Grał w "M jak miłość", "Na dobre i na złe" czy "Ekstradycji". Zmarł tragicznie, pozostał po nim tylko list

Edward Żentara miał jedynie 55 lat, gdy zmarł. Jego historia jest smutna i tragiczna, bowiem ceniony artysta postanowił targnąć się na swoje życie, lecz zanim to zrobił, pozostawił po sobie list. Co skłoniło go do tak drastycznego kroku? Mówiło się, że miał poważne problemy - zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym.
Kim był Edward Żentara?
Edward Żentara przyszedł na świat 18 marca 1956 roku w Sianowie i był aktorem, reżyserem oraz scenarzystą. Zagrał w wielu kultowych produkcjach, a widzowie mieli okazję zobaczyć go w m.in. “Fali zbrodni”, gdzie wcielał się w postać generała Rajmunda Sieradzkiego, zagrał także w “Dzikim” oraz “Dziki 2. Pojedynek”, tworząc rolę Andrzeja Baszyńskiego. Był także Wiktorem Nachorskim w “Pierwszej miłości”, Ernestem Sumarem w “Ekstradycji 3”, porucznikiem w “C.K. Dezerterzy” czy Piotrem w “Karate po polsku”.
Edward Żentara prywatnie był mężem Marty, którą poznał jeszcze jako młody mężczyzna. Para postanowiła wziąć ślub, a wkrótce na świat przyszedł ich syn, Mikołaj. Gdy po latach zaczął dostawać nieco mniej ról, to właśnie oni wspierali go w tej nowej, trudnej sytuacji.
Mamy w górach dom i spędzamy tam każdą wolną chwilę. To idealne miejsce, by wypocząć i nacieszyć się otaczającą przyrodą. Szum strumyka, las, a od wiosny — przydomowy ogród... Żona jest po kursie florystycznym. Dzięki niej rozpoznaję krzewy, kwiaty. Wystarczy kilka dni, by zregenerować siły - mówił w rozmowie z Marią Jolantą Ostrowską.
Dalsza część artykułu pod zdjęciem.

Tragiczna historia Edwarda Żentary
Choć Edward Żentara rzadziej pojawiał się na ekranach, cały czas był obecny w filmowym świecie. Swoich sił postanowił spróbować od drugiej strony kamery - został reżyserem, zaczął również pisać scenariusze. Szybko okazało się, że znakomicie sprawdza się w nowej roli. Jego umiejętności, wiedza i doświadczenie sprawiły, że przyjął pozycje dyrektora teatru - najpierw w Grudziądzu, a następnie w Koszalinie.
ZOBACZ TAKŻE: Niespodziewane zmiany w TV Republika, z ramówki znika uwielbiany program. Widzowie będą zaskoczeni
Niestety wraz z upływem czasu w życiu prywatnym Edwarda Żentary wiele się zmieniło. W 2008 roku zaczął kierować teatrem w Tarnowie i to właśnie tam poznał kobietę, która wyraźnie zawróciła mu w głowie. Ukochana aktora była od niego młodsza o 25 lat i również związana była ze światem artystycznym.
Ich związek był jednak dość burzliwy i przyczynił się do wewnętrznego konfliktu w teatrze. Mówiło się, że część aktorów zarzucała mu faworyzowanie partnerki kosztem innych pracowników. Edward Żentara na łamach lokalnego tygodnika miał zaprzeczać tym zarzutom, twierdząc jednocześnie, że jego ukochana posiada wykształcenie aktorskie, a w teatrze tarnowskim, na 17 premier, zagrała raz rolę pierwszoplanową i dwa razy drugoplanową.
Mówiło się, że aktor oraz jego partnerka stworzyli dość impulsywną i burzliwą relację. Mieli się rozchodzić, a następnie od nowa budować swój związek. Edward Żentara coraz bardziej pogrążał się w smutku, ukojenia szukając w alkoholu. Mówiło się również, że aktor zmagał się z depresją i przyjmował specjalistyczne leki.
Dalsza część artykułu pod zdjęciem.

Samobójcza śmierć Edwarda Żentary
Gdy Edward Żentara nie zjawił się w pracy ani nie dawał znaku życia, zaczęto go szukać. Został odnaleziony martwy w wannie i jak ustalono, popełnił samobójstwo poprzez podcięcie żył podudzia. W chwili śmierci miał 55 lat. Mówiło się, że aktor rzekomo wykrwawiał się przez kilka dni, zanim doszło do zgonu. Został pochowany na Cmentarzu Komunalnym w Koszalinie.
Ciało aktora znaleziono w jego mieszkaniu. Mimo reanimacji nie udało się go uratować - mówił w rozmowie z “Faktem” młodszy inspektor Dariusz Nowak z małopolskiej policji.
Pojawiły się również pogłoski, że Edward Żentara tuż przed śmiercią miał napisać list, w którym wyjaśnił powody tej dramatycznej decyzji. Nie ujawniono jednak jego treści - o ile ten faktycznie powstał.
To jest tragiczna sytuacja. Edward był w pełni sił. Jestem bardzo zaskoczona tym, co się stało. Żył życiem Stachury. Nie dał sobie rady z kłopotami. To się zdarza coraz częściej. W momencie, kiedy u wrażliwych osób następuje zbitka złych rzeczy i kiedy pojawiają się kłopoty, ludzie nie wytrzymują. Grałam u niego gościnnie w teatrze i graliśmy w jednym serialu. Jest mi niesłychanie żal, że nie wytrzymał ciśnienia - mówiła w rozmowie z "Faktem" Dorota Kamińska.
Dwa miesiące przed śmiercią pracownicy tarnowskiego Teatru mieli wystosować oficjalny i medialny list, w którym w krytyczny sposób opowiedzieli o dyrektorze placówki. Podkreślili w nim, że nie zgadzają się z jego sposobem zarządzania oraz doborem repertuaru.






































