Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > Afryka na skraju wojny. Zamach stanu w Nigrze to sprawa całego świata
Karol Gąsienica
Karol Gąsienica 08.08.2023 13:56

Afryka na skraju wojny. Zamach stanu w Nigrze to sprawa całego świata

Zwolennicy zamachu stanu w Nigrze
AFP/East News

Po zamachu stanu, do którego doszło w Nigrze, sytuacja w Afryce Zachodniej stała się bardzo niespokojna i niejasna. Junta wojskowa, która objęła władzę, zdecydowała o zamknięciu przestrzeni powietrznej nad krajem w obawie przed zagraniczną interwencją wojskową. Konflikt w Afryce Zachodniej może się jednak okazać problemem światowym, a nie tylko regionalnym. 
 

Zamach stanu w Nigrze

26 lipca w Nigrze rozpoczął się zamach stanu, w wyniku którego obalono i uwięziono prezydenta tego kraju Mohameda Bazouma. Za zamachem stała grupa, która w teorii miała Bazouma chronić i nie dopuścić do jego obalenia, czyli gwardia prezydencka pod kierownictwem generała Abdourahmane Tchianiego. Oficjalnymi powodami obalenia demokratycznie wybranego prezydenta, podawanymi przez juntę wojskową jest nieskuteczna polityka Bazouma oraz uległość wobec Zachodu, jednak nieoficjalnie mówi się, iż bezpośrednią przyczyną miała być próba zwolnienia gen. Tchianiego z funkcji szefa gwardii prezydenckiej.

Mohamed Bazoum był pierwszą głową państwa, która przejęła rządy w tym państwie w sposób demokratyczny od czasu uzyskania przez Niger niepodległości w 1960 roku. Prezydent Bazoum postrzegany był jako sojusznik Zachodu. Współpracował z Unią Europejską oraz Stanami Zjednoczonymi w zakresie ograniczenia napływu uchodźców z Afryki Subsaharyjskiej do UE, a także walcząc z dżihadystami powiązanymi z tzw. Państwem Islamskim oraz Al-Kaidą, którzy stanowią wielki problem dla państw tego regionu. 

USA. Ewakuacja Kapitolu. Policja otrzymała informacje o uzbrojonym napastniku

To już kolejny zamach stanu w tym regionie

Ostatnie wydarzenia z Nigru nie są odosobnione. W ostatnich latach w Afryce Zachodniej doszło do kilku innych zamachów stanu, zakończonych teoretycznym powodzeniem. Mowa m.in. o Burkina Faso, Mali czy Gwinei. Co przewidywalne, wojskowe junty z tych państw poparły pucz w Nigrze. Sytuacja w regionie jest bardzo niespokojna z kilku względów.

Po pierwsze, region ten zmaga się ze zmianami klimatycznymi, które prowadzą do pogorszenia już i tak trudnych warunków życia mieszkańców tych państw. Po drugie, kraje Afryki Zachodniej, szczególnie te, które zaliczają się do Sahelu (region w Afryce obejmujący obszar wzdłuż południowych obrzeży Sahary) muszą mierzyć się z działalnością dżihadystów powiązanych z tzw. Państwem Islamskim oraz Al-Kaidą. Terroryści wykorzystują trudną sytuację polityczną oraz ekonomiczną tych państw i obrali za cel ich obywateli. Wojskowi, którzy decydują się na obalenie demokratycznych władz, zwykle tłumaczą to potrzebą wprowadzenia silnych rządów i rozprawienia się z dżihadystami. Problem w tym, że zwykle wojskowe rządy nie polepszają sytuacji, a wręcz prowadzą do jeszcze większego chaosu.

Obalony dwa tygodnie temu prezydent Nigru był przez społeczność międzynarodową chwalony za to, jakie postępy jego kraj poczynił w walce z terrorystami, jednak puczyści są innego zdania. Przykłady Burkina Faso czy Mali pokazują jednak, że władza w rękach wojska prowadzi do pogłębienia tych problemów. 

Czy w Afryce wybuchnie kolejna wojna?

Po przeprowadzeniu zamachu stanu zdecydowana większość społeczności międzynarodowej ostro skrytykowała te wydarzenia i wezwała do przywrócenia porządku konstytucyjnego w Nigrze. Jednym tonem mówią m.in. Unia Europejska, ONZ, Stany Zjednoczone czy ECOWAS, czyli Wspólnota Gospodarcza Państw Afryki Zachodniej, do której należy m.in. Niger.

