Ciała czwórki Polaków w mieszkaniu w Londynie. Sąsiedzi przerwali milczenie
To niewyobrażalna tragedia, w której, jak już potwierdzono, udział brali obywatele Polski. W sobotę media obiegła przerażająca wiadomość o ujawnieniu w jednym z londyńskich mieszkań ciał czterech osób, w tym dwójki dzieci. Policja jest bardzo zachowawcza w komunikatach i wciąż bada okoliczności dramatu. To, co wyjątkowo łamie serce natomiast, to zeznania sąsiadów zmarłych, którzy mówią o rodzinie w wyjątkowo poruszający sposób.
Ciała czwórki Polaków w mieszkaniu w Londynie
Doniesienia z Wielkiej Brytanii , które ujrzały światło dzienne w sobotę 17 czerwca, spadły na wszystkich jak grom z jasnego nieba. Poruszona jest nie tylko lokalna społeczność z londyńskiej dzielnicy Hounslow, ale i polska opinia publiczna, która wciąż zastanawia się, co miało miejsce w mieszkaniu zajmowanym przez małżeństwo z Polski i dwoje ich dzieci.
Angielska policja nie mówi zbyt wiele na temat prowadzonego śledztwa, ale wiadomo, że zgłoszenie o podejrzeniu tragedii wpłynęło do niej jeszcze w piątek od zaniepokojonego bliskiego rodziny . Resztę ma wyjaśnić wszczęte postępowanie, w którym zakładane są dwie hipotezy.
Policja nie zdradza wielu szczegółów
Gdy tylko funkcjonariusze pojawili się na miejscu, próbowali pukać do drzwi mieszkania polskiej rodziny, ale bezskutecznie. Po wyważeniu drzwi, ich oczom ukazał się tragiczny widok - ujrzeli zwłoki kobiety i mężczyzny w średnim wieku, 11-letniej Mai oraz 3-letniego Dawidka.
- Widziałem czterech policjantów, wyglądali na zdenerwowanych, jakby płakali, więc wiedziałem, że stało się coś złego - wyznał Sky News mieszkaniec Hounslow.
Policja mówi na razie jedynie o wstępnym etapie śledztwa, ale podkreśla, że nie szuka nikogo w związku ze zdarzeniem. Mundurowi podejrzewają, że doszło do nieszczęśliwego wypadku bądź rozszerzonego samobójstwa . Jednocześnie proszą każdego, kto może posiadać jakiekolwiek informacje o kontakt.
Sąsiedzi wspominają zmarłą rodzinę
Lokalna ludność jest w szoku i wciąż nie może pozbierać się po tym, co zaszło za jej ścianą. Zmarła rodzina była lubiana i szanowana w okolicy, a także chętnie integrowała się z sąsiadami.
Mama szkolnej koleżanki Mai wyjawiła ponadto, iż jej córka chciała skontaktować się z 11-latką, ale ta od wtorku nie odpowiadała . Wszyscy myśleli wówczas, że jest z rodzicami i bratem na Majorce, gdzie świętuje 40. urodziny taty.
- Znamy ich bardzo dobrze, a moja córka bywała u nich w domu. Podrzucałam ich dzieci do domu, albo oni odwozili moją córkę. Chodzili do tej samej klasy i razem jeździli na przejażdżki rowerowe - przekazała cytowana przez Daily Mail zapłakana Naura Hooper.
Smutne okoliczności tragedii
Urodziny świętowała zresztą jeszcze niedawno także sama Maja, która zaprosiła na domowe przyjęcie przyjaciół z osiedla i szkoły.
- Moja córka u niej wtedy nocowała, tak pięknie się bawiły, to była wspaniała dziewczynka - podkreśliła pani Hooper.
3-letni Dawidek z kolei miał już niedługo rozpocząć swoją drogę edukacyjną i pójść do żłobka. Dziś wiadomo już, że te plany nie będą mogły się zrealizować.
Źródło: Sky News, Fakt