Podwyżki cen gazu i prądu uderzyło mocno w Miejskie Zakłady Autobusowe. Z informacji, do których udało się dotrzeć naszej redakcji wynika, że spółka dopłaca do pojazdów elektrycznych oraz gazowych - w przypadku tych ostatnich, dwukrotnie więcej niż w przypadku pojazdów spalinowych.Stawka, którą Zarząd Transportu Miejskiego w Warszawie płaci Miejskim Zakładom Autobusowym za "wozokilometr" to na ten moment 9,20 zł. I jest to opłacalne w przypadku pojazdów napędzanych silnikiem diesla. Koszt autobusu elektrycznego za wozokilometr to ok. 12 złotych, a autobusu CNG to ok. 18 złotych - czyli dwukrotnie więcej niż ZTM zwraca spółce MZA za użytkowanie autobusów.- Wyższe aktualnie koszty eksploatacji autobusów elektrycznych i gazowych wynikają z bardzo dużych wzrostów cen gazu i prądu. Aktualnie koszty te są pokrywane z własnych środków Spółki, ale w przypadku dalszych wzrostów będziemy chcieli renegocjować ceny wozokilometra - tłumaczy w rozmowie z Goniec.pl Adam Stawicki, rzecznik prasowy Miejskich Zakładów Autobusowych w Warszawie.Jak dodaje, aktualna stawka wozokilometra jest niezależna od rodzaju pojazdów. Według informacji z marca ubiegłego roku, w Warszawie jest użytkowanych 160 autobusów elektrycznych, 145 na gaz i około 1100 na olej napędowy.
Od 3 lutego, po prawie 7 miesiącach przerwy, wracają strefy buforowe w warszawskiej komunikacji miejskiej - ograniczające dostęp pasażerów do kierowców oraz motorniczych. Pomimo rosnącej liczby zachorowań, będą jednak mniejsze niż poprzednio. Kierowcy twierdzą, że "to nic nie zmieni".Kierowcy alarmowali o wprowadzenie stref już w listopadzie ub. roku - jednak wtedy spotykali się z odmową Zarządu Transportu Miejskiego. Kolejne pisma do dyrektor ZTM Katarzyny Strzegowskiej były wysyłane w styczniu. W poniedziałek nasza redakcja przesłała zapytanie w tej sprawie do MZA, ZTM oraz urzędu miasta. Wieczorem pojawiła się nieoficjalna informacja, że strefy buforowe wracają. We wtorek, w rozmowie z naszą redakcją potwierdził to rzecznik MZA - Adam Stawicki.- Strefy buforowe zostaną wprowadzone od 3 lutego. Będą podobne do tych co były wcześniej, choć będą mniejsze. Pasażerom zostaną udostępnione pierwsze rzędy siedzeń. Poprzednio strefa zaczynała się za pierwszym rzędem foteli - powiedział w rozmowie z Goniec.pl Adam Stawicki, rzecznik prasowy Miejskich Zakładów Autobusowych w Warszawie.Powodem powrotu do stref buforowanych jest rosnąca liczba zachorowań na COVID-19, a także braki kadrowe w warszawskiej komunikacji miejskiej. Strefy wydzielone w komunikacji miejskiej funkcjonowały od 13 marca 2020 roku do 7 czerwca 2021 roku. Obejmowały pierwsze drzwi oraz pierwszy rząd siedzeń. Od najbliższego czwartku wracają ale będą mniejsze.- Od czwartku 3 lutego w autobusach i tramwajach kabina prowadzącego będzie oddzielona od pozostałej części pojazdu. Kierowcy i motorniczowie nie będą otwierali przednich drzwi. Epidemia koronawirusa i duża liczba zachorowań spowodowały, że dla bezpieczeństwa prowadzących przywracamy wydzielone strefy w pojazdach Warszawskiego Transportu Publicznego - przekazał w rozmowie z Goniec.pl Tomasz Kunert, rzecznik ZTM.Jak dodaje, taśma z informacją o strefie wyłączonej z użytkowania oddzieli od reszty pojazdu przednią część przy wejściu do kabiny prowadzącego. Pasażerowie będą mogli korzystać ze wszystkich siedzeń, nieczynne będą natomiast przednie drzwi - motorniczowie i kierowcy nie będą ich otwierali. Plakat z taką informacją znajdzie się na drzwiach, zaklejone zostaną przyciski do otwierania pierwszych drzwi.
