Gdynia. Rozkładające się zwłoki w mieszkaniu. "Z godziny na godzinę jest coraz gorzej"
“Paranoja”, “brak kompetencji”. Tak pani Magdalena opisuje działania, a właściwie ich brak po stronie gdyńskich służb po tym, jak w mieszkaniu swojej matki ujawniła jej zwłoki. Na miejsce natychmiast chciała wezwać policję z koronerem lub lekarza, który stwierdziłby zgon, ale nikt nie zdecydował się interweniować. W efekcie ciało do dziś nie zostało pochowane i leży tam, gdzie je znaleziono. Tłumaczenie pogotowia jest kuriozalne.
Poszła do matki, zastała rozkładające się zwłoki
Pani Magdalena znalazła się w patowej sytuacji. Jej koszmar rozpoczął się wraz z brakiem informacji od matki, do której powodowana niepokojem udała się, by sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.
Niestety, na miejscu kobieta musiała wyważyć drzwi, a gdy to zrobiła, zastała zatrważający widok - w lokalu leżały rozkładające się zwłoki. Naturalne więc jest, że czym prędzej postanowiła wezwać na miejsce odpowiednie służby, które stwierdziłyby zgon i wystawiły odpowiedni dokument, a ten byłby podstawą do załatwienia formalności z zakładem pogrzebowym. Nic takiego jednak się nie stało. Winne mają być luki w prawie.
Nikt nie chce stwierdzić zgonu
Desperacja pani Magdy sięgnęła zenitu i zmusiła kobietę do powiadomienia o patowej sytuacji lokalnych dziennikarzy z portalu trojmiasto.pl. To właśnie im poszkodowana opowiedziała krok po kroku, jak wyglądała sekwencja zdarzeń.
– Zastałam ciało w rozkładzie. Wezwałam policję . […] Ciało wygląda coraz gorzej, pęka skóra, smród jest potworny. Dzwonię wszędzie, do najbliższej przychodni Gdyni Dąbrowa i nie chcę przyjechać, bo pacjent nie leczył się i nie ma lekarza pierwszego kontaktu. Policja, nie wyśle koronera, bo nie było prokuratora i odstąpiłam od sekcji zwłok - przekazała redakcji trojmiasto.pl.
Winne są przepisy?
Powodem, dla którego sprawa stoi w miejscu, są ponoć same przepisy, przez które zakład pogrzebowy nie może odebrać zwłok, nie mając na papierze potwierdzenia od lekarza, że denatka faktycznie nie żyje .
Co istotne, to podobno nie pierwsza taka sytuacja w Gdyni, w której centrum jest niechcące przyjechać do stwierdzenia zgonu pogotowie. - Kartę zgonu może wystawić również lekarz z karetki pogotowia, jadący na wezwanie do chorego lub do wypadku. W obowiązującym systemie nie obowiązuje stanowisko lekarza dedykowanego wyłącznie do stwierdzania – tłumaczy tymczasem Beata Gronowska, zastępca dyrektora Gdyńskiego Centrum Zdrowia.
Źródło: trojmiasto.pl