Wpisanie do Kodeksu pracy branż, w których umowy śmieciowe są zakazane? Zmianę ustawy o zamówieniach publicznych? Nie wiadomo. Ale kolejny postulat nareszcie jest konkretny: „wprowadzimy dodatkowy tydzień płatnego urlopu”. Innymi słowy urlop wypoczynkowy wzrośnie z 26 do 31 dni rocznie. To ciekawy pomysł, choć miliony Polaków pracują w ramach umów zleceń i wymuszonego samozatrudnienia, więc ich ten postulat nie dotyczy. Zresztą akurat długość urlopu w Polsce jest zbliżona do tej, którą przyjęły rozwinięte państwa UE. Lepszym rozwiązaniem wydawałoby się więc skrócenie tygodniowego wymiaru czasu pracy. Dalej czytamy: „wzmocnimy Państwową Inspekcję Pracy, żeby ograniczyć patologie rynku pracy i chronić pracowników”. Tutaj również przydałyby się konkrety, ale warto zwrócić uwagę, że PIP jest coraz bardziej upolityczniona i nie reaguje na olbrzymie patologie w spółkach skarbu państwa. Aż się prosi w tym kontekście, by wzmocnić rolę związków zawodowych – to jest domena lewicy w większości krajów świata. Nowa Lewica jednak nawet nie wspomniała o ruchu związkowym w swoim programie. Następnie mamy postulat, który znowu nic nie znaczy, czyli „wzmocnimy dialog między pracownikami i zatrudniającymi”. A czy lewica nie mogłaby chcieć wyłącznie wzmocnienia pozycji pracowników? Dalej mamy „ułatwienie zrzeszania się przedsiębiorców”, co samo w sobie jest dość egzotycznym hasłem, tym bardziej już w programie partii deklaratywnie lewicowej. Dla odmiany „Wspomaganie zrzeszania się pracowników” mogłoby być czymś istotnym, gdyby przekładało się na jakiekolwiek konkrety. Samo w sobie nic nie znaczy. Na końcu mamy deklarację Nowej Lewicy, że „rozwinie możliwość pracy zdalnej i wprowadzi odpowiednią jej ochronę”. Problem w tym, że taka możliwość już istnieje na masową skalę, przy czym w ramach pracy zdalnej warunki zatrudnienia w wielu przypadkach się pogorszyły, szczególnie odnośnie czasu pracy i rozliczania nadgodzin. I niestety na tym program Nowej Lewicy odnośnie rynku się kończy… Nie ma nic o wzroście płac, o budżetówce, o partycypacji pracowniczej, o ograniczaniu nierówności dochodowych, o większej transparentności konkursów i awansów w instytucjach publicznych, o poprawie bezpieczeństwa pracy. Nie ma nic, co by sprawiało, że program Nowej Lewicy można byłoby uznać za lewicowy.Warto jeszcze tylko dodać, że poza rozdziałem o rynku pracy jest też w zaprezentowanym programie Nowej Lewicy dział o gospodarce. Jest on jeszcze krótszy niż ten o rynku pracy. Składa się z ośmiu linijek. Niestety otwarcie programowe nowej partii okazało się falstartem. Oby konsultacje liderów partii z jej dołami doprowadziły do napisania programu od nowa.
Stosowanie podwójnych standardów przez czołowych polityków Lewicy nie tylko jest naganne moralnie, ale przede wszystkim odbiera im wiarygodność. Skoro bowiem milczą w sprawie nagannych praktyk swoich liderów, to znaczy, że ich walka z nepotyzmem, mobbingiem, łamaniem procedur, omijaniem statutów jest wynikiem politycznej kalkulacji, a nie ideowego zaangażowania. Dzisiaj wskazują patologie w obrębie Kościoła czy PiS-u, ale gdy zajdzie potrzeba, zawsze mogą zmienić front i rozszerzyć pojęcie „własnego gniazda”. Zresztą część z nich już to robi, z uśmiechem przytakując prowadzącym w TVP Info. Nie idź tą drogą, Lewico. Jak mawiał klasyk, warto być przyzwoitym.Kilkanaście dni