Czy warszawiaków czeka podwyżka cen biletów komunikacji miejskiej? Wszystko na to wskazuje. Winne mają być autobusy elektryczne, które jak się okazuje - są droższe w użytkowaniu od pojazdów spalinowych.Jak informuje TVP, sekretarz miasta stołecznego Włodzimierz Karpiński, w odpowiedzi na interpelacje radnego Wiktora Klimiuka (PiS), przyznał, że zakup i użytkowanie autobusów elektrycznych jest droższe niż autobusów z silnikiem spalinowym.- Być może z tego powodu będziemy więcej płacić za bilety – komentuje w rozmowie z PAP radny PiS cytowany przez TVP Info. Z odpowiedzi sekretarza miasta możemy się dowiedzieć, że „Szacunkowy koszt, w przeliczeniu na 1 wozokilometr (za okres 1.11.2020 r. – 31.10.2021 r.), z uwzględnieniem między innymi kosztów: zakupu, amortyzacji, paliwa, napraw i obsługi oraz kosztów stałych spółki wynosi: dla pojazdów zasilanych olejem napędowym – 9,2 zł, dla pojazdów elektrycznych - 11,86 zł. - Jak widać pod względem ekonomicznym nie opłaca się przejście na tabor elektryczny. Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski i ludzie z jego otoczenia wspominali, że możliwe będą podwyżki cen biletów. Więc być może z tego powodu, że dokładamy do transportu elektrycznego, będziemy musieli płacić więcej za bilety – powiedział cytowany przez TVP w rozmowie z PAP Wiktor Klimiuk. Radny Prawa i Sprawiedliwości przekazał także swoje wątpliwości, co do tego, czy efekt ekologiczny zakupu i użytkowania taboru elektrycznego wypada na plus w porównaniu z tradycyjnym. – Co do tego są wątpliwości. Czy na przykład składowanie zużytych baterii nie będzie miało poważniejszych negatywnych skutków ekologicznych, a co za tym idzie ekonomicznych w porównaniu z tradycyjną komunikacją – podkreślił.
Do niebezpiecznego zdarzenia doszło w ubiegłą sobotę, 4 grudnia w autobusie miejskim linii 192 w Warszawie. Do samotnie podróżującej 12-letniej dziewczynki przysiadł się napastliwy mężczyzna. Dziewczynka była przerażona jego zachowaniem. Gdyby nie szybka reakcja kierowcy autobusu, mogłoby to się bardzo źle skończyć. Mama poszkodowanej 12-latki postanowiła całą sprawę opisać w mediach społecznościowych.Pani Ewa, mama 12-latki po zaistniałej sytuacji napisała wiadomość na jednej z lokalnych grup społecznościowych z podziękowaniami dla kierowcy, który wstawił się za jej córką i ochronił ją przed natarczywym mężczyzną. - Dziękuję kierowcy porannego autobusu linii 192 w kierunku Os. Kabaty, który obronił dziś moją 12 letnią córkę przed napastliwym mężczyzną, który się do niej przysiadł (mimo pustych miejsc w pojeździe) i ją straszył. Dziecko było przerażone, ale kierowca na przystanku wysiadł z kabiny i stanął w jej obronie - napisała na Facebooku Pani Ewa.Do zdarzenia odniósł się także bohaterski kierowca, czyli pan Marek Zwoliński - Sam mam córkę w takim wieku, więc to naturalne, że interweniowałem – wyjaśnia.Jak dodaje mama 12-latki, później sytuacja się powtórzyła ale tym razem z dorosłą pasażerką. W tym wypadku kierowca znowu interweniował.- Potem rozmawiał z moją córką, uspokajał i doradzał, gdzie siadać, by czuć się bezpiecznie i być widzianą przez kierowców w pojeździe - opowiada Pani Ewa.Jak informuje Zarząd Transportu Miejskiego, pracownicy komunikacji miejskiej mają odpowiednie procedury jak postępować w takich sytuacjach. Są przeszkoleni i wiedzą jak się zachować.- W przypadku zauważenia zdarzenia nadzwyczajnego kierowca lub motorniczy ma obowiązek poinformować o tym przez radio swojego dyspozytora, a następnie wykonywać jego polecenia. A jeśli sytuacja tego wymaga ma obowiązek w pierwszej kolejności wezwać służby ratunkowe jak Policja, Straż Miejska, Pogotowie Ratunkowe itp. Warto pamiętać, że każdy pojazd jest pozycjonowany przez GPS oraz wyposażony w kamery monitoringu - wyjaśnia Tomasz Kunert, rzecznik ZTM.