Znajoma rodziny zabrała głos ws. tragedii w Rudniku. "Była dobrą matką. To mąż doprowadził ją do takiego stanu"
Do wstrząsającego zdarzenia doszło we wtorek 30 marca. 41-letnia Magdalena Z. od wielu lat jeździła do innych krajów w celach zarobkowych. Podczas pobytu w Niemczech poznała obywatela tego kraju. Wkrótce zakochani pobrali się i doczekali dwójki dzieci. Nic nie wskazywało na to, że ich historia zakończy się ogromną tragedią.
Znajoma zdradziła prawdę o rodzinie z Chałupek
Kobieta rozwiodła się z mężem, po czym wróciła z pociechami do Polski. Znalazła pracę i zamieszkała z rodzicami. Nie mogła doczekać się zakończenia budowy własnego lokum. Dzień przed dramatem dzieci wyglądały na bardzo szczęśliwe. Sąsiedzi donosili, że biegały po ogrodzie, bawiąc się i dokazując.
Magdalena V. robiła wszystko, by zapewnić maluchom dobrobyt i bezpieczeństwo, starała się być jak najlepszą mamą. Niestety, ojciec dzieci postanowił zawalczyć o prawa do opieki nad potomstwem. W tym celu skontaktował się z kuratorem sądowym, wraz z którym zjawił się na terenie posesji byłej żony.
41-latka, wyraźnie zszokowana nieoczekiwanymi odwiedzinami, miała zaatakować urzędnika i zamknąć się z łazience z siedmioletnią Julią i czteroletnim Mateuszem. Wkrótce Jochen V. odnalazł ciała członków swojej rodziny i poinformował o zdarzeniu pogotowie i policję.
Dramatyczne wydarzenia były szokiem dla lokalnej społeczności i znajomych Magdaleny V. Jedna ze znajomych w rozmowie z Faktem wspominała, że 41-latka była wspaniałą matką. Kobieta miała żalić się koleżance, że postępowanie sądowe o opiekę nad dziećmi nie idzie po jej myśli. Postępowania toczyły się zarówno w Polsce, jak i Niemczech.
- Ona była wspaniałą matką. Bardzo się troszczyła się o swoje pociechy. Lubiła się z nimi bawić. Dzieci zawsze były czyste, ładnie ubrane. Choć od urodzenia wychowywały się w Niemczech, doskonale mówiły po polsku. Dobrze się tu czuły i bardzo były przywiązane do matki. Jeszcze dzień wcześniej radośnie biegały przed domem - relacjonowała kobieta.
- Była zdruzgotana, bała się, że straci dzieci. Skarżyła się, że mąż chce jej w ten sposób zabrać na złość, a wcześniej ponoć dzieci miały mu przeszkadzać… Opowiadała, że pozakładał jej sprawy także w Niemczech. A przecież na początku zgodził się, żeby dzieci przyjechały z matką do Polski - dodawała przyjaciółka rodziny w rozmowie z Faktem.
Koleżanka Magdaleny V. uważa, że postępowania matki nie sposób wyjaśnić w sposób racjonalny. Twierdzi, że to batalie z mężem doprowadziły 41-latkę do takiego stanu. Czarę goryczy przelał fakt, że Sąd Okręgowy w Rzeszowie zdecydował o przekazaniu dzieci ojcu. Urzędnicy podkreślają, że nie zajmowali się kwestią praw rodzicielskich - rozpatrywali fakt wywiezienia dzieci z Niemiec do Polski bez zgody drugiego rodzica.
- Sąd w toku postępowania stwierdził bezprawne zatrzymanie dzieci przez matkę na ternie Polski. Ponadto ustalił, na podstawie opinii biegłych psychologów, że małoletni otwarcie i naturalnie deklarują chęć powrotu do Niemiec - przekazał Tomasz Mucha, rzecznik Sądu Okręgowego. Znajomi i rodzina podejrzewają, że gdyby sąd nie zezwolił na wyjazd dzieci poza granicę kraju, nie doszłoby do tak wstrząsającej tragedii.
Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:
Źródło: Fakt