Lekarz Kamilka z Częstochowy udzielił zaskakującego wywiadu. Jego słowa będą dla wielu szokiem
Lekarz Kamilka z Częstochowy podzielił się szokującym wyznaniem. - Z medycznego punktu widzenia Kamil nie był w żaden sposób wyjątkowy - powiedział dr n. med. Andrzej Bulandra. 8-latek z takim poparzeniami powinien wyjść ze szpitala po trzech tygodniach, ale Kamilek nie wyszedł z niego nigdy. Wszystko przez jeden smutny i tragiczny szczegół w historii chłopca.
Lekarz Kamilka z Częstochowy przerwał milczenie
Kiedy przekazano informacje, że Kamilek z Częstochowy nie żyje , cała Polska zamarła. Przez 35 dni wszyscy liczyli, że finał tej sprawy będzie inny. Kiedy ojciec 8-latka przekazał, że jego syn przyjął ostatnie namaszczenie , przeczuwano jednak, że lekarze przygotowują na najgorsze.
Dr n. med. Andrzej Bulandra opiekował się Kamilkiem. To właśnie on oceniał szanse na przeżycie chłopca i zdradzał część wiadomości na temat procesu jego leczenia. W najnowszym wywiadzie dla Wirtualnej Polski specjalista chirurgii dziecięcej, koordynator Centrum Urazowego dla Dzieci w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach podzielił się szokującym dla niektórych stwierdzeniem . Dzieci jak Kamilek jest więcej, niż nam się wydaje?
Szokujące słowa lekarza Kamilka z Częstochowy
Już wcześniej dr Bulandra ujawniał, że nikt nie przygotował lekarzy na to, w jak ciężkim stanie jest Kamilek . Specjaliści ze szpitala po kolei odkrywali kolejne urazy i kolejne komplikacje związane z przemocą domową i brutalnością ojczyma 8-latka z Częstochowy.
Teraz dr Bulandra wskazuje, że w przypadku poparzeń analogicznych do tych Kamilka z Częstochowy w kwestii standardowego dziecka nikt nie mówiłby o zagrożeniu życia .
- Gdyby hipotetyczny ośmiolatek z takimi oparzeniami, jakie miał Kamil, trafił do nas do szpitala bezpośrednio po oparzeniu, to prawdopodobnie w ogóle nie byłoby konieczności przyjęcia go na OIT - mówił w rozmowie z wp.pl lekarz Kamilka z Częstochowy. To jednak nie wszystko.
Zwłoka w udzieleniu pomocy zaważyła na życiu Kamilka z Częstochowy
Poparzenia nie były zagrożeniem, ale w połączeniu z innymi problemami i wycieńczonym organizmem dziecka walczącym o przeżycie od dawna, dopełniły morderczej mieszanki. Najgorsza była zwłoka w udzieleniu Kamilkowi pomocy . - Spowodowała, że rany miał zakażone, przez to trudno gojące się i wymagające większej liczby zabiegów . A postępująca choroba oparzeniowa spowodowała niewydolność wielonarządową - wyjaśnił dr Bulandra.
- Z medycznego punktu widzenia Kamil nie był w żaden sposób wyjątkowy - oświadczył ku zdziwieniu wielu lekarz pochowanego w sobotę 13 maja 8-latka. - W jego przypadku tylko okoliczności powstania obrażeń były szokujące . Natomiast my mamy przypadki i cięższe, i dłużej leżące w szpitalu - dodał dr Bulandra.
Niestety statystyki i szpitalne sale nie kłamią . Dziecięcych dramatów w Polsce nie brakuje. - Wczoraj przyjęliśmy kolejne (dziecko - przyp. red.). Jest ich co najmniej kilkanaście rocznie. Jak to pomnożymy przez liczbę szpitali pediatrycznych w Polsce, to wychodzi kilkaset, do kilku tysięcy przypadków rocznie. A wciąż jest to liczba niedoszacowana . Bo to są tylko te dzieci, które zostały przyprowadzone do lekarza i te, które zostały przez nas wychwycone. A na pewno jest całe mnóstwo dzieci, które cierpią w domach i w ogóle nie trafiają do lekarza - dodał we wstrząsających słowach specjalista. Pamiętajmy, aby zawsze reagować na krzywdę innych, a w szczególności dzieci. Brak reakcji to przyzwolenie na przemoc .
Źródło: wp.pl