Alarm w NBP. Eksperci przewidują kryzys
W obliczu narastającego napięcia politycznego wokół Narodowego Banku Polskiego, Rada Polityki Pieniężnej (RPP) zdecydowała się na nietypowy krok. Wydano pilny komunikat mający bronić niezależności instytucji, jednak dokument – zamiast pokazać jedność – obnażył głębokie pęknięcia wewnątrz najważniejszego organu finansowego w Polsce.
Sytuacja wokół polskiego banku centralnego gęstnieje z dnia na dzień. W odpowiedzi na pojawiające się w przestrzeni publicznej doniesienia o planach pociągnięcia prezesa Adama Glapińskiego do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu, większość członków RPP wystosowała dramatyczny apel.
"Powstrzymajmy emocje" – czego dotyczy komunikat?
Głównym przesłaniem opublikowanego dokumentu jest wezwanie do zachowania spokoju i ochrona niezależności NBP. Sygnatariusze listu zwracają się do uczestników debaty publicznej z prośbą o:
- Wyciszenie negatywnych emocji.
- Zachowanie rozwagi w wypowiedziach dotyczących banku centralnego.
- Zaniechanie działań, które mogłyby zostać odebrane jako nacisk polityczny na organy NBP.
W narracji części mediów prawicowych oraz otoczenia prezesa Glapińskiego, obecne działania nowej większości parlamentarnej określane są mianem "zamachu". Komunikat RPP wpisuje się w tę retorykę obronną, sugerując, że podważanie mandatu prezesa może zachwiać stabilnością finansową państwa i osłabić pozycję złotego.
Rysa na monolicie. Kto nie podpisał listu?
Najważniejszym echem, jakim odbił się ten komunikat w świecie ekonomii, nie jest jednak sama jego treść, ale lista podpisów. Choć pod apelem widnieje nazwisko prezesa Adama Glapińskiego i większości członków Rady, zabrakło pod nim podpisów trzech członków RPP.
Brak jednomyślności jest znaczący. Sugeruje on, że wewnątrz Rady istnieje silna opozycja, która nie zgadza się z narracją o "zamachu" lub uważa, że RPP nie powinna być wykorzystywana jako tarcza w politycznym sporze o przyszłość prezesa. To jasny sygnał dla rynków: Rada Polityki Pieniężnej jest podzielona nie tylko w kwestii stóp procentowych, ale także w ocenie fundamentalnej sytuacji prawnej i politycznej NBP.
Trybunał Stanu i walka o niezależność
Konflikt ten nie wziął się z próżni. Nowa koalicja rządząca od miesięcy zapowiadała rozliczenie prezesa NBP, zarzucając mu:
- Upolitycznienie banku centralnego i sprzyjanie poprzedniej władzy.
- Błędy w komunikacji z rynkiem.
- Nieskuteczną walkę z inflacją w kluczowych momentach.
Zwolennicy prezesa Glapińskiego argumentują z kolei, że NBP jest instytucją chronioną konstytucyjnie oraz traktatami unijnymi, a jakakolwiek próba odwołania prezesa przed upływem kadencji jest atakiem na suwerenność polityki pieniężnej Polski.
Co to oznacza dla gospodarki?
Spór na linii Rząd – NBP oraz wewnętrzny podział w RPP to nie tylko temat polityczny. To realne ryzyko dla polskiej gospodarki.
Zagraniczni inwestorzy i rynki finansowe nade wszystko cenią stabilność i przewidywalność. Otwarta wojna o kontrolę nad bankiem centralnym może zostać odebrana jako sygnał ostrzegawczy, co w konsekwencji może prowadzić do osłabienia kursu złotego i wzrostu kosztów obsługi polskiego długu.
Pilny komunikat RPP miał uspokoić nastroje, ale przez brak jednomyślności mógł paradoksalnie dolać oliwy do ognia, pokazując, że w gmachu przy ulicy Świętokrzyskiej trwa walka o wpływy, której końca na razie nie widać.