4-latek zginął pod kołami tramwaju. Bulwersujące, co w tym czasie miał robić motorniczy
Na jaw wychodzą porażające fakty dotyczące tragedii na warszawskiej Pradze-Północ, w wyniku której śmierć pod kołami tramwaju poniósł 4-letni chłopiec. W piątek stołeczna prokuratura poinformowała o efektach prowadzonego śledztwa, rzucających zupełnie nowe światło na zachowanie kierowcy pojazdu. Jak podano, mężczyzna miał dopuścić się niewybaczalnych czynów. On sam nie przyznaje się do winy.
Warszawa. 4-latek zginął pod kołami tramwaju
To był potworny wypadek , którego, jak dziś już wiemy, można było uniknąć. O tragedii, do której doszło w sierpniu 2022 r., mówiła nie tylko cała Warszawa, ale i cała Polska. Przy postawionym na ul. Jagiellońskiej przystanku Batalionu “Platerówek” tramwaj starego typu z dużą dozą prawdopodobieństwa przytrzasnął 4-latka wysiadającego z pojazdu z babcią i ruszył .
Dziecko nie miało żadnych szans na przeżycie. Zostało pociągnięte przez skład wzdłuż torowiska, a przybyłe na miejsce służby ratunkowe były bezradne . Prokuratura z miejsca wszczęła śledztwo mające wyjaśnić przyczyny dramatu. Dziś poinformowano o jego wynikach.
Kierowca pojazdu usłyszał zarzuty
Z komunikatu przekazanego przez rzeczniczkę Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga wynika, że w toku śledztwa biegli dopatrzyli się w całym zajściu winy kierowcy tramwaju.
- 13 kwietnia w Prokuraturze Rejonowej Praga-Północ przedstawiono kierującemu tramwajem mężczyźnie zarzut z art. 177 par. 2 kk. (wypadek komunikacyjny - red.). Zarzucono mu umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym i przepisów Instrukcji dla pracowników Tramwajów Warszawskich i nieumyślnego spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym - podano.
Skąd tak poważne oskarżenia? Okazało się bowiem, że mężczyzna w trakcie jazdy korzystał z telefonu i słuchawek . Śledczy uznali, że nieprawidłowo obserwował zdarzenia zachodzące w obrębie ostatnich drzwi, a po ich zamknięciu nie upewnił się, czy ruszenie nie spowoduje zagrożenia dla pasażerów wysiadających i znajdujących się na przystanku . - Na ocenę sytuacji wokół tramwaju poświecił zbyt mało czasu - stwierdzono.
Motorniczy nie przyznaje się do winy
Jeśli chodzi o kwestię sprawności samego tramwaju, rzecznik Tramwajów Warszawskich Maciej Dutkiewicz jakiś czas po zdarzeniu informował, iż wagon był sprawny technicznie i miał ważny przegląd techniczny . Prawidłowo miały działać też systemy zapobiegające przytrzaśnięciu pasażera i ruszeniu z otwartymi drzwiami oraz hamulec bezpieczeństwa.
- Z analizy zapisu urządzeń rejestrujących tramwaju wynika, że zahamował po użyciu hamulca bezpieczeństwa na dystansie 28 metrów w około 4 sekundy - powiedział Dutkiewicz.
Podejrzany nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów i odmawia składania wyjaśnień. To motorniczy z 14-letnim doświadczeniem.
Źródło: PAP