Dachowanie samochodu w Chojnicach. Ratownicy się tego nie spodziewali, zaskakujące sceny
Służby z pomorskich Chojnic widziały już zapewne wiele, ale takiej historii mogą sobie nie przypominać. W Dzień Matki policja, straż i pogotowie ratunkowe zostały wezwane do wypadku samochodu, który dachował. Po dotarciu na miejsce okazało się jednak, że w pojeździe nikogo nie ma, są za to ślady krwi. W wyniku intensywnych poszukiwań udało się w końcu odnaleźć rannego kierowcę, który uciekł. Dlaczego? Miał ku temu ważny powód.
Dachowanie auta w Chojnicach. Ratownicy nie mogli w to uwierzyć
Do tego groźnie wyglądającego wypadku doszło w piątek 26 maja około godziny 17 na drodze powiatowej w Chojnicach (woj. pomorskie). Osobowa lancia została dotkliwie poturbowana po tym, jak wypadła z pasa ruchu, przekoziołkowała spory odcinek i ostatecznie dachowała na ścieżce rowerowej.
Na miejscu bardzo szybko pojawiły się wezwane przez świadków zdarzenia służby - policja, straż pożarna oraz pogotowie ratunkowe. Ku ich zdziwieniu, auto było puste, a na jego tapicerce widniały ślady krwi.
Dachowanie w Chojnicach. W pojeździe nie było kierowcy
Początkowo służby nawet nie zakładały scenariusza, który okazał się być prawdziwy. Ich podejrzenia skierowały się w stronę tego, że kierowca lancii wypadł z pojazdu w wyniku uderzenia, ale było to błędne założenie.
- Wespół z przybyłymi na miejsce zdarzenia policjantami, strażacy zaczęli przeszukiwać najbliższy teren. Patrolowi policji udało się odnaleźć mężczyznę - przekazał Weekend FM oficer prasowy chojnickich strażaków Henryk Koźlewicz.
Uciekinier został dowieziony na miejsce wypadku, a tam udzielona została mu pomoc medyczna. 26-latek miał wyraźną ranę głowy.
Kierowca był pijany i miał zakaz kierowania pojazdami
Uszkodzona głowa okazała się być niejedyną “dolegliwością” mężczyzny, bowiem ten roztaczał wokół siebie dosyć charakterystyczny zapach.
Policjanci doskonale wiedzieli, z czym mają do czynienia i zgodzili się co do tego, dlaczego 26-latek nie zaczekał na ich przyjazd. Nie dość, że był nietrzeźwy, to jeszcze miał aż dwa zakazy kierowania pojazdami.
Przez uraz młody kierowca musiał trafić do szpitala. Gdy z niego wyjdzie, zapewne będzie musiał skierować swoje kroki prosto na komendę.
Źródło: Weekend FM, Fakt