temu Włodzimierz Czarzasty pokazał, że potrafi przebić Jarosława Kaczyńskiego i Ryszarda Terleckiego w lekceważeniu procedur i zamykaniu ust oponentom. Tuż przed spotkaniem zarządu swojej partii zawiesił członkostwo sześciu jego członków, twierdząc, że brutalnie złamali statut ugrupowania. Na czym polegało złamanie statutu? Na medialnych doniesieniach, że mają oni inną wizję przyszłości partii niż Czarzasty. Lider ugrupowania nie tylko ich zawiesił, ale nawet odmówił dyskusji z nimi. Następnie przeniósł posiedzenie zarządu w inne miejsce niż pierwotnie ustalone, a gdy zobaczył, że zawieszeni również pojawili się na miejscu, ponownie zmienił salę obrad, wezwał ochronę i zamknął drzwi na klucz. Wtedy zarządził głosowanie w sprawie swojej wizji zjednoczenia SLD z Wiosną, a gdy je przegrał, zawiesił kolejnych dwóch członków zarządu i wyprosił ich z sali. W kolejnym kroku dokonał reasumpcji głosowania i obwieścił publicznie, że wszystko dokonało się zgodnie z planem. W międzyczasie okrojony przez wodza zarząd przyklepał jego decyzję o zawieszeniu nieposłusznej części władz partii. Gdy zawieszeni zażądali zebrania szerszych ciał statutowych partii, by oceniły postępowanie Czarzastego, ten dekretem odmówił. Wkrótce potem Czarzasty ruszył do mediów i zaczął tłumaczyć, że „sprawy wewnętrzne partii będą załatwiane wewnątrz partii”, a Anna Maria Żukowska oświadczyła, że „w polityce liczy się skuteczność, a nie styl, to nie gimnastyka artystyczna”.Przykłady osób i organizacji, które działają w ten sposób, można mnożyć. Najczęściej tego typu argumenty pojawiają się u najwyższych oficjeli Kościoła. Kler katolicki od setek lat sprzeciwia się jakiejkolwiek transparentności, stawiając się ponad świeckim prawem, debatą publiczną, demokratyczną wolą. Gdy ktoś wskazuje na ukrywanie pedofilów w obrębie Kościoła lub na brak transparentności finansowej, kler odmawia ujawnienia dokumentów, powołując się na swój autorytet i autonomię. Władze kościelne każdorazowo dają do zrozumienia, że same potrafią zwalczyć patologie i nie potrzebują żadnych zewnętrznych instancji. Fundamentalna reguła „prania brudów we własnym domu” obowiązuje wszystkich papieży i większość parafii. Ukrywanie patologii jest częścią doktryny kościelnej, ale też watykańskie władze wiedzą, że ujawnienie olbrzymiej skali patologii odbiłoby się negatywnie na pozycji Kościoła w społeczeństwie i utrudniłoby realizację jego misji.Jak rozumieć tłumaczenia Czarzastego i Żukowskiej? Poza tymi, których użyli, jest jeszcze kilka nośnych określeń, które je opisują: „tylko nie mów nikomu”, „brudy pierze się we własnym domu”, „nie kala się własnego gniazda”, „cel uświęca środki”. Wszystkie te sentencje obrazują sposób postępowania manipulatorów, mobberów, dyktatorów; wszystkie są używane w celu ukrycia przez nich swoich nieetycznych/bezprawnych/źle odbieranych działań.W obecnym sporze w obrębie klubu Lewicy sytuacja jest identyczna. Czarzasty łamie wszystkie możliwie zasady demokratycznej partii, omija statuty i regulaminy, zakulisowo szczuje przeciwko oponentom, powtarza głosowania, nasyła ochronę na przeciwników. Niewątpliwie są to zachowania naganne, kompromitujące i nie do usprawiedliwienia. Ale w całym tym sporze największym problemem nie jest postępowanie Czarzastego. On robi to, na co mu pozwala partia i jej koalicjanci. Sam Czarzasty, podobnie