Zełenski ostrzega Polaków. Putin może zacząć w ciągu roku
Podczas piątkowej konferencji prasowej w Monachium prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski mówił o możliwych planach Władimira Putina. Jego zdaniem zagrożone są kraje bałtyckie, w tym również Polska.
Zelenski apeluje
W piątek, 14 lutego rozpoczęła się Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa. Jest to doroczne międzynarodowe spotkanie szefów państw, rządów i organizacji międzynarodowych, a także ministrów , parlamentarzystów, wysokich stopniem wojskowych oraz przedstawicieli, nauki, społeczeństwa obywatelskiego, biznesu i mediów. Głównym wątkiem poruszanym podczas wydarzenia jest wojna na Ukrainie. Z ust rządzących padło wiele istotnych zapowiedzi, a najbardziej niepokojące okazały się spekulacje Wołodymyra Zełenskiego.
ZOBACZ: Pilny komunikat Watykanu. Papież Franciszek trafił do szpitala
Niepokojące zapowiedzi Wołodymyra Zełenskiego
Tuż przed konferencją w Monachium przywódcy krajów bałtyckich i nordyckich wydali wspólne oświadczenie, w którym opowiedzieli się za pełnym wsparciem Ukrainy. "Jesteśmy całkowicie zaangażowani w działania na rzecz suwerenności oraz integralności terytorialnej Ukrainy. Ukraina musi być w stanie zwyciężyć w wojnie (wywołanej przez - przyp. red.) Rosję, by zapewnić sobie sprawiedliwy i trwały pokój. Wynik tej wojny będzie miał fundamentalne i długotrwałe skutki dla bezpieczeństwa europejskiego i transatlantyckiego" - napisano we wspólnej deklaracji przywódców grupy NB8 (Estonii, Łotwy, Litwy oraz Danii, Finlandii, Norwegii, Szwecji i Islandii) opublikowanej w piątek przez kancelarię prezydenta Finlandii Alexandra Stubba.
W oświadczeniu zawarto również deklaracje zapewnienia “silnych gwarancji bezpieczeństwa” Ukrainie oraz to, by "Ukraina i Europa były zaangażowane we wszelkie negocjacje na rzecz osiągnięcia sprawiedliwego i trwałego pokoju".
Tymczasem podczas samej konferencji pojawiły się wstrząsające spekulacje na temat przyszłych działań Moskwy. Zdaniem prezydenta Ukrainy zaatakowana może zostać m.in. Polska.
"Nie chce państwa straszyć"
Już w tym roku Rosja przygotuje 15 dywizji do szkolenia i wzmocnienia kierunku białoruskiego. Możliwe, że wszystkie znajdą się na terytorium Białorusi. To będzie 100-150 tys. żołnierzy, duże zgrupowanie. Nie jestem pewien, czy ta grupa zaatakuje Ukrainę. Może. Nie chcę państwa straszyć, ale może tak być, podobnie jak w 2022 roku, że uderzą w Ukrainę. Ale mogą pójść... do Polski lub krajów bałtyckich - powiedział Wołodymyr Zełenski, cytowany przez portal Ukraińska Prawda.
Zełenski poinformował także o ustaleniach służb wywiadowczych Ukrainy, z których wynika, iż wielce prawdopodobne jest, aby Putin przygotowywał wojnę przeciwko krajom członkowskim NATO już w 2026 r. “Tak myślę, tak mi się wydaje. To nie jest tak, że mam 100 proc. wiedzy i mam nadzieję, że tego szalonego człowieka powstrzymamy” - stwierdził.
W trakcie wystąpienia w Monachium prezydent Ukrainy zaznaczył również, że Kijów "nigdy nie uzna swoich terytoriów jako rosyjskich". “Jest integralność terytorialna. Z punktu widzenia prawa międzynarodowego nigdy nie uznamy terytoriów okupowanych przez Rosję jako rosyjskich. To są po prostu terytoria ukraińskie” mówił.
ZOBACZ: Rosjanie zaatakowali elektrownię w Czarnobylu. Jest pilny komunikat
Podobną narrację ukraiński polityk przyjął podczas rozmowy z dziennikarzami brytyjskiego dziennika “The Guardian”. Przekazał, że Rosja zwiększa liczebność armii nawet o 150 tys. żołnierzy i może zaatakować Polskę i Litwę z terytorium Białorusi. “Wywiad powiedział mi, że wiemy o tym, że Rosjanie zwiększą swoją armię w 2025 r. o 12-15 dywizji i uważamy, że będzie to około 150 tys. dodatkowych żołnierzy. Ukraiński przywódca wskazał, że wzrost ten nastąpi dzięki mobilizacji i dodatkowemu zaangażowaniu personelu wojskowego z Korei Północnej. – Uważamy, że ci ludzie przejdą szkolenie na terenie Białorusi. Prawdopodobieństwo jest wysokie” - zaznaczył Zełenski.
Jeśli Putin chce pokoju, chce zakończenia wojny i jest gotowy na dialog, to dlaczego jego kraj, który obecnie ma bardzo duże problemy z gospodarką z powodu sankcji, dlaczego ten kraj zwiększa swoje siły zbrojne o 150 tys. osób i będzie ich szkolił w Rosji i na Białorusi? Dlaczego? Dla dialogu? Myślę, że odpowiedź brzmi nie. Zdecydowanie nie - wskazał prezydent Ukrainy.