Mocne słowa o śmierci Grzegorza Borysa. "Ktoś mu pomógł"
Grzegorz Borys nie żyje. Według przedstawionych przez prokuraturę informacji, mężczyzna utonął w zbiorniku Lepusz, choć na jego ciele ujawniono też rany charakterystyczne dla osoby chcącej popełnić samobójstwo. W wersję tę nie wierzy jednak znany kryminolog dr Paweł Moczydłowski. - Cała sprawa śmierdzi - uważa.
Finał poszukiwań Grzegorza Borysa. Mężczyzna nie żyje
W poniedziałek 6 listopada cała Polska usłyszała informacje, na które czekaliśmy od 20 października, czyli dnia, w którym Grzegorz Borys miał zamordować z zimną krwią swojego 6-letniego syna Aleksandra.
Ciało poszukiwanego znaleziono nieopodal domu, w zbiorniku wodnym w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. We wtorek przeprowadzona natomiast została sekcja zwłok , która wykazała, że bezpośrednią przyczyną śmierci 44-latka było utonięcie.
Co ciekawe, prokuratura ujawniła także, że na ciele na przedramionach, szyi i udach denata natrafiono na płytkie i powierzchowne rany cięte. Śledczy są przekonani, że to obrażenia "charakterystyczne dla osób podejmujących próby samobójcze".
Znany kryminolog mocno o śmierci Grzegorza Borysa
Portal natemat.pl zapytał o ocenę podawanych opinii publicznej informacji wybitnego kryminologa prof. Pawła Moczydłowskiego. Jego zdaniem, przedstawione informacje nie są wiarygodne i mogą świadczyć o tym, że służby nie mówią społeczeństwu całej prawdy.
– Tragikomiczna i absurdalna jest dla mnie desperacja, z jaką miał dążyć do samobójstwa. Gdyby chciał, zrobiłby to wcześniej, a nie ganiając po lasach, gubiąc wybiórczo przedmioty, komórkę czy plecak. Rzucano granatami hukowymi, by wypłoszyć go z jam? To brzmi absurdalnie – ocenił.
ZOBACZ: Nie żyje Grzegorz Borys. Mieszkańców nadal zastanawia tajemnicza rzecz na osiedlu
Były szef polskiego więziennictwa uważa ponadto, że “cała otoczka jest przerażająca i niejasna”. W jego opinii Grzegorz Borys nie miał osobowości samobójcy, a psychopaty.
- Strzela sobie w łeb i co, nie udaje mu się? Kule się go nie imają? Tnie się więc po całym ciele i też mu nie wychodzi? No to postanawia: to się utopię. To się kupy nie trzyma. Według mnie, ktoś mu pomógł - uważa.
Prof. Paweł Moczydłowski: "Cała sprawa śmierdzi"
Prof. Paweł Moczydłowski odniósł się także do doniesień o śladach od broni pneumatycznej na skroniach 44-latka. Jak wyjaśnia, nielogiczne wydaje się to, by Grzegorz Borys uciekał do lasu, aby się postrzelić, skoro mógł zrobić to w domu.
ZOBACZ: Policja ujawniła szczegóły znalezienia zwłok Grzegorza Borysa. Dostęp do ciała był utrudniony
- Cała sprawa śmierdzi i czuć, że podejmowano różne zabiegi, mające sprawić, by informacja wyglądała tak, jak dziś podana przez prokuraturę - twierdzi.
Kryminolog nie wyklucza, że sprawa skończy się “kompromitacją podobną do sprawy Jaworka”. W jego przekonaniu poszukiwany w ostatnich dniach wojskowy uciekał, a gdy został schwytany, “pomogło się mu w samobójstwie i potrzymało w wodzie”. - Czuć, że boją się kompromitacji - spuentował, nawiązując do stanowiska służb.
Źródło: natemat.pl