Many: Szczere pole, zapach unoszącej się benzyny nad torowiskiem i głucha cisza. Krajobraz po tragedii
Nikt do tej pory nie może uwierzyć w to co wydarzyło się w poniedziałek, 13 grudnia, w miejscowości Many pod Tarczynem. Zwykły grudniowy dzień zmienił życie jednej rodziny na zawsze. Mieszkańcy Manów są w szoku, nie potrafią zrozumieć, dlaczego Angelika i Arkadiusz wjechali pod pociąg towarowy. Kobieta, która była w ciąży oraz ich 2-letnia Amelka zginęły. Rozpacz rozrywa serce męża, jednak ma dla kogo żyć. Na szczęście w samochodzie nie było pozostałej dwójki ich dzieci.
W miejscowości, w której mieszkali można rzec, że zapanowała cisza. Jakby czas na chwilę się zatrzymał. Mieszkańcy Manów w rozmowie z naszym reportem Jakubem Bujnikiem, cały czas próbują dojść do siebie po tym co się wydarzyło 13 grudnia.
- On jest w domu. Nie może sobie miejsca znaleźć. Jego żona miała w piątek jechać do lekarza. Miała urodzić - opowiada jeden z mieszkańców Manów.
Angelikę i Arka znali nie tylko mieszkańcy Manów. We wsi obok gdzie znajdowała się ich parafia i szkoła ich dzieci, do której jechali feralnego dnia - również są ciepło wspominani.
- Wie Pan, to straszna tragedia. Tuż przed świętami - dodaje mieszkaniec wsi Werdun, która znajduje się obok Manów.
- Jeden pociąg ich minął. Nie zauważyli, że z zachodu leci drugi pociąg. Myślał, że przejedzie. Jak go uderzyło, przód poleciał. Ściął słup przy przejeździe. Kobieta zginęła na miejscu, a ta mała dziewuszka jeszcze żyła. Ale nie uratowali jej - dodaje drugi mieszkanie wsi Werdun, z którym rozmawiał Jakub Bujnik.
Głucha cisza i zapach benzyny
Również w miejscu, w którym doszło do wypadku, czyli na ul. Wspólnej we wsi Many, widok przytłacza nawet nas dziennikarzy. Szczere pole, zapach unoszącej się benzyny nad torowiskiem i głucha cisza, która rozrywa serce, gdy pomyśli się o tym co się działo tam w poniedziałek.
Przy przejeździe kolejowym jeszcze można zobaczyć leżące jednorazowe rękawiczki ratowników czy pustą fiolkę po lekach. Można sobie wyobrazić tylko jak dramatyczne sceny działy się w tym miejscu w poniedziałek popołudniu. To była prawdziwa walka o życie. Tym razem przegrana. Próbowaliśmy się skontaktować ze strażakami z Tarczyna, jednak Ci nie chcą mówić o tym zdarzeniu. Każdy z nich zapamięta tę akcję do końca życia.
- Niewiele pamiętam akcji z których wracaliśmy w milczeniu. Niestety dziś przegraliśmy walkę - napisał jeden ze strażaków ze straży pożarnej w Tarczynie.
Wśród traw i krzewów leża także pozostałości po prywatnych rzeczach Angeliki i Arka. Na zdjęciach możemy zauważyć kawałek butelki dla dziecka czy bidonu po wodzie. Na torach leżą resztki z reflektorów ich samochodów a na poboczu kawałek zderzaka. Przy słupie, który został przewrócony podczas wypadku pali się biały znicz... a cisza rozrywa serce.
To miejsce na zawsze zapamięta to co wydarzyło się 13 grudnia.
Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:
Nie żyje Rafał Boba "Bobas". Pracował w "PS" i "Fakcie", zmarł w wieku 47 lat
Jurek Owsiak poinformował o śmierci bliskiej osoby. Przy okazji został przykro potraktowany
Koszmar 3-letniej Hani z Kłodzka. Nie przeżyła "kary" za zmoczone łóżko
Jeżeli chcesz się podzielić informacjami z Warszawy lub Mazowsza, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]
źródło: goniec.pl