Cztery lata temu spadł autobusem z wiaduktu. Teraz potrącił pieszego
Policja zatrzymała podejrzanego w sprawie potrącenia na rodzie Tybetu w Warszawie. Okazuje się, że mężczyzna jest dobrze znany stołecznym służbom. Z najnowszych doniesień wynika, że sprawca zdarzenia w przeszłości doprowadził do innego tragicznego wypadku.
Potrącenie na rondzie Tybetu w Warszawie
Do wypadku doszło w środę 9 października tuż przed godziną 6:00. Przechodzący przez jezdnię 48-letni mężczyzna został potrącony przez pędzący samochód . Całe zdarzenie rozegrało się na rondzie Tybetu w Warszawie. Po wszystkim sprawca uciekł z miejsca wypadku, a poszkodowany w stanie ciężkim trafił do szpitala.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że kierujący, najprawdopodobniej SUV-em, oddalił się z miejsca zdarzenia - przekazał w rozmowie z Polsat News mł. asp. Jakub Pacyniak z Komendy Stołecznej Policji.
W poszukiwania mężczyzny zaangażowani zostali policjanci ze wszystkich komend rejonowych, powiatowych z oddziału prewencji policji i z wydziałów Komendy Stołecznej. Ostatecznie sprawcę udało się zatrzymać w środę wieczorem.
Kierowca odpowiedzialny za potrącenie jest dobrze znany stołecznej Policji
Według ustaleń Polsat News oraz Polskiej Agencji Prasowej zatrzymanym w sprawie jest 31-letni Tomasz U., który 25 czerwca 2020 roku doprowadził do tragicznego wypadku na moście Grota-Roweckiego w Warszawie . Wówczas prowadzony przez niego autobus linii 186 przebił bariery energochłonne i spadł z wiaduktu. Pojazdem podróżowało 40 osób. Jedna z nich zginęła, a 22 zostały ranne.
ZOBACZ: Nie żyje jedna osoba, dwie są ranne. Kierowca popełnił tragiczny błąd
W trakcie procesu Sąd Okręgowy w Warszawie skazał mężczyznę na 7 lat więzienia oraz dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Tuż po wyroku do Sądu Apelacyjnego skierowana została apelacja. Do dziś nie ustalono jednak terminu kolejnej rozprawy. Z tego powodu zatrzymany do tej pory przebywał na wolności.
Podczas zatrzymania odnaleziono środki odurzające
Należy także wspomnieć, że sprawcę wypadku zatrzymano w jego mieszkaniu. W trakcie wykonywania procedur na miejscu śledczy odkryli biały proszek . Z tego powodu mundurowi zlecili wykonanie badań toksykologicznych mających na celu sprawdzenie, czy mężczyzna znajdował się pod wpływem substancji psychoaktywnych. Podczas badań wykryto we krwi kierowcy obecność amfetaminy.
ZOBACZ: Mama Krzysztofa Dymińskiego właśnie potwierdziła. Nagłe wiadomości ws. zaginionego chłopca
Przypominajmy, że w trakcie wypadku z 2020 roku Tomasz U. również był pod wpływem środków odurzających . Wówczas policjanci dokonujący niezbędnych czynności na miejscu zdarzenia odkryli w schowku pojazdu wspomnianą wcześniej amfetaminę.