W sierpniu 2024 roku świat dowiedział się o koszmarze, który przez cztery lata rozgrywał się w niewielkiej wsi Gaiki, położonej na Dolnym Śląsku, niedaleko Głogowa. 30-letnia kobieta, pochodząca z Leszna, była przetrzymywana, bita, głodzona, gwałcona i poniżana przez swojego oprawcę. Na tej samej posesji mieszkali jego rodzice, którzy twierdzą, że o niczym nie wiedzieli.
Zaatakowana na Podhalu 19-letnia kobieta nie kryje rozczarowania, że napastnik nie trafił do aresztu i niemal natychmiast po zatrzymaniu wyszedł na wolność. I trudno jej się dziwić.
Mężczyzna, który w niedzielę miał zaatakować 19-letnią mieszkankę Podhala, został zatrzymany przez policję, a następnie doprowadzony do prokuratury. Tam został przesłuchany, postawiono mu zarzuty, po czym wypuszczono na wolność. "To jest jakiś żart” - komentuje zaatakowana kobieta.
Na Podhalu zapanował strach. Na wolności nadal pozostaje mężczyzna, który usiłował udusić 19-letnią dziewczynę. Poszkodowana zarzuca organom ścigania bierność, a policja twierdzi, że nie można jeszcze mówić o osobie podejrzanej. W poszukiwania angażują się internauci. Szukają potencjalnego sprawcy, grożąc mu śmiercią: “Napiszcie mi tylko jego imię i nazwisko. Sprawiedliwość nadejdzie sama”.