Ocalali z horroru mieszkańcy Buczy opowiedzieli o rosyjskiej masakrze
Skalę ludobójstwa dokonanego przez rosyjską armię w Buczy trudno zrozumieć i jeszcze trudniej się z nią pogodzić. Po tym, jak Rosjanie wycofali się z okolic Kijowa, mieszkańcy miasteczka, którzy przetrwali rzeź, próbują pojąć horror, z jakim przyszło im się zmierzyć.
Brytyjski dziennik "The Guardian" dotarł do ocalałych z masakry w Buczy. Ludność tego niewielkiego miasteczka w Ukrainie mierzy się z traumą i nie wie, czy uda jej się na nowo poukładać swoje życie. Wspomnienia, którymi podzielono się z dziennikarzami są szokujące i pokazują prawdziwy obraz bestialstwa Rosjan.
Bucza, czyli "mała Szwajcaria"
Przed wybuchem wojny Bucza była małym, spokojnym miasteczkiem oddalonym 27 mil na północny zachód od stolicy Ukrainy, nazywanym niekiedy "małą Szwajcarią" ze względu na wygodę życia. Zamieszkiwali ją głównie ci, którzy szukali ciszy i oddechu od wiecznie pędzącego i zatłoczonego Kijowa.
Dziś jej ulice są wypalone, puste i zdewastowane. Wszędzie widać tylko ruiny, zniszczony sprzęt wojskowy, wysadzone drogi zamieniające się w bagno i ciała licznych ofiar reżimu Putina. Patrząc na to wszystko aż trudno wyobrazić sobie, że ktokolwiek mógł przeżyć atak rosyjskiego wojska, które parło na Kijów i nie zostawiało za sobą nic poza gruzami. Teraz, gdy Rosjanie odeszli, mieszkańcy Buczy powoli wychodzą z piwnic, zmęczeni, pełni rozpaczy i wściekli.
Szokujące zeznania ocalałych z masakry
Serhij Savenko, który mieszka przy jednej z ulic wraz ze swoją 72-letnią matką, opowiedział, co wydarzyło się 27 lutego tuż po godzinie 9 rano. Rosyjskie pojazdy opancerzone przejechały wówczas przez Buczę, kierując się na Irpień i Kijów.
70 czołgów maszerowało przez ulicę, przy której znajduje się dom Serhija przez 40 minut, a obok szli żołnierze. Potem Ukraińcy zrzucili pociski na Rosjan, a dewastacja trwała nieprzerwanie aż pół godziny.
W powietrzu unosił się gorący metal, który rozbijał każde okno i otaczał słupem ognia drzewa oraz okoliczne pojazdy, a także zapach palącego się oleju i metalu. Ci Rosjanie, którzy mogli uciec, tak zrobili, ale godzinę po napaści Ukraińców wrócili po ciała swoich kolegów. - Przez cały czas byliśmy w naszej piwnicy. Rosjanie rozłożyli broń i ognisko w ogródku przed domem. Jeden zszedł do piwnicy i zobaczył nas. Powiedział, żeby być cicho. Powiedział, że fajny facet z niego, ale jego koledzy rzucą nas na kolana i zastrzelą - relacjonował Serhij.
Bucza mierzy się z traumą
62-letnia Zinaida, sąsiadka Serhija, była w piwnicy od 5 marca. Ściskając w ręku wymiętą kartkę mówi, że w niedzielę armia ukraińska znalazła tuż za rogiem ulicy ciało jej zięcia. - Moja córka poprosiła go, żeby wyszedł z ich piwnicy i odebrał kilka rzeczy z domu sąsiada. Oto jej notatka, miał ją przy sobie: papierosy na półce przy kanapie, pigułki, artykuły spożywcze, kapcie, koc. Wyszedł z domu 4 marca. Przeszedł zaledwie 20 metrów od domu, a Rosjanie go zabili. Bez ostrzeżenia, bez powodu - powiedziała.
Po tej samej stronie drogi, kilka numerów dalej mieszkają Ivan i Helen. Dziś sprzątają rozbite szyby, fragmenty łusek po pociskach i niewybuchy. Tyle zostało z ich domu, do którego wprowadzili się zaledwie trzy miesiące wcześniej. Nie mają dokąd pójść.
Jak relacjonuje "The Guardian", na podłodze w mieszkaniu sąsiada, pośród szkła i metalu była wciąż mokra krew. To krew ukrywających się w nim rosyjskich żołnierzy, o czym świadczą rozrzucone opakowania po żywności.
Po drugiej stronie drogi nie ma już nic oprócz resztek murów i ramy po garażu. 62-letni Wołodymyr, jego żona Ludmiła i dwaj synowie Artem i Bogdan ukryli się w piwnicy, podczas gdy ich dom został zburzony. Na ich szczęście, zostali ewakuowani, ale ranny Rosjanin, który oczekiwał tam na pomoc medyczną został trafiony pociskiem.
Zełenski załamany ludobójstwem w Buczy
Jeszcze dalej stał piękny dom z zielonym dachem, który zawalił się w wyniku zrzucenia ładunku wybuchowego. Jego właściciele ukryli się w piwnicy i cudem przeżyli. Mimo tego, Bucza to aktualnie poczerniały, wydrążony masowy grób. Nadal odkrywane są w nim ciała cywilów.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski odwiedził miasteczko w poniedziałek. Zazwyczaj twardy i zdeterminowany, nie krył łez i załamania. - To zbrodnie wojenne i zostaną uznane przez świat za ludobójstwo. Wiemy o tysiącach zabitych i torturowanych, z odciętymi kończynami, zgwałconych kobietach i zamordowanych dzieciach - powiedział, ubrany w kamizelkę kuloodporną i otoczony personelem wojskowym.
Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:
Maria Kaczyńska była starsza od męża. Dzieliła ich spora różnica wieku
Prokurator generalna Ukrainy: W Buczy znaleziono ciała kolejnych ofiar ze związanymi rękami
Źródło: The Guardian