Nieoficjalne informacje sprzed chwili. W karambolu zginęła dwójka małych dzieci
W piątkowym karambolu na S7 w Borkowie na Pomorzu zginęły cztery osoby, a kilkanaście trafiło do szpitala. Jak podają lokalne media, wśród ofiar mają być dzieci w wieku 7 i 9 lat. Z relacji jednego ze świadków zdarzenia wynika, że na południowej obwodnicy Gdańska kierowcy momentalnie utworzyli korytarz życia. Jednak to, co zrobiła część z nich, było skrajnie nieodpowiedzialne. Kolejna osoba opowiedziała o tym, jak doszło do tragedii.
Koszmarny karambol pod Gdańskiem
W sobotę rano służby wciąż pracowały na miejscu tragicznego wypadku, do którego doszło ubiegłej nocy o godzinie 23.15. Do policjantów wpłynęło wówczas zgłoszenie o zdarzeniu z udziałem 22 pojazdów, kilka z nich zapaliło się. W jego wyniku śmierć na miejscu poniosły 4 osoby, a 15 zostało rannych.
ZOBACZ: Nocna katastrofa w polskim mieście. 4 osoby nie żyją, 12 walczy w szpitalu
4 osoby nie żyją, 15 zostało rannych. Tragiczny bilans wypadku pod Gdańskiem
Poszkodowani zostali niezwłocznie przetransportowani do szpitali w okolicznych miejscowościach. Jak podaje portal trójmiasto.pl, wśród ofiar śmiertelnych są dzieci w wieku 7 i 9 lat.
W akcji ratunkowej brało udział m.in. 18 zastępów straży pożarnej i śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Około godziny 10 w sobotę policjanci poinformowali, że ruch na miejscu został przywrócony. Decyzją prokuratury zatrzymany został kierowca jednego z pojazdów.
ZOBACZ: 15-latka zaginęła w strasznych okolicznościach. Potwierdziło się najgorsze
Wstrząsająca relacja świadka z wypadku pod Gdańskiem. "200 metrów jechał bez zatrzymania, taranując samochody"
Lokalny portal rozmawiał z jednym ze świadków zdarzenia, który na wysokości węzła Lipce “zobaczył jakby wybuch”.
Gdy dojechałem na miejsce, zobaczyłem, jak ludzie angażują się w pomoc ofiarom. Natychmiast powstał korytarz życia, wyciągaliśmy poszkodowanych z samochodów – powiedział w rozmowie z portalem trójmiasto.pl.
W pewnym momencie kierowcy mieli zachować się skrajnie nieodpowiedzialnie.
Nieodpowiedzialni kierowcy zaczęli jechać pod prąd, korytarz życia przestał pełnić swoją funkcję, bo nie było jak się przecisnąć – wiele odcinków jest tam przecież remontowanych, więc było ciasno – dodał.
W sprawie karambolu policjanci zatrzymali 37-letniego kierowcę jednej z ciężarówek , która brała udział w wypadku.
Mężczyzna, jadąc drogą S7 w kierunku Gdyni, najechał na tył poprzedzających pojazdów. Został przebadany na zawartość alkoholu w organizmie, był trzeźwy. Policjanci zabezpieczyli również jego krew do dalszych badań – przekazał w rozmowie z Gońcem mł. asp. Karol Kościuk, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Pruszczu Gdańskim.
W rozmowie z portalem jeden z pracowników służb ratunkowych, który pomagał poszkodowanym na miejscu zdarzenia, odniósł się do najgorszych doniesień. Według jego relacji wśród ofiar wypadku może być troje dzieci.
Ten odcinek jest remontowany i momentami jest dosyć wąsko. W związku z tym, że jechał bardzo szeroki transport gabarytowy, piloci zatrzymali z naprzeciwka ruch, żeby kierowcy mogli się "powykręcać". A jako że było to bezpośrednio po meczu Lechii, ruch był wzmożony i zrobił się dość duży korek. Na to wszystko wjechał ten tir. 200 metrów jechał bez zatrzymania, taranując samochody. W wyniku tego taranowania zapaliło się auto, w którym spłonął ojciec z dzieckiem. Drugie dziecko wypadło z samochodu i zostało zmiażdżone przez auta, które wręcz frunęły, pchnięte przez tę ciężarówkę. Pojawiła się też informacja, choć służby do tej pory jej nie zweryfikowały, że trzecią ofiarą również było dziecko – cytuje jego wypowiedź portal trójmiasto.pl