jak i Żukowska czy Marek Dyduch, z pewnością siebie godną Sławoja Leszka Głodzia czy Marka Jędraszewskiego, powtarza, że będzie robił, co chce, bo mu wolno. Trudno się dziwić – traktuje partię jak swój folwark. Znacznie bardziej szokuje, że w tej sprawie milczy Robert Biedroń, Krzysztof Śmiszek, Adrian Zandberg, Agnieszka Dziemianowicz-Bąk czy Marcelina Zawisza. Na co dzień są w pierwszym rzędzie walki z klerem, Ordo Iuris, PiS-em, Solidarną Polską, a gdy ich szef postępuje nagannie, powtarzają jak w hipnozie, że działania Czarzastego „to wewnętrzna sprawa partii”, albo unikają komentarza, czekając aż temat się wyciszy. Zresztą tak się dzieje nie pierwszy raz. Gdy Czarzasty obrażał Gabrielę Morawską-Stanecką, nagle wśród posłanek Razem, SLD i Wiosny zapanowała zadziwiająca cisza. Nikt nie potrafił skrytykować lidera, gdy ten pozwalał sobie na wypowiedzi godne Janusza Kowalskiego czy Marka Suskiego. Najwyraźniej wspólnie uznano, że to wewnętrzna sprawa partii. Niedawno Czarzasty po raz kolejny błysnął, zwracając uwagę posłance PiS, która na obrady przyszła z małym dzieckiem, że jego płacz przeszkadza w obradach. Kilka miesięcy wcześniej Marcelina Zawisza w mediach społecznościowych chwaliła się swoim zdjęciem z niemowlęciem w sejmowych ławach. Do dzisiaj zachowania Czarzastego nie skomentowała żadna polityczka Razem. Najwyraźniej uznano, że to wewnętrzna sprawa klubu.Podobnie funkcjonuje wiele organizacji pozarządowych. Gdy pracowałem w Ogólnopolskim Porozumieniu Związków Zawodowych i zacząłem zadawać pytania odnośnie sposobu wydawania pieniędzy, umów zawieranych w centrali, układów centrali z władzą państwową, ruszyła nagonka na mnie, w której używano najbardziej brutalnych, nieuczciwych metod. Łamano procedury, omijano statuty, zmieniano z dnia na dzień wewnętrzne regulaminy, ustawiano głosowania, zastraszano ludzi. Gdy podjąłem walkę o swoje prawa, nawet część osób przychylnie do mnie nastawionych powtarzała, że mnie ceni, ale sprawy wewnętrzne związku należy rozwiązywać w obrębie związku. Walcz o swoje, tylko nie mów nikomu. Zresztą takie stanowisko w tamtej sprawie przyjęli też obecni liderzy parlamentarnej Lewicy. Ze względu na wieloletni układ z OPZZ, politycy Lewicy przezornie milczeli.Jedną z ważnych zasad każdej wiarygodnej organizacji jest stosowanie tych samych zasad wobec innych podmiotów i siebie. Podwójne standardy w polityce podważają zaufanie. Akceptacja przez polityków Lewicy działań Włodzimierza Czarzastego to wzorcowy przykład dorabiania ideologii do usprawiedliwienia nagannych praktyk. Taka postawa odbiera Lewicy wiarygodność w jej walce z patologiami w obrębie partii rządzącej czy Kościoła. Trudno, aby złodziej był twarzą kampanii w walce z kradzieżami.Na tych samych mechanizmach opiera się Prawo i Sprawiedliwość. Ma swoją wizję kraju i bezwzględnie ją realizuje. Gdy opozycja wskazuje na marnotrawstwo środków publicznych, nepotyzm, wykorzystywanie prokuratury do celów partyjnych, krycie najbardziej skompromitowanych polityków – PiS nigdy się nie cofa. Władza jest bezwzględnie lojalna wobec swoich ludzi, których chroni, a gdy niewygodni dziennikarze, związkowcy, działacze społeczni zaczynają drążyć temat, cały aparat państwowej propagandy zniechęca ich, zastrasza, kompromituje, wykorzystując podporządkowane sobie media, a często też policję i prokuraturę.