Pożar chemikaliów w Zielonej Górze. W drodze jest wojsko, ekspert zabrał głos
Nadal trwa walka z pożarem, który wybuchł w hali z toksycznymi substancjami w Zielonej Górze. W drodze na miejsce udaje się wojsko i minister klimatu Anna Moskwa. Wystosowano alert RCB o szerszym zasięgu.
Pożar w Zielonej Górze. Płoną chemikalia
Pożar hali z substancjami niebezpiecznymi w Zielonej Górze wybuchł wczoraj (22.07) po południu. W związku z tym m.in. wezwano mieszkańców okolic do pozostania w domach i zamknięcia okien. RCB rozszerzyło ostrzeżenie wysyłane w związku z substancjami niebezpiecznymi w powietrzu emitowanymi z płonącej hali na sąsiednie powiaty. Obecnie SMS otrzymują mieszkańcy powiatów: zielonogórskiego, świebodzińskiego, krośnieńskiego, żarskiego, żagańskiego, nowosolskiego i wschowskiego.
Jak poinformował w sobotę minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak, żołnierze z Centralnego Ośrodka Analizy Skażeń zostaną skierowani na miejsce pożaru hali z odpadami chemicznymi w Zielonej Górze. W usuwaniu skutków pożaru zaangażowanych zostało także ok. 100 żołnierzy WOT.
Nie wszyscy zachowali ostrożność
W rozmowie z PAP-em były rzecznik Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak pochwalił decyzje odpowiednich organów, jeśli chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańców. Przywołał jednak nagrania gapiów obserwujących działania strażaków i starających się dotrzeć jak najbliżej pożaru.
Frątczak ocenił, że w społeczeństwie jest problem z odbiorem pewnych poleceń, apeli i ostrzeżeń. - Jestem przerażony, gdy wydawane są określone komunikaty, gdy mówi się o toksycznych związkach, o zagrożeniu, a stoją gapie, robią zdjęcia. Wiem, że we współczesnym świecie tego typu wydarzenia budzą zainteresowanie, są media społecznościowe, ale jest jeszcze zdrowe myślenie i dbanie o własne życie - tłumaczył strażak. System ostrzegania, informowania jest bardzo ważnym elementem w ochronie ludności, tylko musimy mieć pewien nawyk jako społeczeństwo: reagowania - stwierdził.
Docenił też ofiarność strażaków. - Widzieliśmy wszyscy te wybuchy, kule ognia. Sam wiem, co mogą przeżywać strażacy, którzy tam są. Oczywiście, jest nowoczesny sprzęt, są samochody, są działka, z których na dużą odległość podaje się środki gaśnicze, natomiast stanowi to na pewno ogromne zagrożenie dla strażaków, którzy pracują na miejscu - powiedział ekspert.
Ekspert ocenił przyczyny pożaru
Zdaniem strażaka działania przy pożarze tej skali mogą potrwać jeszcze wiele godzin. Były rzecznik KG PSP przypomniał, że w każdym regionie są specjalistyczne grupy ratownictwa chemicznego, które z automatu dysponowane są do tego typu zdarzeń.
Frątczak przypomniał też falę pożarów składowisk odpadów sprzed kilku lat. Wśród nich największym był pożar wysypiska w Zgierzu w 2019 roku, przy którym przez tydzień pracowało ponad 1 tys. strażaków. - Te pożary na pewno nie powstawały przez przypadek - ocenił.
Źródło: PAP