Papież Franciszek nie gryzł się w język ws. Jana Pawła II. "To głupota"
Papież Franciszek na pokładzie samolotu lecącego z Rzymu do Budapesztu odniósł się do oskarżeń wysuwanych w stronę Jana Pawła II przez brata zaginionej 40 lat temu obywatelki Watykanu Emanueli Orlandi. Franciszek nazwał je głupotą.
Franciszek stanowczo odparł oskarżenia wysuwane ws. Jana Pawła II
Kilkanaście dni temu papież Franciszek wygłosił przemówienie podczas spotkania w Niedzielę Miłosierdzia Bożego. W swojej przemowie nawiązał do oskarżeń skierowanych w ostatnim czasie w kierunku Jana Pawła II. - Mając pewność, że wyrażam odczucia wiernych z całego świata, kieruję wdzięczną myśl ku pamięci świętego Jana Pawła II, który w tych dniach stał się celem obraźliwych i bezpodstawnych domysłów - podkreślił.
Biskup Rzymu nawiązał w ten sposób do sugestii brata zaginionej prawie 40 lat temu na ulicy w Rzymie 15-letniej mieszkanki Watykanu Emanueli Orlandi . Po spotkaniu z watykańskim prokuratorem, który wszczął nowe śledztwo w sprawie nastolatki, w wywiadzie telewizyjnym Pietro Orlandi wygłosił słowa uderzające w Jana Pawła II, które oburzyły włoskie społeczeństwo.
Sprawa zaginięcia Emanueli Orlandi wciąż budzi wątpliwości
Papież rozpoczął pielgrzymkę na Węgry, a w czasie lotu z Rzymu korespondentka PAP nawiązała do niedawnego stanowiska papież zabranego po wypowiedzi Orlandiego. Na pokładzie samolotu Franciszek mówił, że ataki brata Orlandi to głupota, co niektóre media tłumaczą także jako “ kretynizm ”. - To głupota, co oni zrobili - ocenił papież.
Sprawa zaginięcia Emanueli Orlandi to jedna z najbardziej zagadkowych spraw kryminalnych we Włoszech. Ojciec dziewczyny był urzędnikiem watykańskim. Porwano ją 22 czerwca 1983 roku, kiedy miała 15 lat. Początkowo podejrzewano, że Orlandi została porwana przez terrorystów Czerwonych Brygad, którzy w tamtym czasie działali we Włoszech. Jednak po latach dochodzenia wykazały, że nie ma powiązań między porwaniem 15-latki a działaniami Czerwonych Brygad.
Sprawa zaginięcia Emanueli Orlandi wciąż budzi wiele pytań i wątpliwości, a rodzina dziewczyny wciąż szuka odpowiedzi na pytanie, co się z nią stało.
Papież odniósł się też do oskarżeń o tuszownie pedofilii przez Jana Pawła II
To nie jedyna sprawa, w której Franciszek zabrał ostatnio głos w kontekście Jana Pawła II. Gdy zrobiło się głośno o potencjalnym tuszowaniu przez Karola Wojtyłę pedofilii w Kościele, papież zdecydował się wyjaśnić, jak kiedyś postępowano w takich okolicznościach.
Głowa Kościoła katolickiego odniosła się do tego w wywiadzie dla argentyńskiego dziennika La Nación. - Musisz umiejscowić rzeczy w ich czasie. Anachronizm zawsze czyni zło. W tamtych czasach wszystko było tuszowane. Do czasu skandalu bostońskiego, wszystko było tuszowane. Kiedy wybuchł skandal bostoński, Kościół zaczął przyglądać się problemowi. Od tego momentu Kościół był zawsze bardzo wierny w wyjaśnianiu spraw - odniósł się do pytania dziennikarki.
Franciszek opowiadał, jak Kościół rozwiązywał sprawę pedofilii wśród księży przed wybuchem skandalu bostońskiego. - Wcześniej rozwiązaniem było przeniesienie księdza, a co najwyżej zmniejszenie jego roli, jeśli nie było rozwiązania, ale bez skandalu. Według danych międzynarodowych dzieje się tak w 42% przypadków w rodzinie i w sąsiedztwie. Potem dochodzi do tego szkoła. I nawet dzisiaj jest to ukrywane, aby nie wywoływać konfliktu, jest to sposób postępowania. Kościół też tak robił, żeby to zakryć, wyciszyć - relacjonował papież. - Czasami nie było innego wyjścia, jak tylko rozwiązać problem definitywnie, ale to oznaczało wysłanie tego gdzieś indziej. Więc epokę trzeba czytać z hermeneutyką danego czasu - ocenił. Franciszek przywołał także postać Benedykta XVI, przyznając, że ten jako pierwszy zaczął ujawniać aferę legionistów. - Był odważny. Dziś Kościół wziął to na siebie. Po skandalu bostońskim, ale wtedy Kościół zaczął przyjmować taką nową postawę... Brać byka za rogi - dodała głowa Kościoła.
Źródło: PAP