Pożar polskiego autokaru na Teneryfie. Z pojazdu zostały jedynie zgliszcza
Chwile grozy przeżyli turyści z Polski, którzy w majówkę wybrali się na wakacje na słonecznej Teneryfie. Podczas autokarowej wyprawy na wulkan Teide pojazd nagle stanął w płomieniach, wywołując panikę wśród pasażerów. Ci w popłochu zaczęli wybiegać z autobusu, który ostatecznie doszczętnie spłonął. Tym samym rajska podróż nieomal zamieniła się w prawdziwą katastrofę.
Koszmar podczas zagranicznej wycieczki
Miały być niezapomniane wakacje i takie będą, ale nie na takie wrażenia liczyli z pewnością turyści z Polski, którzy zapłacili krocie za wyjazd na należącą do Hiszpanii wyspę Teneryfę.
Na zegarach właśnie dobiegała 17.00, gdy autokar wiozący m.in. uczestniczących w wyprawie fakultatywnej z Costa Adeje na wulkan Teide mieszkańców Lublina stanął w płomieniach .
Kłęby ciemnego dymu początkowo zaczęły wydobywać się z komory silnika, czemu bezskutecznie próbował zapobiec kierowca pojazdu. Pech chciał, że jego gaśnica okazała się być pusta i mężczyzna musiał ratować sytuację wodą.
Autokar z turystami nagle stanął w płomieniach
O niepokojącym incydencie jako pierwszy poinformował “Dziennik Wschodni”, który podał, że pożar rozprzestrzeniał się w błyskawicznym tempie.
Wystarczyło kilka minut, by cały autokar zajął się ogniem i kilkanaście, by zostały z niego jedynie zgliszcza.
To cud, że nikt nie został ranny
Spanikowani pasażerowie na własną rękę zaczęli uciekać z pojazdu, cudem unikając poważnych obrażeń. Niestety, wszystkie należące do nich rzeczy osobiste, w tym dokumenty, paszporty, pieniądze i telefony, zostały zniszczone.
Jak czytamy, jedna z chorujących na cukrzycę kobiet zostawiła w autobusie glukometr oraz leki. Niektórzy turyści podjęli też heroiczną próbę ratowania swoich plecaków.
Godzinę po zdarzeniu po uczestników wycieczki przyjechał w końcu autobus zastępczy. Ten bezpiecznie przetransportował ich już do celu.
Źródło: Dziennik Wschodni