Zachodnioafrykańska wspólnota poszła jednak o krok dalej i 30 lipca wystosowała ultimatum wobec junty, którą przejęła w Nigrze władzę. Zgodnie z komunikatem, wojskowi otrzymali tydzień na przywrócenie na stanowisko prezydenta obalonego Mohameda Bazouma, a na Niger nałożono bardzo dotkliwe sankcje gospodarcze. W komunikacie ECOWAS oświadczono, że jeśli żądania nie zostaną spełnione "podejmą wszelkie niezbędne środki w celu przywrócenia porządku konstytucyjnego w Republice Nigru" oraz że "takie środki mogą obejmować użycie siły". Takie stanowisko zatwierdziła większość przywódców państw grupy ECOWAS z wyjątkiem tych zawieszonych w organizacji, w których doszło wcześniej do zamachów stanu. Wiadomo, że ministrowie wojskowi państw zrzeszonych we wspólnocie przygotowali już dokładne plany dla ewentualnej interwencji wojskowej w Nigrze.

W odpowiedzi na komunikat ECOWAS junty wojskowe z Mali oraz Burkina Faso oświadczyły, że zagraniczna interwencja wojskowa w Nigrze będzie równoznaczna z wypowiedzeniem wojny tym państwom. Zgonie z oficjalnymi wypowiedziami przedstawicieli tych państw wiadomo, że w ewentualnej interwencji udział wzięłyby m.in. wojska Nigerii, Beninu, Wybrzeża Kości Słoniowej czy Senegalu. Najostrzejsze stanowisko w sprawie przewrotu wojskowego w Nigrze zajął prezydent sąsiedniej Nigerii, Bola Tinubu, który zwrócił się do Senatu o zgodę na ewentualną interwencję zbrojną w Nigrze. Senat odrzucił taką możliwość i wezwał nigeryjskie władze do znalezienia dyplomatycznego rozwiązania. Prezydent Tinubu nadal będzie mógł jednak wysłać nigeryjskie wojska, nawet bez zgody Senatu, ponieważ prawo daje mu taką możliwość, jeśli ten uważa, że ​​bezpieczeństwo narodowe jest "bezpośrednio zagrożone".

Wydaje się, że junta wojskowa z Nigru nie zamierza negocjować z ECOWAS i przygotowuje się na konflikt. W mediach pojawiła się nieoficjalna informacja, zgodnie z którą wojskowi mieli poprosić o pomoc Grupę Wagnera, która jest bardzo aktywna w tym regionie świata i prawdopodobnie miała duży udział w doprowadzeniu do zamachów stanu w Mali oraz Burkina Faso. 6 lipca minęło ultimatum ECOWAS dla junty w Nigrze. Wojskowi, obawiając się interwencji zbrojnej, zamknęli przestrzeń powietrzną kraju i zapowiedzieli "zdecydowaną" reakcję na każdą próbę jej naruszenia. Póki co państwa ze wspólnoty wydały kolejne oświadczenie, w którym poinformowano, że przywódcy zbiorą się na kolejnym szczycie ws. sytuacji w Nigrze 10 sierpnia w Nigerii. 

Konflikt w Nigrze to problem dla świata

Zamach stanu w Nigrze to problem nie tylko dla Afryki Zachodniej. Niger jest znaczącym producentem uranu, który jest niezbędny dla produkcji energii jądrowej. Za wydobycie odpowiadają m.in. francuskie koncerny, których działalność może być zagrożona w obliczu silnych nastrojów antyfrancuskich panujących w tym regionie i podsycanych jeszcze przez Grupę Wagnera. Co więcej, w Nigrze swoje bazy wojskowe mają Amerykanie oraz Francuzi. Mają one służyć walce z terroryzmem. Gdyby okazało się, że junta wojskowa obierze front prorosyjski i antyzachodni (na co wszystko wskazuje) międzynarodowa operacja antyterrorystyczna może się załamać, podobnie z resztą jak wysiłki UE w celu zablokowania napływu uchodźców z Afryki.

Póki co nie jest pewne, jaki stosunek do ewentualnej interwencji ECOWAS w Nigrze ma Francja, Stany Zjednoczone czy Unia Europejska. Europejscy i amerykańscy przedstawiciele podkreślają jak na razie potrzebę przywrócenia porządku konstytucyjnego za pomocą metod dyplomatycznych, czego przykładem może być m.in. dzisiejsza (08.08) wizyta pełniącej obowiązki zastępcy sekretarza stanu USA Victorii Nuland w Nigrze. Minister spraw zagranicznych Francji Catherine Colonna zadeklarowała poparcie tego kraju dla interwencji ECOWAS w Nigrze, jednak nie sprecyzowała, czy Paryż udzieli wsparcia militarnego, co w tym przypadku miałoby z pewnością niebagatelne znaczenie.

Afryka Zachodnia jest kolejnym regionem na świecie, w którym ścierają się interesy państw zachodnich i Rosji. Działalność Grupy Wagnera polega właśnie na tym, by podsycać niepokoje polityczne i antyzachodnie nastroje w Afryce, a tym samym kierować te kraje w objęcia Rosji. Z tego względu dalsze wydarzenia w Nigrze, jednym z najbiedniejszych państw na świecie, będą miały konsekwencje nie tylko dla Afryki Zachodniej, ale także reszty świata.