Zrzucił sutannę po 10 latach. Dziś były ksiądz modli się o zaskakującą rzecz
Jeszcze będąc w liceum, Paweł wpadł na pomysł, by zostać księdzem i dopiął swego. Po dekadzie służenia Bogu mężczyzna podjął jednak niełatwą decyzję, by porzucić kapłańskie życie, na co wpłynęły jego trudne wspomnienia z seminarium oraz kolejnych parafii. Dziś otwarcie mówi o tym, co spotkało go, gdy był duchownym i nie owija w bawełnę. Niosąc tak ciężki bagaż doświadczeń, modli się już tylko o szokującą rzecz.
Kościół mierzy się z kryzysem powołań
Kościół od jakiegoś czasu informuje o kryzysie powołań wśród księży i zakonnic . Dość powiedzieć, że do seminariów duchownych zgłasza się coraz mniej mężczyzn - w ubiegłym roku odnotowano jedynie 338 kandydatów, czyli o ok. 5 proc. mniej niż w roku 2021.
Zapaść tę doskonale widać chociażby na przykładzie łódzkiej archidiecezji, gdzie po raz pierwszy w całej historii wyświęcono zaledwie jednego księdza . Jeszcze gorzej było w Olsztynie, gdzie na przestrzeni 70-letniej historii pierwszy raz nie odbyły się żadne święcenia.
Z drugiej strony, w Kościele katolickim obserwujemy także sporą liczbę odejść ze stanu duchownego . Taką decyzję podjął m.in. Paweł, który dokładnie rok temu przestał być księdzem. O powodach podęcia tej niełatwej decyzji opowiedział reporterom Radia ZET.
Paweł poszedł do seminarium i doznał szoku
Jak dowiadujemy się z wywiadu przeprowadzonego z Pawłem, jego droga do stanu duchownego rozpoczęła się dzięki licealnemu katechecie. To właśnie nauczyciel zapytał go, czy nie zechciałby wziąć udziału w olimpiadzie teologicznej, w której później udało mu się odnieść sukces. - Pomyślałem: tematyka mnie interesuje, ksiądz fajny, czemu nie seminarium? - relacjonował.
Pedagog wiedział o zamiarach Pawła i nie odradzał mu obrania właśnie takiej ścieżki, dlatego chłopak zdecydował o pójściu do seminarium, w którym wcale nie było już tak kolorowo. Szybko pojawiły się ograniczenia oraz nakazy, nawet tak kuriozalne jak ten, by w 2010 roku pojechać na pogrzeb pary prezydenckiej .
- Kto nie jechał, musiał oglądać w sali kinowej. Z kolegą zostałem w pokoju. Wpadł przełożony, kazał nam dołączyć do wszystkich. Odpowiedziałem, że nawet jeśli to prezydent to nie mamy kultu jednostki i nie wolno nikogo zmuszać do bycia na pogrzebie. Wylądowałem u rektora. Wysłuchałem po raz kolejny, że jestem jak zgniłe jabłko wśród dojrzałych owoców - opowiedział.
Był księdzem, dziś modli się o jedno
Równie mono nie spodobało się Pawłowi także w jego pierwszej parafii, gdzie proboszcz ponoć miał duży problem z zaglądaniem do kieliszka i bluźnierstwem. - Mówił, że go tego nie oduczę. Potrafił nawet przy innych księżach wyzywać wikarych: "wy ch***, skur******, mówiłem wam w niedzielę, że trzeba wywiesić baner na rekolekcje, a nie jest wywieszony". To jedna z sytuacji - wyjawił.
Takie, wcale nie jednorazowe, incydenty sprawiły w końcu, że mężczyzna zaczął dusić się i aby znieść szarą rzeczywistość musiał brać leki na uspokojenie. Nadszedł jednak moment, gdy i one nie działały, dlatego Paweł podjął ostateczną decyzję o zrzuceniu sutanny. Dziś ma już zupełnie inne podejście do wiary.
- [...] modlę się o to, żeby polski Kościół, bo tak trzeba mówić o wersji w naszym kraju, w końcu upadł. Żeby to wszystko wróciło do korzeni, do małych wspólnot, gdzie każdy każdego szanuje, gdzie zamiast plotkowania będzie prawdziwa rozmowa - przekazał w szokujących słowach.
Źródło: Radio ZET , Interia