Rafał Trzaskowski na marszu 4 czerwca. "Władza próbuje niszczyć demokracje"
Rafał Trzaskowski na marszu 4 czerwca. Prezydent Warszawy stanął ramię w ramię z Donaldem Tuskiem i Lechem Wałęsa. Kiedy sięgnął po mikrofon, nie hamował języka. - Władza próbuje niszczyć demokracje - powiedział włodarz stolicy. Mocnych słów padło jednak więcej.
Rafał Trzaskowski się nie hamował
Rafał Trzaskowski przemawiał przed morzem ludzi w biało-czerwonych barwach tuż po Donaldzie Tusku i Lechu Wałęsie . Prezydent Warszawy nie zamierzał utknąć w cieniu poprzedników. Sięgnął po mikrofon i się zaczęło. Jego słowa na pewno nie przypadną do gustu władzy, a i na pewno nie umkną uwadze TVP, które od lat pokazuje prezydenta Warszawy w złym świetle.
- Chcemy Polski demokratycznej, otwartej, europejskiej - powiedział Rafał Trzaskowski. Ten łagodny wstęp nie zapowiadał dotkliwych ciosów skierowanych w stronę PiS.
Prezydent Warszawy zabrał głos na marszu, padły mocne słowa
Rafał Trzaskowski nie przejmuje się tym, co pomyślą o nim polityczni przeciwnicy. Skupiony był na tym, by przekazać, co naprawdę myśli na temat sytuacji w Polsce.
- Zebraliśmy się tutaj 4 czerwca nie bez powodów - powiedział prezydent Warszawy przed tłumem ludzi zgromadzonych na placu na Rozdrożu. Nagle zaczął krzyczeć “ obudź się Polsko ”. - Jestem absolutnie przekonany, że zwyciężymy - dodawał.
Rafał Trzaskowski zagrzewał tłum do wiary w sukces
Prezydent Warszawy nagle wbił PiS dotkliwą szpilę. - Władza próbuje niszczyć demokracje , próbuje upolitycznić wszystkie niezależne instytucje - mówił wprost do mikrofonu. - Właśnie wtedy musimy mówić o wolności - dodawał i ponownie zachęcił tłum do krzyku. Tym razem skandowano “mamy dość”.
Rafał Trzaskowski zdecydował się na kilka słów po angielsku. W wypowiedzi skierowanej do zagranicznych dziennikarzy relacjonujących opozycyjny marsz 4 czerwca przekazał, że Polska nie jest zagubiona.
- Jeszcze Polska nie zginęła - skandował prezydent Warszawy. - Obudź się Polsko, chodźcie z nami - dodawał na koniec Rafał Trzaskowski. Chwilę później razem z Donaldem Tuskiem i byłym prezydentem RP Lechem Wałęsą ruszył w stronę czerwonego, piętrowego autobusu przybranego w biało-czerwoną flagę. Stanął tuż za nim i uroczyście rozpoczął marsz, który zakończy się na placu Zamkowym.