Trafiła na czarną listę Putina. "Nie mogę wrócić do Rosji, bo będę tam prześladowana"
Sonya Groysman, rosyjska dziennikarka, która pracowała w niezależnych mediach, trafiła na czarną listę Putina i musiała uciekać z kraju. - Przez moment czułam się wrogiem ludzi, a to bolało mnie najbardziej. Wyobraź sobie, że jesteś świetną studentką, dobrym człowiekiem, znakomitą dziennikarką. I nagle zostajesz "zagraniczną agentką" - relacjonowała w rozmowie z portalem Wirtualna Polska.
Sonya Groysman mieszka w Rydze od marca bieżącego roku. Musiała opuścić Rosję, gdy przez pracę w niezależnych mediach trafiła na "czarną listę" Ministerstwa Sprawiedliwości. Kobieta do dziś uważa się jednak za patriotkę. - Znam swój kraj. Kocham go. I jestem pewna, że wiem o Rosji znacznie więcej niż osoby, które piastują najważniejsze stanowiska - zapewnia w rozmowie z Wirtualną Polską.
"Władze w Rosji stopniowo próbowały zakazać wolności"
Sonya Groysman jest zaangażowana w sprawy swojego kraju odkąd ukończyła 17 lat i rozpoczęła studia na Moskiewskim Uniwersytecie Państwowym. Obserwowała wówczas wybory do Dumy Państwowej. - Ludzie wyszli protestować na ulicę. Zaczęli rozumieć, że ich głos jako obywateli jest nieważny, że wszystko jest ustawione. Był 24 grudnia 2011 roku. Największy protest w Rosji od lat 90. - wspominała dziennikarka. Sonya Groysman relacjonowała protest dla "Russian Reporter". Także później nie było łatwo.
- Przez lata mojej pracy jako niezależnej dziennikarki władza chciała zniszczyć wiele mediów, dla których pracowałam. [...] Tak naprawdę przez ostatnie 20 lat władze w Rosji stopniowo próbowały zakazać wolności słowa właśnie poprzez zamykanie kolejnych mediów i uniemożliwianie im przekazywania tych prawdziwych informacji - opowiadała Rosjanka w rozmowie z portalem Wirtualna Polska.
- W którymś momencie w Rosji wybuchł przez to swego rodzaju bunt, w szczególności w tych mniejszych, niezależnych mediach. Władze zaczęły naciskać na ich właścicieli, chcąc zabronić im dalszej działalności. A ja, poprzez pracę dla tych mediów, zostałam właśnie nazwana "zagraniczną agentką" - dodała. Sonya Groysman - tak jak wielu kolegów po fachu - musiała uciekać, żeby nie trafić do więzienia. W marcu zamieszkała w Rydze.
Na liście rosyjskiego Ministerstwa Sprawiedliwości obecnie znajdują się nazwiska około stu dziennikarzy, polityków, muzyków i komików. Jak zaznacza rozmówczyni Wirtualnej Polski, może na nią trafić każdy, kto z jakiegoś względu nie jest wygodny dla rządu. "Zagraniczny agent" musi przestrzegać przepisów, które chronią go przed prześladowaniem.
"Są dwa sposoby. Pierwszy i pewnie najbardziej realistyczny - śmierć"
- Jako "zagraniczna agentka" muszę za każdym razem publikować w mediach społecznościowych 24-wyrazowe oświadczenie, że nie jestem jedynie dziennikarką, a właśnie "zagraniczną agentką" - tłumaczyła Sonya Groysman. Jeśli by tego nie zrobiła, najpierw czekałaby ją kara pieniężna, a później sprawa sądowa i areszt. - Nadal jestem obywatelką Rosji i nadal jestem kontrolowana. [...] Wiem, że i tak nie mogę wrócić teraz do Rosji, bo będę tam prześladowana. I tak jako "zagraniczna agentka" składam cztery razy w roku 40-stronnicowy raport do ministerstwa, w którym ujawniam dochody i to, na co wydaję swoje pieniądze. Cel tego jest taki, że władze chcą wiedzieć, skąd "zagraniczny agent" otrzymuje swoją "pensję" - dodaje dziennikarka i tłumaczy, jak zniknąć z listy.
- Są dwa sposoby. Pierwszy i pewnie najbardziej realistyczny - śmierć. Drugi to prośba wysłana do Ministerstwa Sprawiedliwości przez "wyższe" organy o wyłączenie z listy "agentów" poszczególnych osób. Były takie przypadki, kiedy to się udało, natomiast nie liczę, że i ja kiedykolwiek zostanę z niej wykreślona. Próbowałam już raz w sądzie i stanęłam twarzą w twarz z przedstawicielami ministerstwa. Możesz się domyślić, jaki był tego rezultat, skoro teraz jestem w Rydze. Życzyłabym sobie, żebym mogła zniknąć z listy choć na chwilę przed śmiercią. Żebym mogła poczuć się wolna - czytamy na portalu Wirtualna Polska.
Sonya Groysman podkreśliła, że nie brakuje Rosjan, którzy pomagają Ukraińcom, a Europejczycy nie powinni wierzyć w rosyjskie przekazy medialne. - Mam nadzieję, że za mojego życia to wszystko się skończy i wszyscy będziemy wolni. Tego życzę sobie i innym, bo wolność to najpiękniejsze, co można mieć - podsumowała dziennikarka.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
Joanna Scheuring-Wielgus usłyszała prokuratorskie zarzuty. Chodzi o głośną sprawę
Sześć godzin czekał na SOR-ze na pomoc. Nie doczekał się lekarskiej interwencji
Źródło: Wirtualna Polska