Zamieszanie wokół Karola Nawrockiego. Wypłynęły nieoficjalne informacje
Napięcia w najbliższym otoczeniu głowy państwa przestały być jedynie kwestią personalnych animozji, a zaczęły wpływać na funkcjonowanie kluczowych organów bezpieczeństwa. Wewnętrzny spór, w którym ścierają się odmienne wizje i ambicje urzędników, doprowadził do sytuacji, w której przepływ informacji między wojskiem a Pałacem Prezydenckim uległ poważnemu zaburzeniu. Choć decyzje kadrowe wydawały się przesądzone, nagły zwrot akcji medialnej paradoksalnie zamroził obecny układ sił.
- Oś konfliktu: Przydacz kontra Cenckiewicz
- Brak certyfikatów a bezpieczeństwo państwa
- Medialna blokada dymisji
- Relacje na linii BBN–MON
Oś konfliktu: Przydacz kontra Cenckiewicz
W Kancelarii Prezydenta doszło do wyraźnego rozłamu pomiędzy najważniejszymi urzędnikami. Po jednej stronie sporu stanął Marcin Przydacz, szef Biura Polityki Międzynarodowej. Przeciwną frakcję skupił wokół siebie szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, Sławomir Cenckiewicz. Przydacz był już bliski doprowadzenia do dymisji swojego oponenta. Mimo tych działań konflikt między urzędnikami wciąż trwa i nie został zakończony.
Jedną z przyczyn sporu jest paraliż decyzyjny oraz brak certyfikatów bezpieczeństwa. Do eskalacji przyczyniły się również fatalne sygnały płynące z Pentagonu, a wizyta w amerykańskim resorcie obrony doprowadziła do bezprecedensowej sytuacji. Głównym źródłem konfliktu w Kancelarii stały się więc relacje ze Stanami Zjednoczonymi.
Ostatecznie dymisję Sławomira Cenckiewicza wstrzymał tekst opublikowany w „Gazecie Wyborczej”. Sytuacja jest napięta, gdyż w konsekwencji zakazu wydanego przez Cenckiewicza jego zastępca, generał Bryś, nie mógł przekazać ustaleń rządu wyżej, co zablokowało przepływ informacji. Tomasz Siemoniak krytykuje Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, nazywając je „komórką propagandy, polityki i nerwów”.
Brak certyfikatów a bezpieczeństwo państwa
Sławomir Cenckiewicz nie posiada certyfikatów upoważniających go do dostępu do tajnych informacji, co jest bezpośrednią przyczyną konfliktu. Wcześniej nie dysponował on w ogóle takimi dokumentami. Niemożność przekazania informacji przez generała Brysia swojemu przełożonemu wynikała właśnie z faktu, że szef BBN nie posiadał ważnego certyfikatu bezpieczeństwa. Informator z otoczenia głowy państwa przekazał, że Marcin Przydacz przekonał prezydenta Nawrockiego, iż w krytycznych sytuacjach prezydent otrzymuje dane z opóźnieniem, ponieważ szef BBN nie ma prawa wglądu w tajne dokumenty.
Według informatora Onetu Sławomir Cenckiewicz wydał ludziom z Biura Bezpieczeństwa Narodowego kategoryczny zakaz kontaktowania się z urzędnikami Kancelarii Prezydenta. Przykładem problemów z obiegiem danych był upadek rakiety we Wrykach po ataku rosyjskich dronów. Otoczenie prezydenta Nawrockiego twierdziło, że nie było informowane o tym zdarzeniu, podczas gdy wojsko i resort obrony przekazywały informacje do BBN na bieżąco. Podobna sytuacja wystąpiła w sprawie przekazania przez Polskę poradzieckich samolotów MiG-29 Ukrainie w zamian za technologie dronowe.
Konsekwencją problemów w Kancelarii jest szwankująca współpraca z Ministerstwem Obrony Narodowej i wojskiem. Brak certyfikatów Sławomira Cenckiewicza stwarza problem w obiegu informacji, przez co prezydent był „odcięty od danych”. Taka dysfunkcja często kończyła się kompromitacją ośrodka prezydenckiego. Po powrocie do kraju generałowie Kowalski i Rzeczkowski zostali skrytykowani przez osoby z Kancelarii.
Medialna blokada dymisji
Los Sławomira Cenckiewicza był niepewny, a otoczenie prezydenta poszukiwało dla niego prestiżowej formy ewakuacji. Między ministrami prezydenta Karola Nawrockiego kipi od emocji. Prominentny polityk PiS potwierdził: „Gdybyście mnie zapytali o to kilka dni temu, to bym wam potwierdził planowaną dymisję”. Prezydent Nawrocki publicznie twierdził, że nie miał wiedzy na temat planów rządu.
Dnia 15 grudnia w „Gazecie Wyborczej” ukazał się artykuł dotyczący rodzajów leków zażywanych przez szefa BBN, Sławomira Cenckiewicza. Urzędnik nie wpisał zażywanych medykamentów do ankiety bezpieczeństwa. Z tego powodu służby odebrały mu dostęp do tajnych informacji.
Karol Nawrocki zareagował alergicznie na artykuł opublikowany w „Gazecie Wyborczej”. Rozmówca tłumaczy, że prezydent uznał dymisję swojego człowieka w tym momencie za kapitulację. Z kolei Władysław Kosiniak-Kamysz ocenił, że współpracownicy prezydenta Karola Nawrockiego przekroczyli granice chamstwa i kłamstwa.
Relacje na linii BBN–MON
Szwankująca współpraca z Ministerstwem Obrony Narodowej i wojskiem jest jedną z przyczyn konfliktu, a relacje między BBN a resortem są nadal napięte. Władysław Kosiniak-Kamysz ostro skrytykował poczynania BBN w mediach. Minister wskazał, że krytyka dotyczy m.in. wprowadzenia w błąd opinii publicznej i mówienia nieprawdy w sprawie MiG-ów.
Problemem był styl pracy Sławomira Cenckiewicza. Mimo to Władysław Kosiniak-Kamysz stara się budować dobre relacje z otoczeniem prezydenta Nawrockiego, kierując się dobrem wojska.
Brak jest współpracy między BBN a MON w kluczowych kwestiach, takich jak opracowanie nowej strategii bezpieczeństwa narodowego. Rozmówcy nie wykluczają, że sprawa konfliktu i napięć powróci w przyszłym roku.