Dziwna ustawka PZPN i Sport.pl. Ujawniamy kulisy
Sport.pl opublikował komunikat PZPN jako swój własny, zanim zapadł wyrok w sprawie wytoczonej nam przez związek po głośnym dziennikarskim śledztwie o rządach Cezary Kuleszy. W efekcie portal podał nieprawdę, że rzekomo przegraliśmy proces. Jak mogło dojść do takiej wpadki?
Opublikowali informację o wyroku przed wyrokiem. I to błędną
O 15.20 miał dziś zapaść wyrok w Sądzie Okręgowym w Warszawie w sprawie o „sprostowanie”, jaką PZPN wytoczył Gońcowi za tekst „Polski Związek Wódki Nożnej. Tak się bawią włodarze polskiej piłki”. Opisaliśmy w nim, jak istotną rolę dla działaczy PZPN odgrywa alkohol i jak bawią się na wspólnych biesiadach między innymi z politykami PiS. A także jak przekraczają granice, które u części działaczy i zawodników budzą niesmak.
O 15.38 Sport.pl już publikuje artykuł, w którym twierdzi, że PZPN wygrał – i że rzekoo sąd miał nakazać opublikowanie sprostowania do „informacji nieścisłych i nieprawdziwych”. W tekście cytowana jest adw. Agnieszka Chrzanowska reprezentująca PZPN, która miała powiedzieć po wyroku: „Wyrok potwierdza że sprostowanie stanowi realną i skuteczną ochronę przed rozpowszechnianiem informacji nieścisłych i nieprawdziwych”.
Miała. Bo nie powiedziała. Nie po wyroku.
Bo o 15.38 nie tylko nie zapadł jeszcze wyrok, ale nawet nie rozpoczęła się rozprawa. Było opóźnienie.
Ta zaczęła się 10 minut później, o 15.47 lub 15.48 – potwierdza nam dwójka prawników reprezentujących obie strony. Słowa sądu "oddala powództwo” padły dokładnie o 15.51 – mec. Magdalena Złotkowska, z Meritum Kancelaria Radców Prawnych, wówczas wysłała krótkie info op tym współpracownikowi z kancelarii.
Potem sędzia krótko – przez kilka minut - słownie uzasadniał wyrok. Cała rozprawa skończyła się tuż przed 16-stą, ok. 15.55- 15.56.
Mecenaska o kulisach sprawy
Czyli Sport.pl podał nieprawdziwy wyrok i cytował prawniczkę, która brała udział w rozprawie, 17-18 minut zanim ta rozprawa się zakończyła i owa prawniczka mogła w ogóle rozmawiać.
Jak to możliwe? "To był komunikat prasowy klienta – PZPN-u, zawierający moją wypowiedź, przygotowany na wypadek, gdyby klient wygrał lub przegrał sprawę. Redakcja pośpieszyła się z jego publikacją” - mówi mec Agnieszka Chrzanowska, która reprezentowała PZPN.
Prawniczka przyznaje, że o 15.38, gdy Sport.pl opublikował tekst, rozprawa się jeszcze nawet nie rozpoczęła. Jak mówi, pierwszy raz w swojej karierze spotyka się z taką sytuacją. Potwierdza nam, że przed publikacją tekstu o 15.38 w ogóle nie rozmawiał z nią Dominik Wardzichowski – który w artykule widnieje jako współautor.
W rozmowie ze mną Wardzichowski przeprasza za swój "skandaliczny błąd”. - Mieliśmy dwie wersje tego tekstu na wypadek wygranej – przegranej. Dostałem informację, że jest sprawa rozstrzygnięta tak, a nie inaczej i opublikowałem ją jak frajer - tłumaczy. Gdy pytam, czemu opublikowali komunikat PZPN jako własny tekst, twierdzi, że materiał, który ukazał się o 15.38, nie jest komunikatem PZPN.
Nie chce ujawnić, czy źródło, które podało mu nieprawdziwy wyrok, zanim ten w ogóle zapadł, było z PZPN.
Sprawa wyszła na jaw przypadkowo – redaktor naczelny Goniec.pl Janusz Schwertner w okolicy godz. 16-stej dostał informację, że redakcja przegrała sprawę – tak napisał Sport.pl Zadzwonił do prawnika, by zapytać o szczegóły i wtedy okazało się, że było dokładnie odwrotnie.
O 16.21 Sport.pl opublikował nową wersję tekstu, już z informacją, że PZPN przegrał, a Goniec.pl nie musi publikować sprostowania.
Po 18-tej redaktor naczelny Sport.pl Łukasz Cegliński napisał przeprosiny pod adresem redaktora naczelnego i redakcji Goniec.pl za 'niedopuszczalną pomyłkę”. „Nie mam nic na nasze usprawiedliwienie. Doszło do błędu ludzkiego, wyjaśnimy tę sytuację wewnętrznie i zadbamy o to, by nigdy się nie powtórzyła" - napisał.
Zmowa milczenia
Gdy pisałem tekst "Polski Związek Wódki Nożnej…”, dziwiłem się, że dotychczas żaden (z jednym wyjątkiem) z dziennikarzy sportowych nie opublikował kompleksowego obrazu tego, co się dzieje w związku, jak istotna w nim jest wódka i zabawa. A przecież widzieli to wszystko, bo jeżdżą na zgrupowania, mecze, na mistrzostwa. Widzą, co robią działacze.
Teraz - po tym gdy Sport.pl opublikował komunikat PZPN zanim zapadł w ogóle wyrok, w dodatku podając nieprawdę - nie dziwię się, że dziennikarze sportowi tak relatywnie niewiele pisali o tym, co naprawdę dzieje się w Związku.
Nie wierzę, że jakieś źródło w PZPN podało widniejącemu jako autor dziennikarzowi informację o wyroku, zanim on zapadł. Wierzę, że "autor” wykalkulował sobie, że skoro wyrok ma zapaść o 15.20, to opublikuje otrzymany ze Związku materiał kilkanaście minut później i nikt nie zauważy.
Janusz Schwertner pisał, że redakcja jest „na pasku” PZPN.
W tym wypadku trudno mu odmówić racji.
Ale jest i światełko w tym tunelu – przeprosiny ze strony autora padły nie tylko pod adresem naczelnego, autora i redakcji, ale także pani mecenas, która została postawiona w niekomfortowej sytuacji.
Z rzecznikiem PZPN Tomaszem Kozłowskim nie udało nam się skontaktować