Jarosław S. ps. Masa: Odbiło mi. Myślałem, że jestem nieśmiertelny
- Znowu poczułem się jak za starych czasów i myślałem, że jestem nieśmiertelny. Wydawało mi się, że mogę sobie pozwalać na wszystko. Jestem wściekły na siebie za tamten czas i tamten sposób myślenia - mówi w rozmowie z Gońcem najsłynniejszy polski świadek koronny Jarosław S. pseudonim Masa.
„Przyznałem się do błędów i poniosłem karę”
Gościem Mateusz Baczyńskiego w programie "Na osobności" był Jarosław S. pseudonim Masa. W szczerym wywiadzie przyznał, że ma do siebie żal za okres, kiedy pozował na gangstera-celebrytę.
- Owszem, gwiazdorzyłem. Odbiło mi. Znowu poczułem się jak za starych czasów i myślałem, że jestem nieśmiertelny. Mówię o tym okresie, kiedy z Arturem Górskim pisaliśmy książki. Wydawało mi się, że mogę sobie pozwalać na wszystko. Na szczęście nie dokonałem żadnego "grubego" przestępstwa, ponieważ wtedy zabrano by mi status świadka koronnego - podkreślił.
- Jestem wściekły na siebie za tamten czas i tamten sposób myślenia. Dałem ciała. Zwłaszcza, że lansowałem się jako człowiek już odmieniony, a tak naprawdę ta pełna resocjalizacja przyszła nieco później. Musiałem jeszcze chwilę posiedzieć i głowa musiała odpocząć zanim zrozumiałem na czym to wszystko polega - dodał.
"Masa" odniósł się też do zarzutów, które usłyszał w 2018 roku. Prokuratura zarzuciła mu m.in. oszustwa i korupcję. Trafił wtedy na dwa lata do aresztu.
- Chodziło tak naprawdę o jeden kredyt, gdzie w toku śledztwa ustalono, że nie ja byłem prowodyrem. Ja koledze użyczyłem nazwiska i byłem tzw. słupem. To nie umniejsza faktu, że przyczyniłem się do tego przestępstwa i poniosłem karę za to. Oczywiście, w prokuraturze zgłosiłem chęć współpracy, poszedłem na tzw. "sześćdziesiątkę" (nadzwyczajne złagodzenie kary w zamian za zeznania - red.) i opowiedziałem o tym wszystkim. Przyznałem się do błędów, które popełniłem, bo to była jedyna możliwa droga - powiedział "Masa".
„Swoje winy odkupiłem”
Jarosław S. jest przekonany, że zdał egzamin, jako świadek koronny. Przypomniał, że dzięki jego zeznaniom, za kratki trafiło wielu groźnych gangsterów.
- Moje zeznania były weryfikowane i zdałem ten egzamin. I to nie jest moje zdanie, tylko opinia sądu i wymiaru sprawiedliwości. Ja swoje winy odkupiłem. Swoimi zeznaniami i swoimi czynami, jako świadek koronny. Bo należy pamiętać, że ja w 2000 roku w walce z mafią postawiłem na szali życie i zdrowie swoje oraz swojej rodziny - powiedział "Masa".
Dodał przy tym, że nawet w swoich książkach nigdy nie ubarwiał gangsterskiego życia, bo to zawsze był bilet w jedną stronę. - W moich książkach nie ma happy endu. Może to życie kolorowe było, ale ten rachunek końcowy zawsze jest na minusie. Zawsze to się kończy albo siedzeniem, albo w piachu - zaznaczył.
„To była czysta kalkulacja”
W programie "Na osobności" Jarosław S. odniosł się też do swojej walki z Jackiem Murańskim. Decyzja "Masy" o wzięciu udziału w freak-fightach wzbudziła spore kontrowersje.
- Dostałem bardzo lukratywną umowę. Pomyślałem sobie, że mam tutaj gościa, który jest przestępcą. Dam mu po gębie i jeszcze mi za to zapłacą. No to zgadzam się. To była czysta kalkulacja - tłumaczy.
- Ja jestem spełnionym człowiekiem, robię to co chcę, bo mam biznes dosyć dochodowy. Żyje sobie spokojnie i nie muszę walczyć we freak-fightach Ale jeszcze raz mówię - to była bardzo fajna propozycja i się na nią zgodziłem. Myślę, że gdybym tego nie zrobił, to śniłoby mi się to po nocach - dodał.
Całą rozmowę można obejrzeć tutaj: