Miałam COVID. Byłam w 3 szpitalach, czekałam 10 godzin i usłyszałam: "Proszę kupić test z apteki"
Gdybym nie walczyła o to, by zrobić mi test, nikt by go nie wykonał, a ja mogłabym pojechać pociągiem z tłumem ludzi do rodziców i spędzić z nimi Święta. Zamiast zbadania obecności wirusa, skupiono się na odsyłaniu mnie do kolejnych szpitali, a następnie na mojej (zdrowej) waginie, którą badano przez 8 godzin. W ostateczności test musiałam sama kupić w aptece, a następnie walczyć o to, by potwierdzić jego wynik w punkcie pobrań i dostać oficjalną izolację. Całość zmagań i walki o dopisanie do osób zarażonych trwała 5 dni. W gorączce, dreszczach, przy potwornej słabości. Opisuję moją walkę o to, by dostać potwierdzenie zarażenia wirusem.
Najpierw był ból.
Potworny, przeszywający ból, który sprawił, że przez wiele godzin nie wychodziłam z parującej wanny.
Zapalenie pęcherza trwało niecały tydzień. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale każda osoba z macicą, która je przeżyła, pewnie wie, o czym mówię. Ból, żółte tabletki, cierpienie. A potem przyszła gorączka, wymioty i kaszel. Jednocześnie nie przestawałam krwawić z okolic intymnych.
Przychodnia
Po nocy pełnej dreszczy i wymiotów poszłam do swojej przychodni. 10 minut pieszo. Usłyszałam, że nie ma terminów i z takimi objawami mam się udać do szpitala.
- Którego? - A to powiem pani, że nie wiem.
Szpital Południowy
Mieszkam na Ursynowie. Zadzwoniłam do Szpitala Południowego, opisałam swoje objawy. ,,Jesteśmy szpitalem covidowym, to nie u nas" - odpowiedział mężczyzna. - ,,Proszę spróbować w Szpitalu Czerniakowskim" .
Dzwonię. ,,Proszę przyjechać, może panią zbadają" - słyszę.
Szpital Czerniakowski
Wsiadam w taksówkę, bo jest mi tak słabo, że ledwo stoję, a do szpitala pieszo miałabym ponad godzinę. Idę do izby przyjęć, stoję w kolejce z pół godziny. Nie ma gdzie usiąść. Podchodzę w końcu do okienka, czuję się coraz gorzej.
- Tak? - Mam krwawienie z okolic intymnych, katar, dreszcze, zawroty głowy, wymiotowałam w nocy i bardzo mi słabo. - To nie u nas, proszę jechać do Szpitala Orłowskiego.
Szpital Orłowskiego
Znów taksówka, jadę. Kręci mi się w głowie. Wysiadam, doczłapuję do rejestracji. Tu można usiąść, co drugie krzesło zaklejone, by zachować dystans. I tylko kilkanaście minut czekania.
- Mam krwawienie z okolic intymnych, katar, dreszcze, zawroty głowy, wymiotowałam w nocy i bardzo mi słabo. - To do nas? - Zostałam tu odesłana z dwóch szpitali i przychodni. - Na pewno szpital na Czerniakowskiej, a nie Szpital Czerniakowski? - Szpital Czerniakowski mnie tu odesłał. - Dobrze, to proszę iść na izbę przyjęć. Tam panią może zbadają.