Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > Hotelarze szykują się na nielegalną majówkę. Zapowiadają, że się otworzą
Oktawian Góral
Oktawian Góral 06.05.2021 15:13

Hotelarze szykują się na nielegalną majówkę. Zapowiadają, że się otworzą

niebieski tekst goniec.pl na białym tle
Pixabay.com/jackal211/CC0

Obostrzenia zostały przedłużone. Oznacza to, że ani gastronomia w formie stacjonarnej, ani hotele nie mogą działać. Przedsiębiorcy, których biznesy są na skraju bankructwa, mają dość. Zapowiadają, że i tak otworzą swoje podwoje dla gości i będą działać w szarej strefie. Kolejne punkty są otwierane mimo obostrzeń i zakazów.

Majówka będzie, mimo zakazów

Właściciele pensjonatów, gościńców i hoteli nie zamierzają bezczynnie czekać. Każdy doskonale zdaje sobie sprawę, że w majówkę, mimo apeli rządu, Polacy nie pozostaną w domach. Marek Łuczyński, prezes Polskiej Izby Hotelarzy w rozmowie z Gazetą.pl wskazuje wprost: - Polacy wyjadą za granicę, bo przecież wiele krajów przyjmuje turystów, lub spędzą majówkę w kraju, bo szara strefa działa. Są kwatery prywatne, które potajemnie będą przyjmować gości - komentuje ekspert.

Słowa prezesa potwierdza właściciel pensjonatu w Murzasichlu. W rozmowie z naszym portalem wskazuje, że w majówkę obiekt będzie działał. - Już teraz mamy zarezerwowane wszystkie pokoje na majówkę. Kontroli się nie obawiam, bo już tak działaliśmy podczas ferii. Miałem w pensjonacie policjantów, którzy przyjechali na swój urlop... Wszyscy jedziemy na tym samym wózku - wskazuje w rozmowie z nami hotelarz, prosi jednak o zachowanie anonimowości.

Marek Łuczyński z PIH wskazuje, że lockdown jest „papierowy”, a Polacy nie przestrzegają obostrzeń i lekceważą apeli rządu. Łuczyński w Gazecie zaznacza, że to, co robi obecna władza to nieodpowiedzialność i igranie z potrzebami przedsiębiorców, którzy tworzą polską gospodarkę.

- Nie da się prowadzić odpowiedzialnie biznesu z tygodnia na tydzień. Rząd igra z ogniem. Jestem przekonany, że gdyby nie ta kroplówka z PFR-u, która uzależniła wielu hotelarzy od pseudopomocy rządowej, to wielu otworzyłoby się już w maju, ale boją się stracić subwencje. Za chwilę jednak może im wyjść z wyliczeń, że lepiej otworzyć biznes niż czekać na subwencję. Może się okazać, że nawet jeśli będą płacić kary i tak wyjdą na plus. Po co tak polaryzować branżę? - mówi prezes Polskiej Izby Hotelarzy.

Zawiść, zazdrość, donosy

Słowa prezesa potwierdza nasz rozmówca. Wskazuje, że rządowa pomoc nijak ma się do potrzeb, jakie ma jego biznes. Hotelarz zdradza także, że najbardziej boli go zawiść ludzka. Donosy na działające pensjonaty wpływają w dużej mierze od innych hotelarzy, którzy widzą, że ktoś ma więcej gości, że lepiej sobie radzi. 

- Sytuacja jest pełna absurdu. Zgłoszenia, że mam gości wpływają od innych, którzy otworzyli. Bo mam więcej przyjezdnych, bo lepiej sobie radzę niż oni, bo więcej zarobię. Dla mnie jest to sytuacja beznadziejna, głupia. Mówi się, że „nie należy narobić do własnego gniazda”, a moi koledzy to robią. Donoszą na siebie wzajemnie. Opanujcie się, bo wszyscy zaraz zbankrutujemy i nikt nie będzie miał za co żyć - informuje nas hotelarz.

Mężczyzna dodaje, że pomoc od rządu jest symboliczna i w żaden sposób nie odzwierciedla tego, ile zarobiłby, gdyby mógł działać legalnie. - To, co skapuje z pańskiego stołu, pozwala dożyć do kolejnego przelewu na konto. Ale co z tego? Po to prowadzę biznes, żeby zarabiać. Nie wypłacę premii pracownikom, bo nie mam z czego. Nie przeprowadzę remontu, bo nie mam za co, zamknięty hotel niszczeje, serce się kraja. Otwieram! Będę przyjmował gości. Muszę utrzymać obiekt w dobrym stanie, na kolejne sezony. Na to jest potrzebna kasa, to co daje rząd nie starcza... Nie se w d**ę wsadzą taką pomoc! - słyszymy.

Na pytanie, w jaki sposób sprzedaje noclegi, wskazuje, że tutaj najlepiej działa marketing szeptany. - Cofnęliśmy się do komuny. Czujemy się tutaj jak bimbrownicy. Każdy działa, ale nikt się nie przyznaje. Z pensjonatów korzystają policjanci, pracownicy służb... Absurd! - dodaje. Rozmówca wskazuje, że dzięki klientom z ferii, gdy udało się uruchomić obiekt, sprzedając „miejsca parkingowe dla dalekiej rodziny”, teraz o majówkę jest spokojny i nawet nie ogłaszał się w internecie. Klienci sami wracają, polecają znajomych. - Jakoś się to kręci. Ale jak długo? Tego nie wiem. Władza jest zdolna do wszystkiego, boję się, cholernie się boję. Ale muszę żyć. Mam rodzinę, mam pracowników, którzy mają rodziny - kwituje.

Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:

Tagi: Koronawirus