Niecodzienne sceny na pogrzebie. "Zmarły" nagle wysiadł z helikoptera
Pewien Belg miał dość ignorowania go przez rodzinę i wymyślił dość niekonwencjonalny sposób na to, by przekonać się, czy komukolwiek w ogóle mu na nim zależy. W tym celu mężczyzna postanowił sięgnąć po najbardziej drastyczne środki i upozorował własną śmierć. Gdy na jego “pogrzebie” zjawili się żałobnicy, zaskoczył ich wysiadając nagle z nadlatującego helikoptera. Jak później tłumaczył, chciał dać najbliższym “lekcję życia”.
Belg upozorował własną śmierć
Stare powiedzenie mówi, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu i w przypadku Davida Baertena z Belgii do niedawna jeszcze mogło to być smutną prawdą.
Mężczyzna praktycznie nie miał żadnych relacji z najbliższymi , którzy nie wysilali się nawet, by wykonać do niego życzliwy telefon, nie mówiąc już o zapraszaniu na rodzinne uroczystości.
Nic więc dziwnego, że w jego głowie zaczęły narastać wątpliwości, czy ktokolwiek w ogóle przejąłby się, gdyby go zabrakło i dlatego też postanowił uknuć sprytną, choć mocno kontrowersyjną intrygę.
We wszystko wtajemniczył jedynie żonę i dzieci, którzy do końca brali udział w teatrzyku odgrywanym przez Davida. Na czym on polegał? Chodziło o upozorowanie własnej śmierci.
Mężczyzna przyleciał na swój własny pogrzeb
Krok był dosyć ryzykowny, bo David musiał liczyć się z każdą reakcją swojej rodziny, włączając w to również zupełne odwrócenie się od niego. Mężczyzna był jednak mocno zdesperowany i uznał, że nie ma nic do stracenia, dlatego zaryzykował sprawdzenie tego, kto przyjdzie na jego ostatnie pożegnanie .
Wraz z wiadomością o jego śmierci, potomkowie Baertena zamieścili w mediach społecznościowych także pożegnalne posty. - Spoczywaj w pokoju tatusiu. Nigdy nie przestaniemy o tobie myśleć. Dlaczego ty, miałeś zostać dziadkiem, nigdy cię nie zapomnimy - pisali.
Centralnym punktem planu była jednak uroczystość pogrzebowa, którą zaplanowano w pobliżu miasta Liege. Pojawili się na niej członkowie rodziny i przyjaciele. Zanim jednak trumna z “ciałem” zmarłego spoczęła pod ziemią, nad głowami żałobników pojawił się helikopter.
Rodzina naprawiła swoje błędy
Jak się wkrótce okazało, na pokładzie maszyny był nie kto inny, jak sam David, który wysiadając z helikoptera rzekł: " Witajcie na moim pogrzebie ".
Z relacji “New York Post” wynika, że reakcje zgromadzonych były różne - od konsternacji po euforię i ulgę, a “zmartwychwstały” mężczyzna winny był im pewne wyjaśnienia.
- To, co dzieje się w mojej rodzinie często mnie rani. Nie jestem nigdzie zapraszany, nikt nie zwraca na mnie uwagi. Wszyscy się od siebie oddaliliśmy. Czułem się niedoceniany, dlatego chciałem dać wszystkim lekcję życia. Pokazać, że nie należy czekać aż ktoś umrze, by się z nim spotkać - powiedział.
Ta sytuacja okazała się być nauczką do niektórych bliskich Belga, gdyż od tamtego czasu odnowili oni kontakty z krewnym. On sam jest zadowolony ze swojej decyzji i uważa, że “w pewnym sensie wygrał”.
Źródło: New York Post, Radio ZET, TikTok