Marcin Miksza dla Goniec.pl o sprawie Madzi z Sosnowca
Właśnie mija 12 lat od kiedy Polskę zelektryzowała wiadomość o zaginięciu małej Madzi z Sosnowca. Dziewczynka tak naprawdę została zamordowana przez własną matkę, która przez długi czas wodziła policję za nos. O tej sprawie nasz dziennikarz Mateusz Baczyński porozmawiał właśnie z byłym funkcjonariuszem CBŚP Marcinem Mikszą. Policjant nie krył, że zbrodnie takie jak ta odciskają ogromne piętno na kżdym mundurowym.
Mija 12 lat od zabójstwa Madzi z Sosnowca
Dokładnie 12 lat temu 6-miesięczna Madzia z Sosnowca została zamordowana przez własną matkę, która próbowała upozorować zaginięcie dziecka. Sprawa wywołała ogromny szok w społeczeństwie do tego stopnia, że mimo upływu lat wciąż budzi emocje. Gość Mateusza Baczyńskiego z portalu Goniec.pl, były policjant CBŚP Marcin Miksza przyznaje, że podobne zbrodnie zawsze odciskają piętno emocjonalne na śledczych. Krzywda dzieci jest dla każdego z nich wyjątkowo uderzająca.
Policjant to człowiek. Nie każdy potrafi zachować stalowe nerwy, zimny umysł, by nie zareagować na tego typu zdarzenia. Czy to jest zabójstwo, czy jakakolwiek krzywda dziecka. Mnie samego spotkały takie sytuacje - wyjawił.
Były funkcjonariusz wskazuje przy tym, że najważniejsze, ale wyjątkowo trudne, jest wówczas zachowanie “zimnej głowy” i racjonalnego myślenia, by sprawy nie “przegrzać”.
12 lat od sprawy małej Madzi. Adwokat Katarzyny W. dla GońcaEmocje buzują. Człowieka paraliżuje ta pierwsza informacja o takim zdarzeniu. W przypadku zabójstwa, gdy jedziesz na takie zdarzenie, jest w ogóle strach, by tam wejść - ujawnił.
Marcin Miksza o sprawie małej Madzi: Cała Polska tym żyła
Marcin Miksza nie ukrywa, że sytuacje takie, jak ta z Sosnowca, pozostają w pamięci policjantów na długi czas. O wydarzeniach sprzed 12 lat mówi, że pamięta je, jakby to było wczoraj.
Cała Polska tą sprawą żyła, a zwłaszcza policjanci, którzy bardzo emocjonalnie to przeżywali - przyznał.
Pytany o to, czy standardem w działaniach mundurowych jest to, by najpierw przyjrzeć się najbliższej rodzinie, powtarza starą zasadę, mówiącą, że sprawca zbrodni najczęściej znajduje się pierwszym tomie akt. Jednocześnie podkreśla, iż nie ma zbrodni doskonałej. W przypadku małej Madzi, policji dość szybko zapaliła się “czerwona lampka”. Jego zdaniem, wiele do śledztwa mogła wnieść pierwsza rozmowa z matką dziecka, w której doskonale widać było emocje Katarzyny W.
"Dzieciobójcy mają w więzieniu przechlapane"
Były policjant wyjawił Mateuszowi Baczyńskiemu także to, że przy tak rozgrzewających opinię publiczną sprawach, policja odczuwa ogromną presję. Media przy tym czasem pomagają, a czasem, niestety, przeszkadzają. Tak było w przypadku zabójstwa małego Olusia z Gdańska. Prasa serwowała dużo dezinformacji, co mogło wprowadzać w błąd “przeciwnika”.
Media nie zawsze są sprzymierzeńcem. Warto uzgodnić, co przekazać rzetelnie i współpracować, bo wtedy i policja będzie bardziej chciała informować rzetelnie - przyznał.
W wywiadzie poruszona została także kwestia uczestnictwa w wydarzeniach postronnych osób, np. takich jak Krzysztof Rutkowski. Miksza uważa, że ingerencja każdego, kto nie bierze udziału w śledztwie, przeszkadza w działaniu. Funkcjonariusze irytują się także bardzo, gdy okazuje się, że nie są pierwszymi, którzy zdobyli konkretne informacje.
A co z losem dzieciobójców w więzieniach? Te nie są łatwe. Współwięźniowie z chęcią sami wymierzają im karę.
Takie osoby mają problem z normalnymi relacjami z współwięźniem, mają przechlapane. Taka osoba trafia na ochronkę - powiedział Miksza.
Źródło: Goniec.pl