Donald Tusk zapowiedział powołanie specjalnej komisji śledczej ws. afery podsłuchowej. "Newsweek" poinformował, że w sprawie wykryto rosyjski ślad. - Jesteśmy poruszeni - oświadczył były premier.Donald Tusk zwołał pilną konferencję w związku z wiadomościami ustalonymi przez dziennikarzy "Newsweeka". Tytuł wrócił do afery podsłuchowej i przedstawił tezę, iż nie można wykluczyć, iż Kreml maczał w tej sprawie lepkie palce.- Jesteśmy poruszeni materiałem "Newsweeka", który przypomniał stare i ujawnił nowe informacje na temat podsłuchów pana Falenty i zaniechań ws. śledztwa, które powinno wyjaśnić udział rosyjskich służb specjalnych i rosyjskiej mafii w tej sprawie - mówił Donald Tusk.
Afera wokół byłego naczelnego Newsweeka oraz obecnego właściciela portalu NaTemat, Tomasza Lisa, okazała się kamykiem, który wywołał lawinę. Zmowa milczenia na temat pracy w Newsweeku została przerwana w wyjątkowo brutalny sposób. Z odmętów przepracowanych na terapii wspomnień wyciągane są kolejne doniesienia o porażających standardach pracy w redakcji Newsweeka. Okazuje się bowiem, że winnych mobbingu oraz "krzywdzenia" innych, mogło być w tygodniku znacznie więcej. Mobbing nie ma płci - to trzeba podkreślić jasno. Nie jest też "przywilejem" znanych i bogatych. Krzywdzić może każdy, co potwierdzają kolejne historie. Niedawno Renata Kim ogłosiła, że to ona była osobą zaangażowaną w ukrócenie (zdecydowanie zbyt) twardych rządów Tomasza Lisa w redakcji Newsweeka. Podobnie jak kiedyś hiszpańskiej inkwizycji, nikt nie spodziewał się, że wyzwolicielka dziennikarzy bardzo szybko stanie się kolejną oskarżoną.