Bardzo wiele osób podczas zakupów w sklepie nie przywiązuje zbyt dużej uwagi do paragonów fiskalnych, jakie otrzymuje od kasjera na zakończenie. Zdecydowana większość Polaków po prostu je wyrzuca. Jak się okazuje, wielu z nas popełnia przy tym bardzo duży błąd.
Mieszkaniec jednego z warszawskich osiedli dostał rachunek o 10 razy większy, niż zazwyczaj. Jak zapewniał pan Jakub, jego sąsiedzi musieli w tym samym czasie zapłacić standardową kwotę, a on musi opłacić fakturę na kilka tysięcy złotych. – Jakby rozstawił jacuzzi, mielibyśmy z dziewczyną basen na balkonie i całe dnie przez pół roku siedzielibyśmy w gorącej wodzie – komentował.
Polacy, którzy najbliższe wakacje zaplanowali spędzić na rodzimym wybrzeżu, licząc, że tamtejsze ceny nieco wyhamują, będą musieli policzyć jeszcze raz, lub… obejdą się smakiem. Sezon wakacyjny jeszcze się nie zaczął, a ceny w nadmorskich lokalach już teraz są bowiem wyższe, niż przed rokiem.
Paragony grozy straszą nie tylko w wakacje. Sezon na ceny niewspółmierne do wielkości czy jakości produktów można uznać za otwarty z początkiem majówki. Internauci w sieci dzielą się kolejnymi zdjęciami, na których widnieją kwoty przyprawiające niejednego o zawrót głowy. Woda i tonik za 62 złote? To realia jednego z krakowskich lokali.
Drożyzna na jarmarkach bożonarodzeniowych w całym kraju. Słynne wakacyjne paragony grozy mają silnego konkurenta. Nie wszystkich stać na to, by rodziną zjeść, chociażby placki ziemniaczane, czy kiełbaskę z grilla. Pieniądze znikają w mgnieniu oka. Ile kosztuje jedzenie na jarmarku w Gdańsku?
Pieniądze, jakie turystka musiała wydać na butelkę wody, nie bez powodu mocno ją zaskoczyły. Kobieta pokazała paragon ze schroniska PTTK przy Morskim Oku w Tatrach. - Te ceny to nic innego jak zwykłe łupienie klienta - czytamy w komentarzach.
Paragony grozy nie istnieją? Hotelarze i restauratorzy mają dosyć i mówią już o nagonce. To realnie odbija się na ich portfelach, bo Polacy słysząc o kosmicznych pieniądzach, jakie trzeba wydać na obiad i nocleg, rezygnują z wyjazdów. - To krzywdzące - powiedział Piotr Kośmider, prezes oddziału Północnej Izby Gospodarczej w Świnoujściu.
Seniorzy pokazali prawdziwe paragony grozy. Nie pochodzą one jednak z nadmorskich kurortów, czy zakopiańskich restauracji. Emerytki opowiedziały nam szczerze o tym, ile kosztuje je zakup leków. Kwoty powalają na kolana. - Po prostu muszę zrezygnować z innych rzeczy - powiedziała gorzko jedna z kobiet.
Letni wypoczynek nad polskim morzem to coś, o czym marzy niemal każdy Polak. Słońce, szum morza i wakacyjne przysmaki, na które można sobie pozwolić podczas urlopu kuszą swoją perspektywą. Jak się okazuje, wielu turystów po raz kolejny jednak mocno zastanawia się dwa razy, zanim wyda pieniądze. Po raz kolejny wielu zadziwiły ceny w lokalnych knajpach i przydrożnych budkach ze słodyczami. Za gofra z bitą śmietaną, polewą i owocami zapłacimy nawet 27 zł. - Rok temu mogłam bardziej zaszaleć, bo miałam bon turystyczny. Teraz muszę liczyć każdy grosz - mówi jedna z matek w rozmowie z serwisem WP Parenting.
Cena frytek na podwarszawskim festynie to prawdziwy kosmos. Blogerka pokazała paragon za mrożone i usmażone we fryturze frytki. - Ceny w knajpach odleciały - napisał jeden z internautów na widok “paragonu grozy”.
Galopująca inflacja daje w kość niemal każdemu. Podstawowe zakupy spożywcze wiążą się z kwotami, które jeszcze rok temu mogły budzić ogromne zdziwienie. Jeden z internautów podzielił się tzw. paragonem grozy. Trudno uwierzyć, że za tak małą siatkę produktów zapłacił aż tak dużo.
Wyjście do restauracji może wiązać się nie tylko z przyjemnymi doznaniami kulinarnymi i towarzyskimi, ale także z gorączką po ujrzeniu paragonu. Spotkało to pana Romualda z Wrocławia, który za kolację z żoną i przyjaciółki zapłacić... ponad 700 złotych. Jakie pozycje na paragonie najbardziej go zadziwiły?
Paragony grozy to jeden ze stałych elementów internetowych dyskusji. Debata wokół wywindowanych cen za posiłki w barach czy restauracjach zdaje się nie mieć końca. Para youtuberów odwróciła temat, bowiem podzieliła się relacją z baru mlecznego w Zakopanem, który zaskoczył ich jakością podanego jedzenia, dużymi porcjami, ale przede wszystkim bardzo przystępnymi cenami.
Wyrzucasz potwierdzenie wypłaty z bankomatu? Narażasz się na poważne konsekwencje. Niepozorny świstek papieru, który większość Polaków wyrzuca do ulicznego kosza, jest świetnym źródłem informacji o stanie finansowym, które mogą wpaść w niepowołane ręce.Pomimo tego, że na wyrzucanych przez Polaków potwierdzeniach transakcji widnieje mnóstwo informacji dotyczących stanu ich kont, nie zawierają one wrażliwych danych klientów banku. Sprawdzenie zatem jakie kwoty widnieją na paragonach, nie jest niezgodne z przepisami RODO. Zauważył to portal "Fakt", i w swoim artykule opisał jak naprawdę wygląda stan konta przeciętnego Polaka.