BMW wjechało w ludzi. Jedna osoba nie żyje, pięć jest rannych
Tragiczny wypadek w województwie pomorskim. W nocy młody kierowca wjechał w grupę pieszych idących chodnikiem w Słupsku. Potrąconych zostało sześć osób, pięć z nich przewieziono do szpitala, w tym jedną w stanie ciężkim. Niestety, mimo błyskawicznej reakcji służb, życia jednego z poszkodowanych nie udało się uratować, to młody mężczyzna.
Słupsk. Kierowca wjechał w grupę pieszych
Do koszmarnego zdarzenia doszło w nocy z sobotę na niedzielę (2-3 listopada) w Słupsku. Służby po godzinie 2 otrzymały informację o potrąceniu grupy pieszych na ul. Nad Śluzami. Wkrótce potem okazało się, że poszkodowanych zostało sześć osób. Policjanci ujawnili wstępne ustalenia na temat okoliczności wypadku.
ZOBACZ: Ciało kobiety dryfowało na wodzie. W akcji mnóstwo służb
Przepracował dokładnie 50 lat, cztery miesiące i 27 dni. Niewiarygodne, jaką emeryturę przelewa mu ZUSTragiczny wypadek. 6 osób zostało potrąconych
Kierowca wjechał w grupę sześciu osób, poruszających się chodnikiem.
Skierowani na miejsce funkcjonariusze wstępnie ustalili, że kierujący osobowym BMW 20-latek na łuku drogi stracił panowanie nad prowadzonym pojazdem – przekazał w rozmowie z Polsat News sierż. szt. Amadeusz Galus z Komendy Miejskiej Policji w Słupsku.
Na ten moment wiadomo, że kierujący chwilę później uderzył w barierki oddzielające jezdnię od chodnika. Następnie samochód dachował, potrącając sześć osób, które szły chodnikiem. Skutki są tragiczne, nie udało się uratować życia jednej z osób.
Porażające ustalenia, kierowca nie powinien w ogóle wsiadać za kierownicę
Na miejscu tragicznego wypadku zginął 24-letni mężczyzna. Pięć osób poszkodowanych zostało przewiezionych do szpitala – jedna z nich, kobieta, jest w stanie ciężkim.
Policjanci ustalają teraz szczegółowe okoliczności zdarzenia pod nadzorem prokuratora. Przebadali 20-latka na obecność alkoholu w wydychanym powietrzu, był nietrzeźwy.
Miał blisko dwa promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Mężczyźnie pobrano również krew do dalszych badań – powiedział sierż. szt. Galus, cytowany przed TVN24.