Skandal na kolonii dla dzieci w Rajgrodzie. Wychowawca zawiadomił prokuraturę
Nie było ani ratownika, ani pielęgniarki, ani też osób z uprawnieniami do prowadzenia specjalistycznych zajęć. Takie właśnie kolonie przygotowano w Rajgrodzie (woj. podlaskie) dla dzieci z dysfunkcjami i niepełnosprawnościami. Na wszystko bezczynnie nie mógł patrzeć jeden z wychowawców, który zawiadomił policję, prokuraturę i kuratorium. Po wszystkim mężczyzna został natychmiastowo zwolniony z pracy, choć się nie mylił. Służby podjęły zdecydowane kroki.
Chaos na koloniach w Rajgrodzie
Miały być wspaniałe wakacje pełne wrażeń, a o mały włos mogło dojść do prawdziwego nieszczęścia. Jak poinformował “Fakt” pan Stanisław Krząkała, doświadczony wychowawca z 27-letnim stażem pracy i licznymi nagrodami na koncie, w Rajgrodzie na Podlasiu nikt nie był przygotowany na przyjęcie dzieci z niepełnosprawnościami i dysfunkcjami.
Uczestnicy kolonii w wieku od 6 do 17 lat w niewielkiej miejscowości w powiecie grajewskim mieli spędzić 10 dni, ale i to się nie udało. Bo choć cena za wypoczynek wynosiła blisko 3,5 tys. zł , do wszelkich standardów było daleko.
- Organizator nie zapewnił ratownika wodnego, choć największą atrakcją było jezioro. Duża grupa dzieci wymagała też przyjmowania leków, nie było jednak na miejscu pielęgniarki z odpowiednimi uprawnieniami - opisywał na łamach “Faktu” pan Stanisław.
"Musiałem zareagować"
Na tym nie kończy się długa lista zastrzeżeń, bo wychowawca utrzymuje także, że organizatorzy obiecywali program terapeutyczny z "Treningiem Zastępowania Agresji", lecz nie zapewnili do jego prowadzenia wykwalifikowanego fachowca.
- Znam doskonale przepisy obowiązujące w takiej pracy. Większość dzieci na turnusie pochodzi z domów dziecka i ośrodków opiekuńczych. Kto je wysłucha i obroni? Widząc taki bałagan i niekompetencję musiałem zareagować. Po moich protestach właścicielka zwolniła mnie w trybie natychmiastowym - dodał wychowawca.
W akcji kuratorium, policja i prokuratura
Pan Stanisław nie mógł zostawić sprawy bez jej wyjaśnienia, dlatego zawiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przeciwko zdrowiu i życiu wychowanków. O wszystkim dowiedziały się również grajewska policja i kuratorium w Białymstoku, które przeprowadziło kontrolę, wykazującą szereg uchybień. Dzieci musiały spakować walizki i wrócić do domów.
- Od jednego z rodziców dostaliśmy informację o tym, że dziewczynka zgubiła się w trakcie powrotu ze sklepu. Zadzwoniła pod nr 112, została odnaleziona przez policjantów i odwieziona na miejsce wypoczynku . Jej matka poinformowała nas również, że córce nie podawano prawidłowo leków - przekazała dziennikowi Barbara Szutko, rzeczniczka Podlaskiego Kuratora Oświaty.
Organizatorka kolonii nie chciała odpowiedzieć na pytania zadane przez dziennikarzy “Faktu”.
Źródło: Fakt