Szpital ujawnił, ilu pacjentów nie przychodzi na wizyty. Jest afera
Krakowski szpital chciał dobrze, a wyszło jak zwykle. Placówka opublikowała wpis na temat tego, ilu pacjentów nie przychodzi na umówione wizyty. Na oburzenie nie trzeba było długo czekać. “Ogarnijcie ten burdel”.
Szpital opublikował wpis z danymi, wywołał burzę
Szpital w Krakowie chciał w myśl ostatnich kampanii uświadomić pacjentom, jak ważne jest informowanie o tym, że nie można stawić się u lekarza na wcześniej umownej wizycie . Wpis z danymi pojawił się na Facebooku, ale wywołał inną niż przewidywano reakcję.
- Średnio ponad 300 osób miesięcznie nie pojawia się u lekarza , z tego około 250 nie odwołuje swojej wizyty. To oznacza, że 250 kolejnych pacjentów nie skorzystało ze zwolnionego miejsca. Szkoda - czytamy w publikacji szpitala. To był dopiero początek.
Pacjenci odpowiedzieli na zarzuty, szpital raczej nie na to liczył
Szpital, który chciał zmotywować pacjentów do dzwonienia i pisania maili w razie braku możliwości pojawienia się u lekarza powołał się na małopolski NFZ. W skali województwa liczby robią wrażenie. 21 tysięcy pacjentów nie pojawiło się u ortopedów, natomiast 17 tysięcy osób zignorowało datę wizyty u kardiologa.
Pod wpisem krakowskiej placówki zawrzało. Wzywanie pacjentów do bardziej odpowiedzialnego podejścia do wizyt u specjalistów wywołało burzę i dostało się samemu szpitalowi, który w kilka chwil stał się symbolem całego niewydolnego systemu służby zdrowia .
- To oznacza, że wasze poradnie są źle zorganizowane. W prywatnych gabinetach dzwonienie i potwierdzanie wizyty dzień przed planowanym terminem to norma. I problem znika. Dodzwonienie się do was graniczy z cudem . Nikt nie będzie wisiał na telefonie godzinami, żeby odwołać wizytę. Zorganizujcie porządnie pracę waszych rejestracji, a nie wymagajcie od pacjentów naprawiania waszych błędów - napisała jedna z internautek pod wpisem szpitala na Facebooku. Niestety lekarze postanowili odpowiedzieć, a to tylko dolało oliwy do ognia.
Oburzenie pod wpisem szpitala nie ma końca, lista zarzutów jest długa
Szpital stwierdził, że postawa kobiety jest “dziwna” . - Owszem systemowi jest daleko do ideału, ale od siebie warto też wymagać. Są też aplikacje przypominające w telefonie, każdy ma komputer, mail — niekoniecznie musi Pani dzwonić i wisieć godzinami, wystarczy wysłanie maila. Gdyby rejestratorka do Pani zadzwoniła z informacją, że dzięki temu, że ktoś odwołał wizytę, Pani może skorzystać z porady o miesiąc szybciej, Pani, można założyć, raczej by się nie smuciła - tłumaczyła krakowska placówka. Zignorowanie, że nie wszyscy pacjenci korzystają z kalendarzy cyfrowych i umieją posługiwać się cyfrowymi narzędziami oraz zbagatelizowanie głosów krytyki nie pomogło w obronie.
Wielu komentujących wprost proponowało, by autorzy posta spróbowali dodzwonić się na recepcję w przychodni . Padły również drwiące komentarze na temat tego, że po trzech latach oczekiwania faktycznie można zapomnieć o zaplanowanej wizycie. Co więcej, oskarżono osoby pracujące na recepcji, że czasem świadomie odkładają słuchawkę, tak by nikt nie mógł się dodzwonić.
- Zacznijcie wymagać od siebie i ogarnijcie ten burdel , który macie. Dziwna postawa, żeby pomyje wylewać na pacjentów, jak samemu ma się organizacyjnych chlew. A to chrzanienie o aplikacjach, mailach itd. jest żałosne biorąc pod uwagę, że nie wszyscy mają obowiązek instalować sobie apki czy posiadać maila . Zwłaszcza dotyczy to osób starszych - grzmiał jeden z ostrzejszych komentarzy. Myślicie, że szpital żałuje opublikowania wpisu?
Źródło: fakt.pl