Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Świat > Rosjanie z kolejnym atakiem. Mieszkańcy miasta usłyszeli potężny huk
Kacper Jozopowicz
Kacper Jozopowicz 07.12.2025 12:25

Rosjanie z kolejnym atakiem. Mieszkańcy miasta usłyszeli potężny huk

Rosjanie z kolejnym atakiem. Mieszkańcy miasta usłyszeli potężny huk
Fot. Canva

Na obrzeżach rosyjskiego miasta doszło do głośnego incydentu, który wyłączył światła i uruchomił lawinę pytań. Słychać było huk, ludzie relacjonują drżenie szyb, a lokalne władze mówią o „niezidentyfikowanej amunicji”. Co naprawdę spadło obok kluczowego obiektu infrastruktury – i skąd?

Miasto budzi się w ciemności, a trop prowadzi w górę nieba

Biełgorod, rosyjskie miasto przy granicy z Ukrainą, obudził się w niedzielę bez prądu na rozległych osiedlach. Na obrzeżach, w pobliżu podstacji energetycznej, mieszkańcy opisują „potężny huk” i „deszcz gruzu”. To, co dzieje się potem, brzmi jak scenariusz filmu: nie ogłoszono alarmu przeciwlotniczego, nie było też ostrzeżeń o zbliżających się dronach. 

Zamiast tego pojawiają się relacje o dźwięku przelatującego samolotu – i to w chwili poprzedzającej eksplozję. Władze regionalne mówią oficjalnie o „ostrzelaniu niezidentyfikowaną amunicją”, wspominają o jednej osobie rannej oraz przerwach w dostawach energii. Mieszkańcy w mediach społecznościowych dodają, że fala uderzeniowa wybiła szyby w domach i uszkodziła zaparkowaną ciężarówkę. Śledzący temat niezależni rosyjscy dziennikarze wskazują punkt przy ulicy Storożewa – tuż obok kluczowego węzła elektroenergetycznego – jako miejsce uderzenia. W tym samym czasie pojawia się teza, że to mógł być nieudany zrzut z rosyjskiego samolotu, a nie efekt ataku bezzałogowca z zewnątrz. 

Na tym etapie najważniejsze są dwie rzeczy: brak oficjalnego potwierdzenia typu ładunku oraz fakt, że skala zniszczeń uderza w infrastrukturę cywilną, której stabilność już wcześniej bywała krucha.

Co tak naprawdę się wydarzyło?

Serce sprawy: „co najmniej 133. bomba” i świadkowie, którzy słyszeli samolot

To nie pierwszy taki przypadek. Według ustaleń mediów niezależnych mówimy „co najmniej” o 133. razie, kiedy rosyjska amunicja spada na rosyjskie terytorium. Takie wyliczenia, nawet jeśli ostrożne, robią wrażenie: pokazują powtarzalność błędów i skalę ryzyka dla zwykłych mieszkańców. W Biełgorodzie kluczowa jest sekwencja: najpierw dźwięk maszyny lecącej w stronę Ukrainy, potem eksplozja przy podstacji i awaria energii w mieście oraz okolicznych miejscowościach. Świadkowie mówią o „deszczu kamieni” nad dachami, co – jak podkreślają dziennikarze – nie pasuje do typowego uderzenia drona-kamikadze, ale do zrzutu cięższego ładunku z powietrza. 

Wciąż nie ma precyzyjnych danych o typie pocisku ani oficjalnej mapy zniszczeń; wiemy jednak o uszkodzonej ciężarówce i wybitych szybach. Brak alarmu przeciwlotniczego wcześniej też nie pomaga w wersji o nalocie z zewnątrz. Jeśli potwierdzi się hipoteza o „swojej” bombie, wróci niewygodne pytanie o jakość szkolenia i stan sprzętu na rosyjskich lotniskach frontowych. Warto przypomnieć, że w ostatnich miesiącach opisywaliśmy już serię nieudanych zrzutów i tajemniczych eksplozji w regionach przygranicznych – trend, który z biegiem czasu przestał wyglądać na wyjątki.

Co dalej: konsekwencje dla bezpieczeństwa i rosyjskiej narracji

Incydent w Biełgorodzie uderza w dwa newralgiczne punkty: pewność obywateli, że państwo kontroluje przestrzeń powietrzną nad ich domami, oraz wiarygodność narracji o „pełnej kontroli” sytuacji. Awaria prądu przy podstacji to nie jest pojedynczy, łatwy do przykrycia epizod – to sygnał, że loty z uzbrojeniem odbywają się w pobliżu krytycznej infrastruktury bez marginesu na błąd. Jeśli śledczy potwierdzą błąd po stronie rosyjskich sił, konsekwencje mogą być dotkliwe: od zmian w procedurach, przez ograniczenia w użyciu niektórych typów uzbrojenia, po doraźne wstrzymania lotów nad terenami zabudowanymi. 

Dla mieszkańców liczy się jednak przede wszystkim to, kiedy wróci zasilanie i czy podobne zdarzenia da się wykluczyć. W szerszym planie to kolejny cios w rosyjską opowieść o sprawności technicznej i dyscyplinie – tym groźniejszy, że potwierdzany serią podobnych historii z ostatnich miesięcy. Wątek „co najmniej 133. przypadków” może stać się paliwem dla krytyków Kremla, ale też dla tych, którzy domagają się większej przejrzystości działań wojska. Na razie pozostają oficjalne, skąpe komunikaty i ślady na ziemi obok podstacji – plus wiele znaków zapytania.

Bądź na bieżąco - najważniejsze wiadomości z kraju i zagranicy
Google News Obserwuj w Google News