Niebezpieczny przestępca uciekł ze szpitala psychiatrycznego, wiadomo jak tego dokonał. Sypią się kolejne dymisje
Kolejna dymisja w związku z ucieczką ze szpitala psychiatrycznego podejrzanego o podwójne zabójstwo Bartłomieja B. We wtorek ze stanowiska odwołany został dyrektor Zakładu Karnego w Zamościu. Funkcjonariusze z tej jednostki usłyszeli zarzuty w związku z ucieczką osadzonego. Wiadomo również, jak doszło do tego, że Bartłomiej B. zbiegł.
Zabójca uciekł ze szpitala. Są kolejne dymisje
Podpułkownik Dariusz Bochyński został we wtorek odwołany ze stanowiska dyrektora zakładu karnego w Zamościu (Lubelskie). Służba Więzienna poinformowała o tym we wtorkowym komunikacie. Bochyński pełnił funkcję od marca tego roku.
Wszystko to pokłosie sprawy sprzed kilkunastu dni. Podejrzany o dokonanie podwójnego zabójstwa Bartłomiej B. uciekł w nocy ze szpitala psychiatrycznego, gdzie miał być pilnowany przez funkcjonariuszy służby więziennej. Przez kilka dni mnóstwo jednostek policji zaangażowanych było w poszukiwania Bartłomieja B.
W lipcu tego roku mężczyzna ten zabił swojego brata i ojca. Policja odnalazła w jednym z domów w Zagumnie (gmina Biłgoraj) zwłoki 45-letniego mężczyzny i nieprzytomnego 65-latka, który wkrótce zmarł w szpitalu. Bartłomiej B. przyznał się do winy, a jako powód swojego zachowania podał konflikt rodzinny.
Mężczyzna został skierowany na obserwację sądowo-psychiatryczną do szpitala w Radecznicy (Lubelskie), skąd pod osłoną nocy z 6 na 7 października uciekł. Wiadomo, dlaczego mu się to udało. Funkcjonariusze Służby Więziennej, którzy mieli go pilnować, usłyszeli już zarzuty.
Tak osadzonemu udało się uciec ze szpitala pomimo nadzoru
Prokuratura Okręgowa w Zamościu przedstawiła dwóm funkcjonariuszom Służby Więziennej zarzuty niedopełnienia obowiązków w związku z ucieczką Bartłomieja B. ze szpitala psychiatrycznego. Obaj mundurowi nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień. Grozi im do trzech lat więzienia.
Jak ustalono w toku prowadzonego śledztwa, funkcjonariusze w trakcie pełnienia służby spali. Feralnej nocy z 6 na 7 października pozostawili podejrzanego 34-latka bez dozoru w pomieszczeniu szpitalnym i bez ochrony oraz obserwacji jego zachowania. Zdaniem śledczych mieli również dopuścić do kontaktów osadzonego z osobami postronnymi i nie dokonać kontroli pobieżnej Bartłomieja B. To jednak nie wszystko.
Są zarzuty dla funkcjonariuszy
Jak poinformowała rzeczniczka prasowa dyrektora generalnego SW ppłk Arleta Pęconek, przeprowadzona kontrola wykazała również szereg nieprawidłowości w sposobie konwojowania osadzonego.
Funkcjonariusze nie wykonali swoich podstawowych obowiązków, czyli nie obserwowali oraz nie ochraniali osadzonego. Dodatkowo nie zapoznali się z tym, kogo konwojują. Osadzony ten wymagał wyjątkowej ochrony, czego oni nie wzięli pod uwagę, stąd ich zachowanie w trakcie konwojowania - powiedziała rzeczniczka cytowana przez PAP.
Wobec kolejnych dwóch funkcjonariuszy zostały wszczęte postępowania dyscyplinarne, a wobec kolejnych sześciu zostaną one wszczęte niebawem.
O konsekwencjach będzie można mówić dopiero po zakończeniu postępowań dyscyplinarnych - podkreśliła rzeczniczka.
ZOBACZ: Wolna Wigilia jeszcze w tym roku? Padła jasna deklaracja