Atak 23-latka na policjantów. Rodzina ujawniła, jak brzmiały jego ostatnie słowa
Tragiczne wydarzenia w Myślenicach wstrząsnęły lokalną społecznością. 23-letni mężczyzna, który kilka dni temu zaatakował osoby na terenie swojego dawnego zakładu pracy, został postrzelony przez policję i zginął. Rodzina zmarłego w rozmowie z mediami ujawniła, że był spokojnym i opanowanym człowiekiem na co dzień oraz ujawniła, jak brzmiały jego ostatnie słowa.
Atak 23-latka na policjantów. Mężczyzna został postrzelony i zginął
Do dramatycznych wydarzeń doszło 10 grudnia na terenie strefy przemysłowej w Myślenicach. 23-letni mężczyzna, uzbrojony w nóż i kij baseballowy, wtargnął na teren swojego byłego miejsca pracy, gdzie zaatakował przypadkowe osoby. Następnie uciekł, a chwilę później natknął się na patrol policji. Gdy funkcjonariusze wysiedli z radiowozu, agresywny mężczyzna ruszył w ich stronę. Policjanci, obawiając się o własne życie, użyli broni palnej. Padło kilka strzałów — jeden z nich okazał się śmiertelny.
W sumie policjant oddał trzy lub cztery strzały. Jeden z nich, w klatkę piersiową okazał się śmiertelny. Prokuratura dysponuje też nagraniem, które wykonała osoba postronna. Wynika z niego, że gdyby policjant nie oddał strzałów, sam zostałby zaatakowany — powiedziała w rozmowie z "Super Expressem" prokurator Oliwia Brożek Michalec, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
„To był spokojny chłopak”
Śmierć 23-latka wstrząsnęła jego bliskimi. Rodzina mężczyzny nie potrafi pogodzić się z tym, co się wydarzyło, i podkreśla, że nic nie zapowiadało tak dramatycznego finału. W rozmowie z dziennikarzami krewni wspominają go jako osobę spokojną i pracowitą.
To był spokojny chłopak. Wcześniej pracował w cukierni, szef bardzo go chwalił. Nie rozumiemy, co się stało, nie rozumiemy, dlaczego został zastrzelony — powiedział w rozmowie z „Super Expressem” wujek Łukasza W.
Odszedł z pracy po konflikcie. To były jego ostatnie słowa
Jak ustalili dziennikarze, 23-latek kilka tygodni wcześniej rozstał się z firmą po konflikcie z przełożonym. Chodziło o awarię maszyny, za którą początkowo obwiniono młodego pracownika. Choć sprawa została później wyjaśniona, a były pracodawca zaproponował mu powrót do pracy, mężczyzna nie zdążył już z tej oferty skorzystać.
Rodzina ujawniła również, co powiedział tuż przed wyjściem z domu — słowa, które dziś brzmią wyjątkowo przejmująco.
Lubił gotować. Kupił mięso, miał gotować obiad. Nagle powiedział, że idzie na spacer — ujawnił wujek zmarłego.