Ksiądz latami wykorzystywał córkę własnej siostry. "W nocy molestował, a rano odprawiał mszę"
Skandal rodzinno-kościelny w małej wsi. Ksiądz Marek latami wykorzystywał seksualnie swoją siostrzenicę. Matka dziewczyny przerwała milczenie i relacjonuje szokujące szczegóły poczynań członka własnej rodziny. Przyznała, że to wszystko zachwiało jej gorliwą wiarą.
Szokująca sprawa molestownia przez księdza
Sprawa księdza Marka wyszła na jaw podczas Wigilii w 2019 roku. Jego ofiara powiedziała wtedy wujkowi, że nie zapomniała o latach molestowania. - Teraz każda Wigilia, każde święta Bożego Narodzenia to przeżywanie od nowa tej tragedii - powiedziała w rozmowie z dziennikarzami gazeta.pl mama pokrzywdzonej. Kobieta przekonuje, że nie pragnie zemsty, ale sprawiedliwości. Boi się, że duchownego nie spotka żadna kara i do końca życia będzie mieszkał w domu dla księży.
Rodzina pochodzi z Zagórz w powiecie chrzanowskim, w Małopolsce. Ksiądz Marek zaczął molestować dziewczynę podczas wakacji w Bułgarii. - W nocy właził jej do łóżka, dotykał, mówił, że chce zobaczyć, jak staje się kobietą, że sam nie nie ma dzieci i nie wie, jak to jest, "gdy dziewczynka dorasta - relacjonowała matka. - Nie pozwalał jej spać w staniku. Gdy kąpali się w morzu, też ją molestował. A rano odprawiał msze - dodała.
Do ohydnych, bezprawnych czynów dochodziło także podczas wyjazdów na narty do Rabki czy w domu babci pokrzywdzonej. - Później córka powiedziała, że myślała, że tak się bawi dorosły mężczyzna ze swoim dzieckiem - przekazała. Rodzina w końcu zgłosiła sprawę do kurii. Duchowni pod naciskiem krewnych ofiary złożyli dokumenty do prokuratury..
Ksiądz zamiast do więzienia trafił do szpitala
W grudniu 2021 roku zapadł wyrok pierwszej instancji, skazujący ks. Marka na 4 lata pozbawienia wolności oraz odszkodowanie dla siostrzenicy. Ten nie zgłosił się jednak do zakładu karnego, bo trafił do szpitala.
Sprawa trafiła do sądu apelacyjnego, który latem 2022 roku podtrzymał wyrok, ale odroczył jego wykonanie ze względu na stan zdrowia duchownego. - Zaraz będzie rok od prawomocnego wyroku, a Marek mieszka sobie w domu dla chorych księży, żyje tam jak pączek w maśle. Ma wyprane, posprzątane, jedzenie dostaje pod nos - oburza się matka skrzywdzonej dziewczyny. - Myśmy już byli przekonani, że dosięgnie go sprawiedliwość i poczujemy ulgę, trochę tego bólu nam odejdzie, ruszymy dalej. Pomyślałam wtedy, że on może wszystko - mówiła załamana na łamach portalu gazeta.pl.
Sprawa zachwiała wiarą matki
Jak przyznaje z bólem serca kobieta, dziś dostrzega, że “były sygnały, mogła mi się wcześniej zapalić czerwona lampka”. Matka ofiary przyznała się nawet, że sama wielokrotnie negatywnie patrzyła na doniesienia o skrzywdzonych przez księży pedofilów.
- Myślałam, że to wszystko nieprawda, atak. O Jankowskim to chyba u was czytałam. Jak ludzie dziecięce buciki pod pomnikiem zostawiali, ktoś tam czerwoną farbą ochlapał albo napisał "pedofil". Myślałam: No nie! Teraz, po tylu latach, komuś się przypomniało, że był molestowany? Przecież to nagonka na Kościół. Jak ksiądz, który przy ołtarzu dotyka Pana Jezusa, może później wkładać dziecku ręce w majtki? Ktokolwiek, ale nie ksiądz. Nie mogłam tego pojąć, nie wierzyłam, dopóki nas to nie spotkało. Byłam gorliwą katoliczką, z naciskiem na "byłam". Teraz się nawet nie modlę - wyznała kobieta.
Źródło: gazeta.pl