Wszedł na pomnik smoleński i groził wysadzeniem. Wiadomo, co ukrywał w swoim mieszkaniu
14 października w Warszawie doszło do bardzo niebezpiecznego incydentu na placu Piłsudskiego. Nieznany mężczyzna wdrapał się na pomnik smoleński i groził, że wysadzi się w powietrze. Na miejscu natychmiast pojawiły się służby. Trwały długie negocjacje, które ostatecznie przyniosły rezultat. Teraz pojawiły się nieoficjalne informacje skąd pochodzi desperat, oraz co trzymał w swoim mieszkaniu.
Warszawa. Mężczyzna groził, że wysadzi się w powietrze
Mężczyzna pojawił się w sobotę 14 października nad ranem na placu Piłsudskiego . Był zamaskowany, miał przy sobie plecak i niezidentyfikowane przedmioty. Zagroził, że ma przy sobie bombę i zaraz wysadzi się w powietrze. Na miejscu niemal natychmiast pojawiła się policja i straż pożarna, a zaraz potem również kontrterroryści. Teren został odgrodzony, wstrzymano ruch samochodów, a autobusy skierowano na objazdy.
Na placu pojawili się również negocjatorzy, którzy rozpoczęli rozmowy z mężczyzną. Około godziny 14.00 rzecznik stołecznej policji podinspektor Sylwester Marczak przekazał dobre wiadomości.
Desperat poddał się po długich negocjacjach
- Wszystko rozpoczęło się ok. godz. 10. Wtedy policjanci zaobserwowali mężczyznę, który wbiegał na pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej. Podeszli do mężczyzny, ale pojawił się bardzo niepokojący komunikat, że jest realne zagrożenie dla bezpieczeństwa osób znajdujących się na placu. Stąd bardzo dobra, szybka decyzja policjantów o ewakuacji pobliskiego terenu - przekazał podinsp. Sylwester Marczak.
Policja nie chciała podawać do publicznej wiadomości kim jest zatrzymany mężczyzna, oraz czym kierował się, doprowadzając do zdarzenia. Nieco więcej informacji o tajemniczym 36-latku pojawiło się teraz.
Nieoficjalnie: W jego mieszkaniu znaleziono broń palną
Według ustaleń portalu Lublin112.pl desperat z pomnika smoleńskiego w Warszawie to 36-letni mieszkaniec Lublina. To właśnie tam w niedzielę mieli pojawić się kryminalni z Warszawy, którzy przeszukali mieszkanie zatrzymanego. Według nieoficjalnych informacji znaleźli tam broń palną.
Obecnie 36-latek znajduje się w areszcie. Niebawem policja powinna przekazać nowe informacje na jego temat. Mężczyźnie może grozić do 8 lat więzienia. Służby udostępniły w mediach społecznościowych nagranie z całej akcji.
W poniedziałek Krzysztof B. został przekazany do dyspozycji prokuratury. Usłyszał zarzut “stworzenia sytuacji mającej wywołać przekonanie o istnieniu zagrożenia dla życia lub zdrowia wielu osób i w efekcie wywołanie czynności policji, wiedząc, że takie zagrożenie nie istnieje oraz zmuszenia groźbą interweniujących funkcjonariuszy policji do określonego zachowania”
Prokuratura podała też, że mężczyzna w sobotę nie posługiwał się urządzaniem wybuchowym, ani innym niebezpiecznym narzędziem. W reklamówce miał przedmioty, które jedynie mogły przypominać środki wybuchowe.
Źródło: Lublin112.pl/Goniec, TVN24.pl