Przyjęła księdza na kolędę i szybko pożałowała spotkania z duchownym. "Nigdy więcej"
Niektórzy księża bardzo chwalą czas kolędy ze względu na możliwość rozmowy i bliższego poznania lokalnej społeczności. Takiego przesłuchania ze strony księdza jednak nikt się nie spodziewał. Jedna z kobiet podzieliła się smutną relacją z wizyty duchownego w swoim domu.
Przykre spotkanie z księdzem. „Zraziłam się”
Historia dotyczy pani Martyny, która w liście do portalu Gazeta.pl podzieliła się przykrym wydarzeniem ze swojego życia. Jak zapewnia, pozostawała w relacji z Bogiem, jednak nie nazwałaby siebie „zagorzałą katoliczką”. Jako czterdziestoletnia kobieta zauważyła piękno tradycji przyjmowania kolędy, dlatego starała się ją pielęgnować po założeniu rodziny.
Pomyślałam sobie wtedy, że nic nie tracę, no może jedynie kilkanaście złotych z portfela. Dziś jednak mam już inne myślenie - stwierdziła kobieta.
Ksiądz na wejściu spytał o kredyt
Pani Martyna przyznała, że zamierzała przyjąć księdza w świeżo kupionym od dewelopera mieszkaniu, do którego wprowadziła się wraz z rodziną tuż przed świętami. Jak zauważyła, kolęda odbyła się w tej okolicy wyjątkowo wcześnie, bo 30 grudnia. Kobiecie zależało na tym, by ksiądz poświęcił nową nieruchomość. Teraz zapewnia, że żałuje tej decyzji. Wszystko zaczęło się już od wejścia duchownego. Ksiądz jeszcze w przedpokoju rozpoczął rozmowę od dość nieuprzejmego pytania . Bez ogródek zapytał, czy rodzina pani Martyny, podobnie jak inni sąsiedzi, ma kredyt na tę nieruchomość.
Zamarłam, przysięgam. Nie spodziewałam się tak śmiałego pytania z jego strony, szczególnie że nawet nie zaczęliśmy na dobre rozmawiać. Widziałam minę męża i czułam, że zaraz powie księdzu kilka słów za dużo więc przełknęłam ślinę i się uśmiechnęłam - zapewnia pani Martyna.
„Zraziłam się i nie mam ochoty iść do kościoła”
Zachowanie „przedsiębiorczego” księdza bardzo poruszyło kobietę i skutecznie zrujnowało jej całą kolędę. Przekazała, jak bardzo niekomfortowo czuła się podczas prowadzenia dalszej rozmowy z księdzem. “ Chyba nie muszę mówić, w jakiej atmosferze siedzieliśmy przez kilka następnych chwil. No masakra” - stwierdziła.
Jak zapewniła pani Martyna, przesłuchanie dokonane przez duchownego sprawiło, że nie ma teraz ochoty uczęszczać do kościoła, a co dopiero przyjmować księdza po kolędzie. Swoją historią dzieli się w ramach przestrogi.
Nigdy więcej nie przyjmę księdza po kolędzie. Kiedy się odezwał, zamurowało mnie. Ksiądz z mojej parafii przesadził. Przecież nie tak powinno wyglądać jego spotkanie z wiernymi. Zraziłam się i nie mam ochoty iść do kościoła. Nie wiem jakie intencje miał duchowny, ale to było poniżej pasa. Zdecydowałam się o tym opowiedzieć, bo uważam, że ludzie powinni wiedzieć, do czego zdolni są księża. Wiem, że razem z mężem powinniśmy zareagować, jednak wtedy nas zamurowało. Kolejna sprawa, że obok był dzieci i nie chcieliśmy kłótni. Teraz rozumiem tę nagonkę na księży. To hipokryzja – podsumowała kobieta.
Źródło: Gazeta.pl