Kolacja z najbogatszym Polakiem. Marcinkiewicz odsłonił kulisy rozmów z Kulczykiem?
Kazimierz Marcinkiewicz, wracając we wpisie na LinkedIn do wydarzeń sprzed niemal dwóch dekad, odsłania nieznane kulisy swoich kontaktów z biznesem w latach 2005–2006 – okresie, który okazał się dla polskiej gospodarki wyjątkowo dynamiczny. Wśród wspomnień byłego premiera znalazła się również anegdota o jego spotkaniu z najbogatszym wówczas Polakiem. Marcinkiewicz nie mówi wprost z kim się spotkał, ale najbogatszym Polakiem był wtedy Jan Kulczyk.
Czas gospodarczego wzrostu
Lata 2005–2006 to – zdaniem byłego premiera – czas imponującego przyspieszenia gospodarczego. Wzrost PKB skoczył z 3,6% do 6,2%, inwestycje zagraniczne niemal się podwoiły – z 8,3 mld euro do 15,6 mld euro, a bezrobocie zaczęło systematycznie spadać. Jak podkreśla Marcinkiewicz w swoim wpisie, odbiór społeczny pozytywnych zmian był szybki, co przekładało się również na rosnące poparcie polityczne.
Były premier tłumaczy, że kluczem była intensywna współpraca z biznesem oraz duże międzynarodowe otwarcie – od spotkań w Polsce, po obecność na największych światowych forach gospodarczych.
Kolacja z najbogatszym Polakiem
Wśród licznych spotkań, które Marcinkiewicz odbywał jako szef sejmowej komisji skarbu państwa, jedno zapadło mu szczególnie w pamięć – kolacja z najbogatszym Polakiem. Byłemu premierowi chodzi najprawdopodobniej o Jana Kulczyka, który w tamtych latach zajmował pierwsze miejsce na liście.
Z ich rozmowy – trwającej około dwóch i pół godziny – Marcinkiewicz zapamiętał nie tylko merytorykę, lecz także zabawny epizod.
"Gadaliśmy pewnie z 2,5 godz., po czym na stół trafia zapakowana butelka wina. Otwieram opakowanie i mówię: muszę sprawdzić ile kosztuje, żeby wpisać do rejestru korzyści. Na co gospodarz, biorąc butelkę: może zejdźmy na dół, jeszcze wcześnie, więc śmiało możemy ją wypić" – czytamy we wpisie na serwisie Linkedin.
Polska na światowych salonach
Marcinkiewicz wspomina również współpracę z Cezarym Stypułkowskim, ówczesnym prezesem PZU, dzięki któremu polska delegacja miała okazję prezentować swój potencjał m.in. w Davos i Zurychu. W tle toczyły się głośne w Europie spory – o PZU z holenderskim Eureko oraz o BPH z włoskim UniCredit. Paradoksalnie to one miały sprawić, że globalne instytucje jeszcze chętniej chciały rozmawiać z polskim rządem.
Duże wrażenie na komentujących wpis byłego premiera zrobiła relacja z jego spotkania z honorowym prezesem japońskiej firmy Toyota.
"Był już u Węgrów i Słowaków, bo planowali uruchomienie fabryki silników. Wiedziałem, że Słowaków nie przebijemy, bo oni dawali bardzo duże i długotrwałe ulgi podatkowe. Zupełnie bez sensu. Musiałem „kupić” pana Toyodę czym innym. Specjalista od Japonii nauczył mnie powitania po japońsku. Nauczyłem się dwóch zdań i odpowiednich skinięć i tak powitałem swojego gościa. Po jego reakcji wiedziałem, że fabryka silników będzie u nas, bo był bardzo mile zaskoczony. Nie rozmawialiśmy o ulgach podatkowych tylko o pięknej Polsce i wspaniałej Japonii".
Co stało się z Kazimierzem Marcinkiewiczem po odejściu z rządu?
Po odejściu z funkcji premiera w 2006 roku Kazimierz Marcinkiewicz przez krótki czas pełnił jeszcze funkcję p.o. prezydenta Warszawy oraz komisarza stolicy. Wkrótce jednak całkowicie wycofał się z bieżącej polityki i rozpoczął karierę w sektorze finansowym.
Pracował m.in. jako doradca w Goldman Sachs, a z czasem stał się jednym z bardziej rozpoznawalnych komentatorów życia publicznego. Choć pojawiał się jeszcze okazjonalnie w debacie publicznej – głównie jako ekspert, nie polityk – jego życie zawodowe zaczęło stopniowo ustępować miejsca medialnym doniesieniom na temat życia prywatnego.
Po rozwodzie z pierwszą żoną w 2009 r. związał się z młodszą partnerką, z którą był w kolejnych latach w publicznej, czasem burzliwej relacji. W ostatnich latach znany był m.in. z medialnych doniesień o sądowych sporach dotyczących alimentów, które ostatecznie zostały sądowo zniesione po latach batalii.
Źródło: Linkedin