To koniec rozmów. Kijów wydał oficjalny komunikat
W cieniu palm na Florydzie ważą się losy Europy Wschodniej. Delegacje Ukrainy i Stanów Zjednoczonych zakończyły właśnie kluczową rundę negocjacji w Miami. Cel był jeden: wypracowanie wspólnego planu pokojowego, który mógłby zakończyć rosyjską agresję, a jednocześnie zostać zaakceptowany przez nową administrację w Waszyngtonie.
Spotkanie, które odbyło się w miniony weekend, określono mianem „trudnego, ale produktywnego”. To sygnał, że choć Kijów i Waszyngton zbliżają się do porozumienia, różnice w podejściu do zakończenia konfliktu wciąż pozostają wyzwaniem.
Kto zasiadł przy stole?
Ranga spotkania była wysoka, co potwierdza skład obu delegacji. Stronę ukraińską reprezentował zespół pod przewodnictwem Rustema Umierowa, sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony (RBNiO). Towarzyszył mu m.in. szef Sztabu Generalnego, generał Andrij Hnatow. Obecność najwyższych dowódców wojskowych sugeruje, że rozmowy dotyczyły nie tylko dyplomacji, ale i konkretnych gwarancji militarnych.
Z drugiej strony stołu zasiedli przedstawiciele administracji Donalda Trumpa. Wśród nich znaleźli się specjalny wysłannik ds. Ukrainy Steve Witkoff, wpływowy zięć prezydenta-elekta Jared Kushner oraz sekretarz stanu Marco Rubio. Taki dobór rozmówców ze strony amerykańskiej wskazuje na bezpośrednie zaangażowanie najbliższego otoczenia Donalda Trumpa w proces pokojowy.
Plan odchudzony do 19 punktów
Jak wynika z doniesień medialnych, głównym przedmiotem dyskusji była zaktualizowana wersja planu pokojowego. Dokument, który pierwotnie liczył 28 punktów, został zredukowany do 19 kluczowych postulatów.
Kluczową osią sporu i negocjacji pozostają gwarancje bezpieczeństwa dla Kijowa. Ukraina twardo domaga się zabezpieczeń zbliżonych mocą do Artykułu 5 Traktatu Waszyngtońskiego (NATO), co miałoby uchronić kraj przed ponowną agresją Rosji w przyszłości.
Delegacja ukraińska podkreślała konieczność osiągnięcia „godnego pokoju”. Kijów konsekwentnie odmawia prawnego uznania utraty jakichkolwiek terytoriów na rzecz Rosji. Mimo to, w kuluarach mówi się o amerykańskich naciskach na pragmatyczne rozwiązania, które mogą obejmować faktyczne „zamrożenie” konfliktu na obecnej linii frontu w zamian za pokój i odbudowę, przy jednoczesnym odłożeniu kwestii odzyskania ziem na drodze dyplomatycznej na przyszłość.
Zmiany kadrowe i presja czasu
Rozmowy w Miami toczyły się w specyficznym kontekście politycznym. Doszło do nich tuż po głośnej dymisji szefa biura prezydenta Ukrainy, Andrija Jermaka, który przez lata był „prawą ręką” Wołodymyra Zełenskiego w sprawach międzynarodowych. Jego nieobecność może sygnalizować nowe otwarcie w strategii negocjacyjnej Kijowa lub konieczność dostosowania się do oczekiwań Waszyngtonu.
Presję na negocjatorów wywiera również sytuacja na froncie. Podczas gdy dyplomaci rozmawiali w klimatyzowanych salach na Florydzie, Rosja kontynuowała zmasowane ataki na ukraińską infrastrukturę energetyczną i ludność cywilną, próbując wymusić ustępstwa siłą.
Losy planu na biurkach przywódców
Zakończone spotkanie nie przyniosło jeszcze finalnego podpisu pod traktatem, ale stanowiło niezbędny krok do ujednolicenia stanowiska Zachodu przed ewentualnymi rozmowami z Moskwą. Ustalenia z Miami mają teraz trafić na biurka prezydentów obu państw. To od ich decyzji zależeć będzie, czy 19-punktowy plan stanie się realną mapą drogową do pokoju, czy pozostanie jedynie dokumentem w dyplomatycznych archiwach.