Śmierć matki z dzieckiem na Bałtyku. Ujawnili, co widać na monitoringu z promu
Co wydarzyło się 29 czerwca na promie Stena Sprint, płynącym z Gdyni do Karlskrony? Z każdą godziną jesteśmy coraz bliżej poznania prawdy, która zdaje się być bardziej przygnębiająca, niż początkowo przypuszczano. Super Express dotarł nieoficjalnie do informacji o tym, co zarejestrowały kamery monitoringu w dzień tragedii.
Co wydarzyło się na promie Stena Sprint?
Pytanie, które w ostatnich dniach pada bardzo często, brzmi: co wydarzyło się na promie Stena Sprint, który 29 czerwca płynął z Polski do Szwecji? Wówczas, po godzinie 16:00, z promu Stena Spirit za burtę wypadło 7-letnie dziecko . Według pierwszych medialnych doniesień wynikało, że na ratunek skoczyła za nim 36-letnia matka. W wyniku podjętej błyskawicznie akcji ratunkowej Polacy zostali odnalezieni i przetransportowani do szpitala. Niestety, oboje zmarli.
Wstępne założenia wskazywały, że dramatyczne zdarzenie to bardzo nieszczęśliwy wypadek. Niestety, wraz z upływem czasu hipoteza ta staje się coraz mniej prawdopodobna. Polska prokuratura zmieniła kierunek działań . - W wyniku podjętych czynności przez Prokuraturę Okręgową w Gdańsku w sprawie dotyczącej śmierci dwojga polskich obywateli aktualnie śledztwo prowadzone jest w sprawie zabójstwa dziecka i targnięcia się na życie przez matkę - poinformowała w sobotę 1 lipca prok. Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Wiadomo co zarejestrowały kamery na promie
Jednym z kluczowych elementów, który pozwoli odpowiedzieć na pytania dotyczące przebiegu oraz okoliczności tragedii, będą nagrania z monitoringu zainstalowanego na pokładzie promu. Super Express dotarł do nieoficjalnych informacji, co dokładnie nagrały kamery. - Kobieta trzyma dziecko, które obejmuje ją na wysokości bioder. Ustalono, że dziecko było niepełnosprawne - donosi dziennik.
- Z naszych nieoficjalnych ustaleń wynika, że zarówno wózek jak i telefon rodziny zostały zabezpieczone przez śledczych - podkreślają dziennikarze portalu SE. Może to być kluczowy trop w sprawie.
Znane są imiona nieżyjących Polaków
Znane są imiona dwójki Polaków , którzy ponieśli śmierć na Bałtyku. Jak ustalił Fakt, 36-letnia kobieta miała na imię Paulina i pochodziła z Grudziądza. Jak informuje tabloid, jej syn miał na imię Lech. Chłopiec był z kolei zameldowany w Trójmieście.
- Z naszych informacji wynika, że ojciec Leszka nie utrzymywał kontaktu z rodziną. Przebywa za granicą, ale nie mieszkał w Szwecji - informują dziennikarze Faktu. Jak dowiadujemy się, cała opieka nad dzieckiem spoczywała na barkach 36-latki.
Źródło: SE/ Goniec.pl