Sąsiedzi ojca, który odebrał 14-latkowi życie ujawniają. W domu rozgrywał się dramat
21 sierpnia 2023 roku mieszkańcy Gliczarowa Górnego na Podhalu zostali wstrząśnięci tragicznym wydarzeniem, które na zawsze odmieniło życie rodziny z Siedlec. W jednym z lokalnych pensjonatów 45-letni mężczyzna zamordował swojego 14-letniego syna. Znajomi zabójcy postanowili zabrać głos.
Brutalne morderstwo na Podhalu. Co doprowadziło do zbroni?
Przedsiębiorca z Siedlec przyjechał do pensjonatu w Gliczarowie Górnym koło Białego Dunajca z trójką synów. Nie wiadomo dlaczego, postanowił pozbawić życia jednego z nich. Sprawa jest o tyle wstrząsająca, że zbrodnia mogła rozegrać się na oczach dwóch młodszych braci ofiary. Co doprowadziło do tak straszliwej tragedii? Jakie były przyczyny tej brutalnej zbrodni? Podobne pytania zadają nie tylko śledczy, ale i opinia publiczna, która została wstrząśnięta tym, co wydarzyło się na Podhalu.
Rodzina zamieszkiwała w Siedlcach (województwo mazowieckie) i już wcześniej przeżyła wielką tragedię. W lutym tego roku matka chłopców żona podejrzanego, zmarła po długiej walce z rakiem. To wydarzenie miało ogromny wpływ na życie całej rodziny - zwłaszcza na ojca, który nie potrafił pogodzić się z utratą żony. Zaczęły się u niego pojawiać symptomy głębokiej depresji. Choć korzystał z pomocy psychiatrycznej, jak się później okazało, nie był w stanie poradzić sobie z narastającymi problemami.
Rodzina z Siedlec przeżyła kilka miesięcy ogromną tragedię. Ojciec chłopców nie wytrzymał psychicznie?
Po śmierci żony, Piotr, będący głową rodziny, zmagał się z olbrzymim stresem, co w połączeniu z problemami zawodowymi i koniecznością samotnego wychowywania trójki dzieci, pogłębiało tylko jego problemy psychiczne. W jego otoczeniu coraz częściej pojawiały się głosy o zmianie w jego zachowaniu. Osoby blisko związane z rodziną zauważały, że po śmierci żony Piotr zaczął się izolować i unikać kontaktów towarzyskich, co było wyraźnym sygnałem pogarszającego się stanu psychicznego.
Straszne, co się z nim stało. To był normalny facet. Prowadził działalność i dobrze zarabiał. Postawił dom i żył jak każdy z nas. Nie mieści nam się to w głowie, tym bardziej że niedawno starał się o przejęcie opieki nad synami. Coś musiało się z nim stać niedobrego - mówią znajomi mężczyzny w rozmowie z "Faktem".
To był dobry człowiek, dbał o swoją rodzinę [...] Po stracie żony widać było, że to już nie ten sam człowiek. Odbiło się to dość mocno na jego psychice, tylko że próbował to tuszować i nie dawał znać po sobie. Podejrzewam, że może były to długo skrywane emocje, stres lub depresja, które nagle wybuchły z tragicznym skutkiem. To, co zrobił, jest straszne i nie powinno mieć miejsca - tlumaczyła reporterowi "Faktu" osoba z otoczenia mężczyzny.
Mimo tych sygnałów Piotr w czerwcu 2023 roku starał się o przejęcie pełnej opieki nad swoimi dziećmi, choć wcześniej nadzorował go Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie (MOPR) w Siedlcach, który regularnie monitorował sytuację w jego domu. Babcia dzieci, która mieszkała z nimi, wyraziła zgodę na wyjazd Piotra z synami w góry, nie dostrzegając żadnych przeciwwskazań. To właśnie podczas tego wyjazdu doszło do tragedii.
Śledczy wskazują, że zachowanie Piotra w dniu zabójstwa budziło podejrzenia. Najmłodszy z chłopców, 4-latek, był niezwykle niespokojny i płakał przez cały czas pobytu w pensjonacie, co zwróciło uwagę właścicieli obiektu. Następnego ranka ojciec pojawił się na śniadaniu jedynie z dwoma młodszymi synami. Kiedy zapytano go o najstarszego chłopca, nie potrafił udzielić jednoznacznej odpowiedzi. To skłoniło właścicielkę pensjonatu do sprawdzenia pokoju. Widok, jaki zastała, był przerażający - 14-letni chłopiec leżał martwy na łóżku , przykryty kołdrą.
Morderca z Gliczarowa Górnego miał problemy psychiczne. Czy zbrodni można było uniknąć?
Natychmiast wezwano policję, która aresztowała mężczyznę na miejscu. W trakcie przesłuchania 45-letni Piotr zachowywał się w sposób świadczący o głębokim kryzysie psychicznym, co dodatkowo komplikuje postępowanie śledcze. Mężczyzna twierdził, że jest Bogiem i domagał się, aby policjanci przed nim klękali. Jego irracjonalne zachowanie wskazuje na poważne zaburzenia psychiczne, co będzie musiało zostać dokładnie zbadane przez biegłych psychiatrów.
W obliczu tak tragicznych wydarzeń nasuwa się pytanie: czy można było zapobiec tej tragedii? Rodzina była pod opieką MOPR, a ojciec dzieci był w kontakcie z psychologiem, jednak nikt nie przewidział, że dojdzie do takiego wybuchu przemocy. Eksperci, tacy jak kryminolog Paweł Moczydłowski oraz biegły sądowy Jerzy Pobocha, sugerują, że mężczyzna mógł cierpieć na zaburzenia urojeniowe, które w połączeniu z długotrwałą depresją doprowadziły do tej strasznej zbrodni. Warto zauważyć, że depresja często przebiega w sposób niewidoczny dla otoczenia, a jej skutki mogą być dramatyczne, szczególnie gdy są zbagatelizowane.
Choć życie stracił 14-letni chłopiec, ofiarami są również pozostali synowie mężczyzny. 8-latek i 4-latek w krótkim czasie stracili oboje rodziców, co będzie miało nieodwracalny wpływ na ich psychikę. Niewykluczone, że byli również świadkami tego, jak ich ojciec podrzynał gardło najstarszemu z braci . Chłopcy zostali objęci natychmiastową opieką psychologiczną, a nad ich losem czuwać będzie babcia, wspierana przez innych członków rodziny.
Tragedia ta pozostawia wiele pytań bez odpowiedzi, a jednym z kluczowych jest to, czy można było zapobiec tej zbrodni. Rodzina była monitorowana przez instytucje publiczne, które nie dostrzegły w porę sygnałów zapowiadających to, co wydarzyło się w pensjonacie.
Zbrodnia w Gliczarowie Górnym to dramatyczny przykład tego, jak nieleczone problemy psychiczne mogą prowadzić do tragicznych skutków. Jedno jest pewne - żadna kara nie przywróci życia zamordowanemu chłopcu, a jego młodsi bracia będą musieli żyć z traumą, która na zawsze zmieni ich życie.