Kościół w Polsce ma ogromny problem. "Takiej katastrofy jeszcze nie było"
Polskie społeczeństwo coraz bardziej odwraca się od kościoła katolickiego. Świadczą o tym pustoszejące świątynie, coraz mniejsze zainteresowanie lekcjami religii i nie tylko. Jak się okazuje, coraz poważniejszym wyzwaniem są także malejąca z roku na rok ilość chętnych do wstąpienia w szeregi duchowieństwa. W niektórych parafiach sytuacja staje się bardzo krytyczna.
Polacy odwracają się od kościoła
Od kilku lat w naszym kraju przybrał na tempie proces tzw. sekularyzacji. Sekularyzacja według definicji słownikowej polega na „wyjęciu spod wpływów religii i kościoła i poddaniu wpływom świeckim; zeświecczeniu”. Często słowo to jest zamiennie stosowane z określeniem „laicyzacja”. Oznacza to pokrótce odejście spod skrzydeł kościoła, i wygaszeniu jego wpływów na różnych płaszczyznach.
Powodów jest wiele. Polacy odwracają się od kościoła katolickiego ze względu na liczne afery obyczajowe co i rusz przebijające się do opinii publicznej, doniesienia o olbrzymich majątkach wchodzących w poczet polskich kościołów, konserwatywność oraz skostniałą strukturę instytucji. Nie pomagają pełne nietolerancji wypowiedzi dotyczące osób homoseksualnych, radykalny stosunek do aborcji, współczesnych wyzwań.
Tak źle jeszcze nie było
Najbardziej widocznym efektem sekularyzacji są pustoszejące świątynie. Coraz mniej osób uczęszcza na msze święte, rodzice wypisują swoje pociechy z lekcji religii. Coraz mniej pieniędzy trafia na tace. Jak się okazuje, w związku z tym powstał jeszcze jeden dość poważny problem z perspektywy polskiego kościoła. Chodzi o malejącą ilość chętnych na wstąpienie w szeregi duszpasterstwa.
Jak informuje Gazeta Wyborcza, wyjątkowo krytycznie jest w Archidiecezji Krakowskiej. Zdaniem GW, podczas pierwszej tury rekrutacji do tamtejszego Wyższego Seminarium Duchownego zgłosił się tylko… jeden kandydat. To pierwszy raz, gdy sytuacja jest tak tragiczna.
- W kurii popłoch, bo takiej katastrofy jeszcze nie było. Oczywiście powołania to nie zawody, ale jednak wstyd, że w sąsiedniej diecezji tarnowskiej kilkunastu młodych mężczyzn chce wstąpić na drogę kapłańską, a w Krakowie chętnych jak na lekarstwo - oznajmia anonimowy duchowny z podkrakowskiej parafii, w rozmowie z GW.
Konkretny winny
Co ciekawe informacje te dementuje sama kuria krakowska. - Aktualnie na pewno nie jest to tylko jedna osoba. Co do rzekomych odejść czterech osób z kapłaństwa podczas wakacji, to jest kilku księży, którzy poprosili o urlop z różnych przyczyn, m.in. zdrowotnych – zapewnił ks. Łukasz Michalczewski, rzecznik krakowskiej kurii ks. Łukasz Michalczewski w rozmowie z Gazetą Krakowską. Przyznał on jednak, że problem coraz mniejszej liczby powołań faktycznie istnieje.
Zdaniem dziennikarzy oraz rozmówców GW, jednym z powodów krytycznej sytuacji w Archidiecezji Krakowskiej jest postać abp. Marka Jędraszewskiego . To kościelny dygnitarz wsławił się słowami o „tęczowej zarazie” i „ideologii gender”.
- Analizując spadek powołań, trzeba zauważyć, że oprócz wewnętrznego "głosu", który wzywa do wyboru takiej drogi życiowej, są też dwa inne czynniki. Pierwszy to ogólna atmosfera: przy tej liczbie afer ciężko o dobrą atmosferę wokół Kościoła, a to utrudnia podjęcie decyzji o podjęciu powołania. Kolejny czynnik związany jest z przyciągającymi do Kościoła osobowościami. To jednak znamienne, że mimo tak "wyrazistego" biskupa chętnych do krakowskiego seminarium nie ma - dodawał w rozmowie z dzionkiem autor książki "Niewierni wierni" ks. Kazimierz Sowa.
Źródło: GW